piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 4

- Fer dlaczego mnie tu przyniosłeś?
- Żebyś sobie odpoczęła
- Ale ja mam przecież hotel i...
- Spokojnie ja ci krzywdy nie zrobię
- Wiem ale paparazzi i...
- Spokojnie...
- Jezu a Louis?! Matko przecież jak on się dowie to mnie zabije - zaczęłam panikować.
- Soph spokojnie on zrozumie
- Może masz rację. Dzięki Fer - mężczyzna podał mi jakieś rzeczy i ręcznik.
- Tam masz łazienkę - wskazał palcem na drzwi po lewej - możesz iść się odświeżyć
- Faktycznie. Trochę śmierdzę alkoholem. Jeszcze raz dzięki - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do pomieszczenia wskazanego mi przez Nando.
~~ Kolejny dzień ~~
Wstałam wcześnie rano. Nie chciałam budzić Fernando dlatego po cichu wyszłam z jego domu i ruszyłam do swojego apartamentu. Chwile potem zadzwonił do mnie Louis.
- Halo?
- Hej kochanie
- Cześć Tommo
- Jak tam w Madrycie?
- A nawet dobrze. A jak w Londynie?
- Brzydko, pada, Simon strasznie nas goni, Niall w ogóle nie przychodzi i tym podobne. Kiedy wracasz?
- Jutro
- Stęskniłem się za moją księżniczką
- A ja za moim skarbem
- Zapewne ładnie wyszłaś na swojej sesji
- Nie wiem ale znasz moje zdanie na temat mojego wyglądu
- Jesteś piękna jak zawsze
- Dzięki Lou przez Ciebie teraz się rumienie
- Taki był zamiar kochanie
- Dobra ja zadzwonię później na skype
- Pa 
- Cześć - kliknęłam czerwoną słuchawkę a następnie odłożyłam telefon na stolik nocny. Dzisiaj mam jeszcze jedną sesje i o 12 w nocy lot do Londynu. Zjadłam śniadanie, umyłam się i zrobiłam delikatny makijaż, ubrałam czyste ciuchy, zgarnęłam telefon i klucze i ruszyłam w stronę studia.

~~ Kilka minut później ~~~

- Hej kochana
- Cześć
- Nie zgadniesz jakiego masz dzisiaj modela
- Kim jest ten farciarz? - zza kotary wyszedł... o nie tylko nie ON. Był ubrany w same bokserki jak wymagała tego sesja.
- N...Niall? A...a co ty t...tu robisz?
- Pan Horan przyleciał tu specjalnie ponieważ chciał się z Tobą zobaczyć a ja stwierdziłem że będzie idealnym modelem - moje oczy patrzyły błagalnie na Victora ale on nic sobie z tego nie zrobił - Soph idź się przebierz. Strój masz tam gdzie zawsze
- Dzięki - mruknęłam i ruszyłam do szatni. Szybko się przebrałam. Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy. Wyszłam i stanęłam w bezpiecznej odległości od Nialla. Po tym długim czasie myślałam że już o mnie zapomniał a tu się okazuje, że przyleciał do Madrytu specjalnie dla mnie.
- Więc tak. Sophia ty kładziesz się na kanapie w mega sexi pozie. Horan wisi nad Tobą próbując się do Ciebie zbliżyć a ty patrzysz się w inną stronę i ignorujesz jego zaloty. Okej? - pokiwałam tylko lekko głową i ruszyłam na tą kanapę i się położyłam a blondyn zawisnął nade mną.

~~ Godzinę później ~~

- Dzięki wam. Możecie się już przebrać. Soph wszystkie zdjęcia z wczoraj i dzisiaj prześle Ci pocztą
- Dzięki Vic - szybkim krokiem ruszyłam do przebieralni. Ubrałam swoje rzeczy i szybko uciekłam z budynku. Nie chciałam więcej na niego patrzeć a co dopiero z nim rozmawiać. Wsiadłam do pożyczonego samochodu i ruszyłam do swojego apartamentu się pakować. W między czasie zadzwonił Li. Wszystko mu powiedziałam. Stwierdził że mnie odbierze z lotniska i mam mu wszystko opowiedzieć.

~~ 02.00 ~~~

- Li! - wpadłam w ramiona Daddy'iego.
- Soph! Jak tam w El Madryto?
- Dobrze wiesz jak było. Wszystko wygadałam Ci przez telefon
- Serio przyleciał dla Ciebie?
- Z tego co mi powiedział Victor to tak
- Myślałem że dał sobie już spokój a tu się okazuje że nie
- Też tak myślałam. Ale dosyć o mnie. Jak tam z Tobą i Sophią? - Li nagle zmarkotniał - Liam co się stało?
- Okazało się że dziecko nie jest moje i że zdradzała mnie od samego początki, chciała tylko mojej kasy
- Payno przykro mi. Nie wiedziałam
- Nie, nic się ni stało
- Nie sądziłam że taką będzie. Myślałam że jest inna
- Ja też tak myślałem
- Li mogę coś dla Ciebie zrobić? Zostać dzisiaj z Tobą?
- A Louis?
- Daddy on zrozumie. W końcu jesteś jego przyjacielem
- Dzięki Soph że się troszczysz
- Po to są przyjaciele

~~ Kilkanaście minut później ~~

Brunet otworzył przede mną drzwi i przepuścił w wejściu.
- Li prawdziwy z Ciebie gentelman
- Nie przesadzajmy. Chcesz coś do picia?
- Herbatę - Liam zniknął za drzwiami do kuchni. Rozglądnęłam się troch po salonie. Stos szkła i rozbitych zdjęć. Zaczęłam zbierać szkło i ramki. Kiedy podnosiłam już piętnastą, usłyszałam zbliżające się kroki.
- Zostaw to. Ja to pozbieram...
- Kiedy Li?
- Później - odłożyłam ramki na półki i podeszłam do Daddy'ego. Delikatnie dotknęłam jego ramienia.
- Liam wiesz że nie możesz wiecznie rozpaczać po niej. Wiem że jesteś zawiedziony i kochasz ją ale musisz pogodzić się z tym że ona Cię zraniła. Pogodzić się z tym że już jej nie ma. Rozumiem potrzebujesz czasu. Stracenie ukochanej i dziecka w jednym dniu jest okropne ale Li. Jesteś przystojny, mądry, fajny i w ogóle. Znajdziesz sobie inną. Wartą Ciebie, która nie będzie miała przed Tobą żadnych tajemnic i będzie Cię bezgranicznie kochać a ty będziesz kochać ją. Da Ci dzieci. Ożenisz się z nią i razem się zestarzejecie. Nie możesz się tu zamknąć i rozpaczać. Zamknij ten rozdział w życiu i ruszaj dalej a znajdziesz swoją najprawdziwszą i najwspanialszą drugą połówkę - popatrzyłam się w jego oczy. Były strasznie smutne ale były też w nich iskry nadziei na lepsze jutro.
- Soph ja...ja nie wiem co powiedzieć
- Nic nie mów. Tylko zdaj sobie sprawę z tego że wiecznie żyć nie będziesz. Nie chcę żebyś był nieszczęśliwy. Znajdziesz szczęście ale nie użalaj się nad Sophią
- Dziękuję - chłopak mnie mocno przytulił.
- Nie ma za co Li

~~ Rano ~~

Otworzyłam drzwi od domu i po cichu weszłam do salonu. Nie było nic słychać więc Lou musiał jeszcze spać. Na palcach wspięłam się do naszej sypialni i zobaczyłam go w samych bokserkach jak szperał po szafie. Wyglądał cholernie dobrze. Miał roztrzepane włosy, kilku dniowy zarost, zaspane oczy i tą bardzo umięśnioną klatę. Zaczęłam się ślinić. Znaczy tak w przenośni. Po jakichś pięciu minutach zauważył moją obecność.
- Wyglądasz tak bardzo seksownie - przygryzłam wargę.
- Ty też jesteś bardzo seksowna - podszedł do mnie i namiętnie pocałował.
- Tęskniłam
- Ja też i to bardzo mocno

1 komentarz: