sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 83

Dzisiaj jest 3 dzień odkąd nie palę i buzuje we mnie jak w ulu. Chodzę wściekła na cały świat. Louisowi rozwaliłam już pół domu. Nigdzie nie mogę zagrzać miejsca ciągle chodzę i coś rozwalam. A szatyn to znosi ze spokojem. Co też mnie już strasznie wkurza.
- Soph... - stanął na przeciw mnie. Trochę za blisko ale spróbuję się powstrzymać przed zabiciem go. Zbliżył się jeszcze bardziej. Jego oczy były takie spokojne a w moich była nienawiść i ogień. Nie bał się mnie. Nie wytrzymałam. Moja ręka ruszyła w kierunku jego delikatnej twarzy. Złapał ją zanim mu coś zrobiłam. Obezwładnił mnie tak bym nic mu nie zrobiła. Czyli wisiałam jakieś paręnaście centymetrów nad podłogą. A on cierpliwie mnie trzymał i czekał aż się uspokoję. Kiedy już wiedział że już mu nic nie zrobię postawił mnie do pionu. Zaczęłam się trząść i płakać. Stałam się bezdusznym potworem.
- Louis ja..ja przepraszam nie panuję nad tym - mówiłam przez łzy. Szatyn tylko mnie przytulił, bez nie potrzebnych słów. Dziękowałam mu w duchu że jest przy mnie. Spojrzałam na niego. Był zmartwiony. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Halo?
- Sophie gdzie jesteś? - matko. Wpadłam.
- Ja jestem na spacerze
- Tak długo?
- James skarbie przecież wiesz że rzucam palenie muszę odreagować bo chodzę zła jak osa. Nie chcę ci nic zrobić
- No dobrze. Ale wracaj szybko
- Obiecuję
- Kocham cię
- Ja ciebie też. Pa
- Cześć - rozłączyłam się. Upadłam na kolana i schowałam twarz w dłonie. Co ja mu powiem? Będzie załamany. Ja też. Kocham go ale Lou. Jak ja mam wybrać? Przecież oni są dla mnie bardzo ważni.
- Co jest?
- Wszystko! - wydarłam się na niego. Moje nieopanowanie wróciło. - Ty nic nie wiesz! Ty nie wyobrażasz sobie jak ja się czuję! Co ja mam powiedzieć?! Przecież kocham go! Po to się wyszłam za niego by go kochać a nie zdradzać! Jestem idiotką. Nie mogę wybrać. No nie mogę! Jestem zła na siebie! Ty mnie nie zrozumiesz w tej sytuacji! - wstałam i wybiegłam z domu chłopaka. Nie wytrzymałam ze swoją złością. Biegłam do hotelu w którym teraz zamieszkuję. Po drodze wpadłam na kogoś.
- Prze...przepraszam - spojrzałam w górę i kogo zobaczyłam?
- Sophie? Co się stało? Gdzie ty byłaś? Wszyscy się martwili
- Cześć Liam - spuściłam wzrok. Nie mogłam nikomu spojrzeć w oczy w tej chwili. Podszedł bliżej. - Proszę odsuń się. Ja teraz nie panuję nad sobą - był zdezorientowany ale posłuchał.
- Wpadnij do nas. Sophia tęskniła, wszyscy tęsknili
- Dobrze - złamałam się - Przyjdę jak tylko będę mogła. Tylko nikomu nic nie mów. Nie chcę na razie nie potrzebnych telefonów i pytań
- Obiecuję
- Dziękuję. W takim razie do zobaczenia - posłałam mu nie wyraźny uśmiech.
- Cześć - wyminęłam go i szybkim krokiem ruszyłam w swoją stronę. Kiedy weszłam do pokoju James patrzył na mnie z wielką troską.
- Wszystko ok?
- Nie nic nie jest ok - warknęłam przez zaciśnięte zęby powstrzymując nie potrzebne krzyki. Kolejne łzy spłynęły po moich policzkach. Chłopak chwilę potem był przy mnie i powstrzymywał moją furię. Przytulał mnie chodź waliłam w jego klatkę pięściami i mówiłam wręcz wydzierałam się by mnie zostawił w spokoju. On się nie poddawał. Uspokajał mnie do póki się nie zmęczyłam i opadłam z sił w jego silnych ramionach. Ten wielki gest jeszcze bardziej mi zaszkodził. Wiedziałam że nie mogę złamać mu serca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nadjechała ciuchcia z rozdzialikiem. I wiem jestem walnięta <3

1 komentarz:

  1. Tak jesteś,ale w pozytywnym słowa tego znaczeniu
    Czekam na nexta
    Patifun123 :) <3

    OdpowiedzUsuń