- Tęskniłem za Tobą - powiedział bawiąc się kosmykami moich włosów - powiedz mi dlaczego wtedy uciekłaś?
- Nie chciałam żebyś przeze mnie cierpiał
- Cierpiałem gdy nie było cię obok - cmoknęłam go w nos - a gdzie jest dziecko? - zesztywniałam. Nie wiedział. Nie powiedziałam mu
- Po...poroniłam - wyszeptałam i ze łzami przytuliłam się do niego.
- Co? Ale jak?
- Gdyby mnie nie zdradził nie doszłoby do tego. Załamałam się i przez ten stres poroniłam. Już w drugim miesiącu. Ale bałam się tu przyjechać. Nie chciałam żebyś myślał że nie mam do kogo iść i że przyszłam do ciebie bo on mnie nie chciał
- Nie płacz skarbie. To nie jest twoja wina. Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie. Proszę nie płacz - otarł łzy spływające po moich policzkach - piękne dziewczyny nie mogą płakać i się smucić - pocałował mnie w czoło - nie zamartwiaj się. Będzie dobrze. Nie pozwolę żeby stała ci się jeszcze jakaś krzywda
- Dziękuję Lou że się mną przejmujesz. Doceniam to
- Dla mojej księżniczki zrobię wszystko
- Kocham cię
- Ja ciebie też skarbie
~~ Rano ~~
U Tomlinsona zostałam do ranka. Nie miałam siły włóczyć się w nocy po niebezpiecznym mieście. Czułam się tak jak wcześniej. Kochana przez inną osobę. Dalej nie wiem po co wyjechałam z Europy. Byłam strasznie głupia. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Skrzywdziłam Lou który teraz gdy śpi wygląda tak niewinnie. Jak aniołek. W takim aniołku się zakochałam. Delikatnie pogłaskałam go po policzku. Chłopak się uśmiechnął i złapał moją dłoń.
- To nie fair! Nie spałeś - dźgnęłam go palcem w policzek a on mnie pocałował i się na mnie położył. No nie żeby mi się nie podobało ale piórkiem to on nie jest.
- Lou gnieciesz mnie - zepchnęłam go z siebie a sama przez nieuwagę spadłam z wysokiego łóżka. Chłopak głośno się zaśmiał.
- Co się śmiejesz? To wszystko twoja wina - udałam obrażoną i wturlałam się z powrotem na łóżko. Leżałam odwrócona do niego plecami a on jeździł palcem po moim kręgosłupie. Kiedy pocałował mnie w ramie przez moje ciało przeszły przyjemne ciarki. Odwróciłam się do niego przodem.
- Co ty robisz?
- Próbuję cię do siebie przekonać
- A to niby czemu?
- Bo jesteś na mnie obrażona że moją winą jest to że sama z siebie spadłaś z łóżka
- Nie prawda gdybyś na mnie nie leżał to by do tego nie doszło
- Kochanie wiem że to nie moja wina
- Ja myślę inaczej Tomlinson - przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze. Nagle zadzwonił telefon. To był James Niechętnie odebrałam.
- Halo?
- Soph gdzie ty jesteś?
- A co cię to obchodzi?
- Martwię się. Słyszałem że wyjechałaś
- Tak wyjechałam jak najdalej od ciebie. Nie musisz się martwić czuję się świetnie bez ciebie - szybko powiedziałam i równie szybko się rozłączyłam.
- To on?
- Tak. Mam go dość. Przydałyby się wakacje
- To kiedy jedziemy?
- Jak to my? Ja jadę ty masz trasę niedługo - posłałam mu całuska w powietrzu i poszłam do łazienki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Elo elo ziomki! To ja i kolejny rozdział. Może trochę krótki ale wole tak ponieważ chce was trochę potrzymać z ciekawością co do następnego rozdziału który pojawi się jutro :* Do zobaczenia /Swe Et
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz