sobota, 31 maja 2014

Rozdział 71

Mimowolnie rozpłakałam się. Sama nie wiem dlaczego. Może było mi to potrzebne? Nie wiem. Ocierałam łzy ale one z podwojoną siłą wracały. Może to ze szczęścia? Może ze smutku?
- Co się stało? - szatyn podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Nie wiem. Myślałam o Tobie i się popłakałam - uśmiechnęłam się do niego.
- Ale to ze szczęścia czy z innego powodu?
- Tego też nie wiem - tym razem to on się do mnie uśmiechnął.
- Chodź ze mną
- Ale gdzie?
- Niespodzianka - Louis pociągnął mnie za rękę na dwór. Nie wiem o co mu chodziło. Ale po mimo tego że nie lubię niespodzianek to zainteresowało mnie to gdzie prowadzi mnie chłopak. Nagle się zatrzymał.
- Co jest? - zapytałam zdezorientowana.
- Widzisz to miasteczko?
- Tak
- Właśnie tam cię zabieram
- Ale po co?
- Dowiesz się na miejscu

                                                                    ***

- No i po co tu jesteśmy?
- Bo chciałem ci kogoś pokazać - szczęka mi opadła jak mi pokazał o kogo chodzi.
- Po co?
- Myślałaś że ja nie wiem kto wtedy przyszedł?
- Louis nie chciałam ci mówić żebyś zły na mnie nie był
- Ale coś ci nie wyszło
- Nawet teraz musisz robić takie coś? Ja chcę dobrze. Nie chcę go znać, wywalam go z domu i mówię żeby więcej nie wracał a ty robisz mi aferę bo cię okłamałam byś nikomu krzywdy nie zrobił. Wiesz co? Nie chcę znać takich osób - wyrzuciłam to z siebie i odeszłam. Nie mam zamiaru go przepraszać. Nie po takim czymś. Wróciłam do domu i zamknęłam się w sypialni. Nie obchodzi mnie co ze sobą zrobi. Mam go gdzieś. Usłyszałam dźwięk trzaskających drzwi. No nie. Miałam cichą nadzieję że dzisiaj do już nie zobaczę. Odsunęłam się od ściany i położyłam się na łóżku. Co ja takiego zrobiłam światu że mnie nienawidzi. Przecież wszystko robię dobrze. Tylko chyba nikt nie może tego docenić.
- Soph...
- Nie odzywaj się jeśli znowu masz mi robić afery o byle co
- Nie ja chciałem przeprosić - otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego.
- Wiesz ja nie chcę twoich przeprosić. Już tyle razy mnie przepraszałeś że teraz mi się odechciewa - wyminęłam go i poszłam do kuchni. Kiedy odwracałam się w stronę drzwi szatyn posadził mnie na blacie i wpił się w moje wargi.

Odwzajemniłam to pomimo tego że w tej chwili byłam zła.
- Proszę wybacz mi - pokiwałam przecząco głową i poszłam z powrotem do sypialni.

                                                                     ***

Dzisiaj nie obudziłam się sama tylko ktoś mnie obudził.

- A to za co?
- Za to że ci tą małą aferkę zrobiłem
- Małą?
- Dobra dużą. To co wybaczysz mi?
- Jeszcze się zastanowię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz