piątek, 27 czerwca 2014
Przepraszam
Droga społeczności. Nie chcę was zasmucać ale jednak muszę. Z tej racji że 27.06.14r pożegnałam się z moją ukochaną klasą :'( i bardzo za nimi tęsknię nie będę pisała rozdziałów. Naprawdę przepraszam ale zrozumcie to dla mnie wielka strata. Bardzo ich kocham i nie chciałam by ta chwila kiedyś nastąpiła. Więc mam nadzieję na zrozumienie. Tak więc do zobaczenia. Już mówię że po jakimś czasie będę dodawała rozdziały
czwartek, 26 czerwca 2014
Co tam?
Hejka. Mam do was pytanie. Z tej racji że uwielbiam Mundial ( Love Neymar Jr <3 ) chciałabym napisać imagina o którymś z piłkarzy. Ale chcę byście wy powiedzieli mi o jakim. Czekam do niedzieli na komentarze z imionami lub nazwiskami piłkarzy. Ave ja!!!
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Rozdział 78
Wiem jestem okropnym człowiekiem!!!! :( Nie mogłam dodawać za bardzo rozdziałów bo mi internet zaczął mulić i godzinę mijało zanim mi się wybrana strona włączyła. Więc przepraszam i oto kolejny rozdział. Ave ja! I miłego czytania. :)
Ten rozdział dedykuję Anonimowi który napisał imagin z miłością do dzieci :)
~~ Sen ~~
Porodówka:
- Dalej skarbie uda ci się. Jeszcze trochę
- Louis co by się nie stało zajmij się dzieckiem i nie pozwól by ktoś je skrzywdził - nie dano dowiedziałem się że moja Sophie jest chora na raka i w każdej chwili może umrzeć. Boje się tego dnia. Nie chcę żeby nastąpił.
~~ Godzina później ~~
Wywalili mnie z sali bo coś złego się zadziało. Chwilę potem wyszedł lekarz.
- Co z nimi? - zapytałem zdenerwowany.
- Dziecko jest zdrowe..
- A co z Sophie?
- Pańska narzeczona nie żyje. Przykro mi
- Nie to nie możliwe. Nie tak nie może być - moje oczy zrobiły się mokre. Dlaczego ten dzień nastąpił? Przecież miało być inaczej.
- Louis, Louis, Louis obudź się! Louis
~~ Rzeczywistość oczami Sophie ~~
- Louis obudź się! - szatyn ocknął się i wstał.
- Co się stało? Jęczałeś, nie mogłeś spokojnie leżeć i jesteś cały spocony
- Muszę wyjść się przewietrzyć
- Ale jest 3.00 w nocy
- Soph ja muszę
- Dobrze tylko uważaj
- Obiecuję - pocałował mnie i wyszedł.
~~ Oczami Louisa ~~
Musiałem wyjść. Chcę sobie to wszystko ułożyć. A jeśli to jakaś przepowiednia? Nie na pewno nie. Nie mogę wierzyć w takie rzeczy. Poplątałem się tak jeszcze przez godzinę i wróciłem. Po cichu wszedłem do domu by nie budzić Sophie.
- O jesteś
- Czemu nie śpisz?
- Czekałam na ciebie
- Soph...
- Louis co się stało? Nigdy nie byłeś taki wystraszony. Wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć
- Skarbie to nie takie łatwe. Po prostu nie chcę cię stracić na zawsze
- Hej ale przecież mnie nie stracisz. Nic takiego się nie stanie
~~ Oczami Sophie ~~
- A jak stracę przez swoją głupotę?
- To zastanowię się czy ci wybaczyć - posłałam mu uśmiech.
- Chodź spać bo nie wstaniesz - wzięłam go za rękę i pociągnęłam na górę.
~~ Koło 9.00 ~~
Obudziłam się w jego ciepłych ramionach. Chciałam tak zostać dłużej ale niespodziewanie ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Wstałam nie budząc Lou, przebrałam się w jakieś ciuchy i zeszłam na dół. Przecierając oczy otwarłam drewnianą barierę.
- O co chodzi?
- Gdzie jest Louis?
- Nie ma
- A gdzie jest?
- Nie wiem. Jak mnie obudziliście to go już nie było. A co?
- Mamy ważną sprawę
- Jak ważną?
- Bardzo
- Czekajcie tu - odwróciłam się na pięcie i poszłam do sypialni. Podeszłam do szatyna i zaczęłam nim lekko potrząsać.
- Kochanie twoi poirytowani kumple przyszli. Z ważną sprawą
- Jak bardzo ważną?
- Bardzo ważną - odwrócił się do mnie.
- To powiedz im żeby przyszli później
- Dobra - opuściłam sypialnię i wróciłam do gości.
- Pan Tomlinson nie przyjmuję teraz. Proszę wrócić później - chłopcy porozumieli się wzrokowo i wzięli mnie na ręce.
- Proszę nie - otworzyli drzwi tarasowe i skierowali się do basenu. Chwilę później byłam cała mokra.
- Jeśli Louis zaraz tu nie zejdzie to zrobimy z nim to samo
- A idźcie - po kilku minutach chłopak był koło mnie czyli w wodzie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemaaaa! Wiem wieśniacki ten rozdział!!! Ughhh pisać nie potrafię. Ale teraz mam ważne pytanko. Kto ogląda Mundial 2014? I kto jest za kim? Ja za Brazylią ( Neymar Jr <3 ) :) Ave ja!!! I miłego zostawiania komentarzy!!! :)
Ten rozdział dedykuję Anonimowi który napisał imagin z miłością do dzieci :)
~~ Sen ~~
Porodówka:
- Dalej skarbie uda ci się. Jeszcze trochę
- Louis co by się nie stało zajmij się dzieckiem i nie pozwól by ktoś je skrzywdził - nie dano dowiedziałem się że moja Sophie jest chora na raka i w każdej chwili może umrzeć. Boje się tego dnia. Nie chcę żeby nastąpił.
~~ Godzina później ~~
Wywalili mnie z sali bo coś złego się zadziało. Chwilę potem wyszedł lekarz.
- Co z nimi? - zapytałem zdenerwowany.
- Dziecko jest zdrowe..
- A co z Sophie?
- Pańska narzeczona nie żyje. Przykro mi
- Nie to nie możliwe. Nie tak nie może być - moje oczy zrobiły się mokre. Dlaczego ten dzień nastąpił? Przecież miało być inaczej.
- Louis, Louis, Louis obudź się! Louis
~~ Rzeczywistość oczami Sophie ~~
- Louis obudź się! - szatyn ocknął się i wstał.
- Co się stało? Jęczałeś, nie mogłeś spokojnie leżeć i jesteś cały spocony
- Muszę wyjść się przewietrzyć
- Ale jest 3.00 w nocy
- Soph ja muszę
- Dobrze tylko uważaj
- Obiecuję - pocałował mnie i wyszedł.
~~ Oczami Louisa ~~
Musiałem wyjść. Chcę sobie to wszystko ułożyć. A jeśli to jakaś przepowiednia? Nie na pewno nie. Nie mogę wierzyć w takie rzeczy. Poplątałem się tak jeszcze przez godzinę i wróciłem. Po cichu wszedłem do domu by nie budzić Sophie.
- O jesteś
- Czemu nie śpisz?
- Czekałam na ciebie
- Soph...
- Louis co się stało? Nigdy nie byłeś taki wystraszony. Wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć
- Skarbie to nie takie łatwe. Po prostu nie chcę cię stracić na zawsze
- Hej ale przecież mnie nie stracisz. Nic takiego się nie stanie
~~ Oczami Sophie ~~
- A jak stracę przez swoją głupotę?
- To zastanowię się czy ci wybaczyć - posłałam mu uśmiech.
- Chodź spać bo nie wstaniesz - wzięłam go za rękę i pociągnęłam na górę.
~~ Koło 9.00 ~~
Obudziłam się w jego ciepłych ramionach. Chciałam tak zostać dłużej ale niespodziewanie ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Wstałam nie budząc Lou, przebrałam się w jakieś ciuchy i zeszłam na dół. Przecierając oczy otwarłam drewnianą barierę.
- O co chodzi?
- Gdzie jest Louis?
- Nie ma
- A gdzie jest?
- Nie wiem. Jak mnie obudziliście to go już nie było. A co?
- Mamy ważną sprawę
- Jak ważną?
- Bardzo
- Czekajcie tu - odwróciłam się na pięcie i poszłam do sypialni. Podeszłam do szatyna i zaczęłam nim lekko potrząsać.
- Kochanie twoi poirytowani kumple przyszli. Z ważną sprawą
- Jak bardzo ważną?
- Bardzo ważną - odwrócił się do mnie.
- To powiedz im żeby przyszli później
- Dobra - opuściłam sypialnię i wróciłam do gości.
- Pan Tomlinson nie przyjmuję teraz. Proszę wrócić później - chłopcy porozumieli się wzrokowo i wzięli mnie na ręce.
- Proszę nie - otworzyli drzwi tarasowe i skierowali się do basenu. Chwilę później byłam cała mokra.
- Jeśli Louis zaraz tu nie zejdzie to zrobimy z nim to samo
- A idźcie - po kilku minutach chłopak był koło mnie czyli w wodzie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemaaaa! Wiem wieśniacki ten rozdział!!! Ughhh pisać nie potrafię. Ale teraz mam ważne pytanko. Kto ogląda Mundial 2014? I kto jest za kim? Ja za Brazylią ( Neymar Jr <3 ) :) Ave ja!!! I miłego zostawiania komentarzy!!! :)
piątek, 20 czerwca 2014
Hejka
Em słuchajcie nie mam pomysłów na następny rozdział. Więc zrobimy tak każdy kto mi pomoże dostanie dedykowany rozdział specjalnie dla niego. Ave ja i pomocy!!!
Dzisiaj!
Dzisiaj dodaję kolejnego rozdzialika!!! Więc czekajcie do 21.00. Na pewno do tego czasu pojawi się kolejny rozdział. Ave Ja!!!! Buahahahahaha :)
niedziela, 15 czerwca 2014
Imagin z okazji Mundialu
Hahaha po przeczytaniu tego imagina padniecie ze śmiachu jak ja.
Powoli się zaczyna a strach coraz mocniej rośnie. Bycie jedyną dziewczyną która robi triki z piłką na najwyższej scenie nie jest łatwe. Mam do tego być okrążona przez najlepszych piłkarzy takich jak: Eto'o czy Neymar. Ahh Neymar. Moja miłość ale jak zwykle nie szczęśliwa. Dobra nie ma czasu na rozmyślanie. W głośnikach rozbrzmiewa " We Are One " a wszyscy są już na scenie trzeba wyjść. Raz kozie śmierć. Po chwili nie było aż tak tragicznie jak mi się wydawało. Kiedy piosenka się skończyła zeszłam i od razu koło mnie znalazła się Eliza.
- Byłaś świetna. Gratuluję
- Dzięki - w pewnym momencie podszedł do nas Marcelo i podał mi kartkę a następnie poszedł sobie jakgdyby nigdy nic.
" Bądź za chwilę przy głównym wejściu "
- Co to?
- A nic takiego - przebrałam się i poszłam. Nie musiałam długo czekać.
- Widzę że przyszłaś
- Coś się stało?
- Tak. Serce zaczęło mi bić dla ciebie
- Co?
- To że po mimo cię nie znam to już wiem że się w tobie zakochałem
- Ale... - Przerwał mi wpijając się w moje wargi. Odsunął się i posłał mi szeroki uśmiech.
- A więc jestem Neymar
- A ja jestem Sophie - po przedstawieniu się znowu mnie pocałował tylko raźniej.
Powoli się zaczyna a strach coraz mocniej rośnie. Bycie jedyną dziewczyną która robi triki z piłką na najwyższej scenie nie jest łatwe. Mam do tego być okrążona przez najlepszych piłkarzy takich jak: Eto'o czy Neymar. Ahh Neymar. Moja miłość ale jak zwykle nie szczęśliwa. Dobra nie ma czasu na rozmyślanie. W głośnikach rozbrzmiewa " We Are One " a wszyscy są już na scenie trzeba wyjść. Raz kozie śmierć. Po chwili nie było aż tak tragicznie jak mi się wydawało. Kiedy piosenka się skończyła zeszłam i od razu koło mnie znalazła się Eliza.
- Byłaś świetna. Gratuluję
- Dzięki - w pewnym momencie podszedł do nas Marcelo i podał mi kartkę a następnie poszedł sobie jakgdyby nigdy nic.
" Bądź za chwilę przy głównym wejściu "
- Co to?
- A nic takiego - przebrałam się i poszłam. Nie musiałam długo czekać.
- Widzę że przyszłaś
- Coś się stało?
- Tak. Serce zaczęło mi bić dla ciebie
- Co?
- To że po mimo cię nie znam to już wiem że się w tobie zakochałem
- Ale... - Przerwał mi wpijając się w moje wargi. Odsunął się i posłał mi szeroki uśmiech.
- A więc jestem Neymar
- A ja jestem Sophie - po przedstawieniu się znowu mnie pocałował tylko raźniej.
środa, 11 czerwca 2014
Anglik
Siema ludzie. Z tej racji że mam dodatkowy angielski dodaję imagina pojedynczego odbiegającego od całego bloga do tego po angielsku. Więc włączać tłumacze i brać w ręce słowniki bo dzisiaj angielski dzień. Ave ja i czytajcie oraz komentujcie. Zaczynam :)
- You did it again!
- Sophie this isn't what you think. I will explain this to you
- What will you explain to me?!
- MODEST told me!
- Why must I believe you?!
- Because I love you!
- Really? If you love me you wouldn't agree
- You think that I wanted this?
- Why?
- They forced me to this
- Why must I think that you don't lie?
- Sophie because I don't want to hurt you. Please give me last chance - in his eyes to be seen hope.
- Louis this isn't so easy
- I know. But you are my air. I can't live without you. Please this will not happen again - I must think over this.
- Please give me time'
- Ok. How much you want
- Thank you
Two weeks later:
- I thought it over and I decided that I forgave you
- Really?
- Yes - Louis hugged me hard.
- Thank you Sophie. I love you
- I love you too - softly join our lips in passionate kiss.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co jak tam wrażenia? Wiem głupie to! Ale cóż uczę się angielskiego by uciec z Polski do Anglii. Wiecie chcę tam zamieszkać. Nie to że nie lubię mojego kraju tylko że czuję się jakbym nie była stąd tylko z innego miejsca. A z resztą mam nadzieję że sobie to przetłumaczycie. Do zoba Ave ja mój ludu drogi! :)
- You did it again!
- Sophie this isn't what you think. I will explain this to you
- What will you explain to me?!
- MODEST told me!
- Why must I believe you?!
- Because I love you!
- Really? If you love me you wouldn't agree
- You think that I wanted this?
- Why?
- They forced me to this
- Why must I think that you don't lie?
- Sophie because I don't want to hurt you. Please give me last chance - in his eyes to be seen hope.
- Louis this isn't so easy
- I know. But you are my air. I can't live without you. Please this will not happen again - I must think over this.
- Please give me time'
- Ok. How much you want
- Thank you
Two weeks later:
- I thought it over and I decided that I forgave you
- Really?
- Yes - Louis hugged me hard.
- Thank you Sophie. I love you
- I love you too - softly join our lips in passionate kiss.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co jak tam wrażenia? Wiem głupie to! Ale cóż uczę się angielskiego by uciec z Polski do Anglii. Wiecie chcę tam zamieszkać. Nie to że nie lubię mojego kraju tylko że czuję się jakbym nie była stąd tylko z innego miejsca. A z resztą mam nadzieję że sobie to przetłumaczycie. Do zoba Ave ja mój ludu drogi! :)
niedziela, 8 czerwca 2014
Rozdział 77
- Halo?
- Cześć Sophie
- Hej. Co się stało?
- Tak. Pamiętasz nie pożegnałaś się z fanami
- Wiem i co w związku z tym?
- Chciałbym żebyś pojechała z One Direction w trasę i na każdym ich koncercie żegnała swoich fanów
- Nie ma problemu
- Ok Louis ci wszystko powie jak wróci
- No dobra. Mam przyjść czy coś?
- Tak. Przyjdź jutro koło 15.00
- Ok. W takim razie do jutra
- Cześć
Koło 20.00:
- Hej skarbie. Mam dla ciebie wiadomość
- Jaką?
- Simon zaproponował ci wyjazd z nami w trasę i pożegnanie się ze swoimi fanami
- Serio? - udawałam zaskoczoną.
- No. I jak zgadzasz się?
- Oczywiście - szatyn wyciągnął do mnie ręce i chciał żebym się przytuliła.
- Cieszę się że będę miał cię przy sobie przez ten czas
- Ja też się cieszę - pocałował mnie w czoło i pogładził po poliku.
- Idziemy?
- Gdzie?
- Na spacer
- Czemu nie - uśmiechnęłam się do niego. Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy. W drodze cały czas rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Uśmiech wcale nie znikał z mojej twarzy. Wiedział jak mnie rozśmieszyć. Ale w chwili gdy coś mi się przypomniało od razu cała radość znikła. Uświadomiłam sobie że muszę mu powiedzieć.
- Co jest? - zauważył moje lekkie zdenerwowanie.
- Louis słuchaj muszę ci coś powiedzieć
- Co?
- Bo Ri...Riker to n..nie był t...twój syn
- CO?! - momentalnie puścił moją dłoń.
- To było dziecko gwałtu. Dziecko m....mojego brata. Przepraszam że dopiero teraz ci powiedziałam - po ostatnich słowach spuściłam głowę a łzy swobodnie kapały na moje buty.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie.. nie chciałam żebyś był zły
- Za co miałbym być zły? Nie jestem zły. Dziękuję że mi powiedziałaś - lazurowooki przytulił mnie mocno. Teraz tego potrzebowałam i to bardzo.
- Kocham cię - szepnęłam przez łzy.
- Ja ciebie też
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł!!! Jeśli myślicie że ten rozdział jest tą niespodziewaną niespodzianką to się mylicie. Tą niespodzianką jest to że Sophie wcale nie ożeniła się z Louisem. To był tylko sen. Chciałam was tylko zmylić. Rozdział ślubny pojawi się niedługo. Kocham was! Kolejny rozdzialik pojawi się jutro lub dopiero pojutrze. Ave ja i miłego zdziwionka <3 A ta na marginesie ten rozdział jest strasznie wieśniacki
- Cześć Sophie
- Hej. Co się stało?
- Tak. Pamiętasz nie pożegnałaś się z fanami
- Wiem i co w związku z tym?
- Chciałbym żebyś pojechała z One Direction w trasę i na każdym ich koncercie żegnała swoich fanów
- Nie ma problemu
- Ok Louis ci wszystko powie jak wróci
- No dobra. Mam przyjść czy coś?
- Tak. Przyjdź jutro koło 15.00
- Ok. W takim razie do jutra
- Cześć
Koło 20.00:
- Hej skarbie. Mam dla ciebie wiadomość
- Jaką?
- Simon zaproponował ci wyjazd z nami w trasę i pożegnanie się ze swoimi fanami
- Serio? - udawałam zaskoczoną.
- No. I jak zgadzasz się?
- Oczywiście - szatyn wyciągnął do mnie ręce i chciał żebym się przytuliła.
- Cieszę się że będę miał cię przy sobie przez ten czas
- Ja też się cieszę - pocałował mnie w czoło i pogładził po poliku.
- Idziemy?
- Gdzie?
- Na spacer
- Czemu nie - uśmiechnęłam się do niego. Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy. W drodze cały czas rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Uśmiech wcale nie znikał z mojej twarzy. Wiedział jak mnie rozśmieszyć. Ale w chwili gdy coś mi się przypomniało od razu cała radość znikła. Uświadomiłam sobie że muszę mu powiedzieć.
- Co jest? - zauważył moje lekkie zdenerwowanie.
- Louis słuchaj muszę ci coś powiedzieć
- Co?
- Bo Ri...Riker to n..nie był t...twój syn
- CO?! - momentalnie puścił moją dłoń.
- To było dziecko gwałtu. Dziecko m....mojego brata. Przepraszam że dopiero teraz ci powiedziałam - po ostatnich słowach spuściłam głowę a łzy swobodnie kapały na moje buty.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Nie.. nie chciałam żebyś był zły
- Za co miałbym być zły? Nie jestem zły. Dziękuję że mi powiedziałaś - lazurowooki przytulił mnie mocno. Teraz tego potrzebowałam i to bardzo.
- Kocham cię - szepnęłam przez łzy.
- Ja ciebie też
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł!!! Jeśli myślicie że ten rozdział jest tą niespodziewaną niespodzianką to się mylicie. Tą niespodzianką jest to że Sophie wcale nie ożeniła się z Louisem. To był tylko sen. Chciałam was tylko zmylić. Rozdział ślubny pojawi się niedługo. Kocham was! Kolejny rozdzialik pojawi się jutro lub dopiero pojutrze. Ave ja i miłego zdziwionka <3 A ta na marginesie ten rozdział jest strasznie wieśniacki
Dzisiaj!!
Włala! To sem ja! Na dzisiaj zapraszajcie kolegów, koleżanki, rodziny i zwierzaki bo dzisiaj dodaję kolejnego rozdziała a pod nim będzie napisana bardzo ważna informacja dla was dotycząca kilku rozdziałów więc pewnie was bardzo to zadziwi. Do godziny 20.00 czasu angielskiego ( czyli u nas do 21.00 ) rozdzialik pojawi się na blogu. Ave ja i miłejgo świętowania <3
sobota, 7 czerwca 2014
Jutro!!!
Heji mój ludu. Wiecie jak was kocham? NIE? To już wiecie. A więc do rzeczy z tej pięknej racji że akurat dzisiaj zachciało mi się obglądać " This Is Us " :3 więc pięknego, piękniusiego i kochanego rozdzialika dodam JUTYRO!! Tylko macie mi przeczytać. Już was ludzie raz straciłam nie chcę i kolejny. A więc Ave ja i dobrych JEDNOKIERUNKOWYCH snów wam życzę. Bay ludu mój <3
piątek, 6 czerwca 2014
Rozdział 76
Obudziłam się tak samo jak zasnęłam. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam się wyplątywać z jego ramion. Jak już mi się udało poszłam do łazienki by się przebrać. Kiedy moje czynności w łazience były skończone zeszłam do kuchni gdzie zaczęłam robić śniadanie. Chwilę potem poczułam ręce oplatające moją talię. Chłopak przycisnął mnie do siebie i położył głowę na moim ramieniu.
- Hej skarbie. Jak się spało?
- Nie najgorzej a tobie?
- Jak jesteś koło mnie zawsze najlepiej - na moje poliki wpłynęły czerwone wypieki. Odwróciłam się do niego i złożyłam delikatny pocałunek na nosie. Cały czas nie widziałam twarzy ukochanego. Kiedy po jakichś kilku minutach ją ujrzałam przeraziłam się - wtedy sen się urwał. Po wyplątaniu się z ramion Lou poszłam do kuchni. Jeszcze raz przeanalizowałam swój sen. Dlaczego mi się Dave śnił. No dlaczego? Przecież ja nie chcę go znać. Nie chcę go widzieć. Co jest ze mną nie tak?
- Skarbie dlaczego nie śpisz? - zapytał szatyn przecierając zmęczone oczy.
- Miałam zły sen
- A co się w nim takiego stało?
- Ta nie chcesz wiedzieć
- Chodź - wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął czekać.
- No to możesz mówić
- Ok - położyłam mu się na nogach i spojrzałam w te jego piękne oczy.
- Mów
- No więc wstałam i poszłam do kuchni by zrobić śniadanie i zszedł jakiś chłopak a ja nie widziałam jego twarzy no i mnie przytulała i takie tam a ja cały czas myślałam że to jesteś ty. Ale no okazało się że to nie ty tylko Dave. Happy? Już wiesz co chciałeś wiedzieć?
- Serio? Na lepsze sny cię nie stać?
- Dziękuję - udałam obrażoną i zaczęłam wstawać kiedy on mnie pocałował.
- A to za co? - zapytałam zdziwiona kiedy się ode mnie oderwał.
- Za to że kochasz takiego wariata jakim jestem
- Powinnam dostać nagrodę za najbardziej wytrzymałą
- Też cię bardzo kocham
- No wiem - powiedział i posłał mi ten swój kochany uśmiech, który tak uwielbiam.
- Jesteś uroczy jak się uśmiechasz
- Ty też jesteś
- A tak w ogóle to ty mnie kochasz?
- No oczywiście. Jakbym cię nie kochał to teraz by mnie tu nie było
- Wiem. Ale czasem mam takie wrażenie że coś jest nie tak jak powinno
- Jest dobrze. I tak już zostanie
- A jak nie będzie dobrze? Jak stracę jeszcze kogoś? Jak zachoruję czy coś w tym stylu?
- Pamiętaj że zawsze mamy siebie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeej!! To sem ja Swe Et wasza tępa pisarka co jest big neandertalczykiem. Nie dobra teraz na poważnie :D Dzisiaj jak wiecie jest 6 czerwca i ja zapytuję się kto dzisiaj został pocałowany? ( tylko mi się tu przyznać! ) Mimo iż dzisiaj jest dzień pocałunku nie robię całuśnego rozdzialiku. Serio jak mi tego nie skomentujecie dzisiaj to normalnie przysięgam że znajdę i zmuszę do napisania swojej opinii! :) Czekam na te dobre i na te złe. Z tej strony szanowny neandertalczyk Swe Et. Do zobaczenia mój ludu. Ave. Aha i jeśli ktoś ma zły humorek proponuję wam włączyć sobie Kabaret Neo Nówka - Niebo. Mówię wam śmiechu warte. A teraz na koniec AVE JA! Haha
- Hej skarbie. Jak się spało?
- Nie najgorzej a tobie?
- Jak jesteś koło mnie zawsze najlepiej - na moje poliki wpłynęły czerwone wypieki. Odwróciłam się do niego i złożyłam delikatny pocałunek na nosie. Cały czas nie widziałam twarzy ukochanego. Kiedy po jakichś kilku minutach ją ujrzałam przeraziłam się - wtedy sen się urwał. Po wyplątaniu się z ramion Lou poszłam do kuchni. Jeszcze raz przeanalizowałam swój sen. Dlaczego mi się Dave śnił. No dlaczego? Przecież ja nie chcę go znać. Nie chcę go widzieć. Co jest ze mną nie tak?
- Skarbie dlaczego nie śpisz? - zapytał szatyn przecierając zmęczone oczy.
- Miałam zły sen
- A co się w nim takiego stało?
- Ta nie chcesz wiedzieć
- Chodź - wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaczął czekać.
- No to możesz mówić
- Ok - położyłam mu się na nogach i spojrzałam w te jego piękne oczy.
- Mów
- No więc wstałam i poszłam do kuchni by zrobić śniadanie i zszedł jakiś chłopak a ja nie widziałam jego twarzy no i mnie przytulała i takie tam a ja cały czas myślałam że to jesteś ty. Ale no okazało się że to nie ty tylko Dave. Happy? Już wiesz co chciałeś wiedzieć?
- Serio? Na lepsze sny cię nie stać?
- Dziękuję - udałam obrażoną i zaczęłam wstawać kiedy on mnie pocałował.
- A to za co? - zapytałam zdziwiona kiedy się ode mnie oderwał.
- Za to że kochasz takiego wariata jakim jestem
- Powinnam dostać nagrodę za najbardziej wytrzymałą
- Też cię bardzo kocham
- No wiem - powiedział i posłał mi ten swój kochany uśmiech, który tak uwielbiam.
- Jesteś uroczy jak się uśmiechasz
- Ty też jesteś
- A tak w ogóle to ty mnie kochasz?
- No oczywiście. Jakbym cię nie kochał to teraz by mnie tu nie było
- Wiem. Ale czasem mam takie wrażenie że coś jest nie tak jak powinno
- Jest dobrze. I tak już zostanie
- A jak nie będzie dobrze? Jak stracę jeszcze kogoś? Jak zachoruję czy coś w tym stylu?
- Pamiętaj że zawsze mamy siebie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeej!! To sem ja Swe Et wasza tępa pisarka co jest big neandertalczykiem. Nie dobra teraz na poważnie :D Dzisiaj jak wiecie jest 6 czerwca i ja zapytuję się kto dzisiaj został pocałowany? ( tylko mi się tu przyznać! ) Mimo iż dzisiaj jest dzień pocałunku nie robię całuśnego rozdzialiku. Serio jak mi tego nie skomentujecie dzisiaj to normalnie przysięgam że znajdę i zmuszę do napisania swojej opinii! :) Czekam na te dobre i na te złe. Z tej strony szanowny neandertalczyk Swe Et. Do zobaczenia mój ludu. Ave. Aha i jeśli ktoś ma zły humorek proponuję wam włączyć sobie Kabaret Neo Nówka - Niebo. Mówię wam śmiechu warte. A teraz na koniec AVE JA! Haha
Dzisiaj
Ludu dzisiaj dodam kolejnego rozdziała. Więc CZEKAJCIE! Myślciel musi wymyśleć sobie rozdziała a ja być w trakcie myślicielstwa więc CZEKAĆ!! Ave Swe Et! Do zoba pod rozdzialikiem! <3
środa, 4 czerwca 2014
Rozdział 75
Wyjechaliśmy bryczką z pod kościoła i skierowaliśmy się na naszą imprezę. Lou ciągle powtarzał jak bardzo mnie kocha i że nigdy nie opuści. Na słowo uwierzyłam mu i po raz kolejny zaufałam. Nie chcę go stracić. Po godzinie wyciągnął mnie na parkiet bo pierwszy taniec. Byłam szczęśliwa że nauczył się tańczyć. Kiedy skończyliśmy zaczęły się burze oklasków a po chwili już koło nas znaleźli się inni. Koło godziny 19.00 zabraliśmy się na sesję zdjęciową w plenerze. Kiedy wymienialiśmy spojrzenia zawsze miał w oczach blask. Blask miłości takiej jakiej potrzebowałam najbardziej od niego. Fotograf to była moja dobra pani szefowa. Zrobiła nam piękne zdjęcia. Bardzo mi się podobały.
- A co ja będę mieć jak wygram?
- No nie wiem - po tych słowach szatyn oberwał poduszką po głowie.
- Jak to fajnie być innym
- No właśnie - po skończonej bitwie opadłam obok ukochanego człowieka, który dyszał z nadmiernej ilości wysiłku.
- Skarbie masz strasznie słabą kondycję
- Wiem. Dobra a teraz czas żeby cię trochę po wkurzać
- Co?
- Pamiętasz tą dziewczynę która ze mną flirtowała?
- No jak bym mogła głupią glizdę zapomnieć
- A więc w sumie ona nie jest taka zła - te ostatnie słowa prawie bezdźwięcznie wypowiedział. Wkurzyłam się i wyszłam. Wyciągnęłam z paczki jednego cienkiego papierosa. Tak palę ale tylko gdy jestem zła. Wyszłam na balkon i podpaliłam go. Stałam odwrócona do drzwi kiedy usłyszałam kroki. Wiem że zauważył dym ulatniający się z moich ust. Gwałtownie i stanowczo odwrócił mnie do siebie. Wyciągnął papierosa z moich wąskich ust, wyrzucił go gdzieś poza barierkę i wpił się w moje wargi. Czyli tak mój kochany mąż przeprasza za swoje błędy.
Osunęłam się od niego i omijając go weszłam z powrotem do pomieszczenia. Co ja jestem tylko do wkurzania? O nie, nie, nie. Pożałuje tego co zrobił. Zrobię mu to samo co kiedyś i nie będzie zmiłuj.
Poszłam się wykąpać. Zabrałam ze sobą bieliznę i jego czarną bluzkę. Niech się męczy mam to gdzieś. Kiedy już się wytarłam przebrałam się w to co miałam naszykowane. Wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do sypialni w której właśnie akurat siedział.
- Skarbie... - wymruczał chłopak i chciał do mnie podejść ale mu nie pozwoliłam. Zrobił na mnie zdziwione oczy.
- Dziwisz się. Bycie niegrzecznym wobec mnie ci wcale nie pomoże - kusząco przygryzłam dolną wargę żeby wiedział że ze mną nie ma w takich sytuacjach łatwo. Położyłam się na kanapie i zaczęłam czytać książkę. Szatyn położył się w drugą stronę i zaczął jeździć dłonią po mojej nodze.
- Kochanie nie zasłużyłeś - podniosłam się i strzepnęłam jego upierdliwą rękę. Hmm a może zrobię mu trochę nadziei? Wtedy będzie bardziej rozdrażniony. Wstałam i ściągnęłam bluzkę która mnie już trochę denerwowała szczerze mówiąc. Lou kiedy zobaczył moją bardziej prześwitującą bieliznę wytrzeszczył oczy.
- Przypomnij mi jak się nazywam?
- Louis William Tomlinson
- Ok. Dzięki - trochę ciszej parsknęłam śmiechem. Czyli mój plan działa. Chłopak nie wytrzymywał ale mnie to nie ruszało. Wstałam i poszłam do kuchni. Odwróciłam się kiedy poczułam dotyk na swoich biodrach. Szatyn zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Kiedy odnalazł mój czuły punkt wpił się w niego zostawiając czerwony ślad a ja w tym czasie cicho jęknęłam na co chłopak tylko zamruczał drażniąc płatek mojego ucha. Odwrócił mnie do siebie po raz kolejny w tym dniu i wpił się w moje wargi z zachłannością. Kiedy już czułam że jest rozgrzany i podniecony odsunęłam się od niego i poszłam do sypialni. Wskoczyłam pod chłodną kołdrę i zamknęłam swoje powieki. Poczułam ręce oplatające moją talię i nieśmiałe już teraz delikatne pocałunki Louisa. Jedną ze swoich dłoni zjeżdżał powoli w dół. Kiedy już znajdował się prawie tam gdzie chciał chwyciłam go za nadgarstek i odsunęłam od zamierzonego celu.
- Nie dzisiaj - szepnęłam do niego ale i tak nie ustawał w swoich skromnych muśnięciach na moich obojczykach i karku. Przyciągnął mnie do siebie tak że łatwo się w niego wtuliłam. I tak zasnęłam w ciepłych objęciach mojego Lou.
W Louisie zakochiwałam się od nowa i tak w kółko przez całe dzisiejsze 24 godziny. Za to że jest przy mnie, za to że mnie pociesza, za to że mnie kocha, za to że po prostu jest. Nie chciałabym go stracić.
W trakcie nocy poślubnej:
W noc poślubną zazwyczaj ludzie są uwięzieni w swoich objęciach. Ale nie my. My zaczęliśmy się okładać poduszkami.
- No nie wiem - po tych słowach szatyn oberwał poduszką po głowie.
- Jak to fajnie być innym
- No właśnie - po skończonej bitwie opadłam obok ukochanego człowieka, który dyszał z nadmiernej ilości wysiłku.
- Skarbie masz strasznie słabą kondycję
- Wiem. Dobra a teraz czas żeby cię trochę po wkurzać
- Co?
- Pamiętasz tą dziewczynę która ze mną flirtowała?
- No jak bym mogła głupią glizdę zapomnieć
- A więc w sumie ona nie jest taka zła - te ostatnie słowa prawie bezdźwięcznie wypowiedział. Wkurzyłam się i wyszłam. Wyciągnęłam z paczki jednego cienkiego papierosa. Tak palę ale tylko gdy jestem zła. Wyszłam na balkon i podpaliłam go. Stałam odwrócona do drzwi kiedy usłyszałam kroki. Wiem że zauważył dym ulatniający się z moich ust. Gwałtownie i stanowczo odwrócił mnie do siebie. Wyciągnął papierosa z moich wąskich ust, wyrzucił go gdzieś poza barierkę i wpił się w moje wargi. Czyli tak mój kochany mąż przeprasza za swoje błędy.
Osunęłam się od niego i omijając go weszłam z powrotem do pomieszczenia. Co ja jestem tylko do wkurzania? O nie, nie, nie. Pożałuje tego co zrobił. Zrobię mu to samo co kiedyś i nie będzie zmiłuj.
Poszłam się wykąpać. Zabrałam ze sobą bieliznę i jego czarną bluzkę. Niech się męczy mam to gdzieś. Kiedy już się wytarłam przebrałam się w to co miałam naszykowane. Wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do sypialni w której właśnie akurat siedział.
- Skarbie... - wymruczał chłopak i chciał do mnie podejść ale mu nie pozwoliłam. Zrobił na mnie zdziwione oczy.
- Dziwisz się. Bycie niegrzecznym wobec mnie ci wcale nie pomoże - kusząco przygryzłam dolną wargę żeby wiedział że ze mną nie ma w takich sytuacjach łatwo. Położyłam się na kanapie i zaczęłam czytać książkę. Szatyn położył się w drugą stronę i zaczął jeździć dłonią po mojej nodze.
- Kochanie nie zasłużyłeś - podniosłam się i strzepnęłam jego upierdliwą rękę. Hmm a może zrobię mu trochę nadziei? Wtedy będzie bardziej rozdrażniony. Wstałam i ściągnęłam bluzkę która mnie już trochę denerwowała szczerze mówiąc. Lou kiedy zobaczył moją bardziej prześwitującą bieliznę wytrzeszczył oczy.
- Przypomnij mi jak się nazywam?
- Louis William Tomlinson
- Ok. Dzięki - trochę ciszej parsknęłam śmiechem. Czyli mój plan działa. Chłopak nie wytrzymywał ale mnie to nie ruszało. Wstałam i poszłam do kuchni. Odwróciłam się kiedy poczułam dotyk na swoich biodrach. Szatyn zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Kiedy odnalazł mój czuły punkt wpił się w niego zostawiając czerwony ślad a ja w tym czasie cicho jęknęłam na co chłopak tylko zamruczał drażniąc płatek mojego ucha. Odwrócił mnie do siebie po raz kolejny w tym dniu i wpił się w moje wargi z zachłannością. Kiedy już czułam że jest rozgrzany i podniecony odsunęłam się od niego i poszłam do sypialni. Wskoczyłam pod chłodną kołdrę i zamknęłam swoje powieki. Poczułam ręce oplatające moją talię i nieśmiałe już teraz delikatne pocałunki Louisa. Jedną ze swoich dłoni zjeżdżał powoli w dół. Kiedy już znajdował się prawie tam gdzie chciał chwyciłam go za nadgarstek i odsunęłam od zamierzonego celu.
- Nie dzisiaj - szepnęłam do niego ale i tak nie ustawał w swoich skromnych muśnięciach na moich obojczykach i karku. Przyciągnął mnie do siebie tak że łatwo się w niego wtuliłam. I tak zasnęłam w ciepłych objęciach mojego Lou.
Nowy wygląd
Zmieniłam wygląd bloga! Mi się bardzo podoba a wam? Swoje opinie wyrażajcie w komach pod tym postem <3 / Swe Et
Rozdział 74
To już dzisiaj. To już ten dzień. Najpiękniejszy dzień mojego życia. A do tej wspaniałej chwili kilka godzin przygotowań. Dziewczyny od samego wstania biegają koło mnie.
Godzina 9.00:
- Fryzura już prawie gotowa. Jeszcze tylko lakier
- Pięknie. Dziękuję jesteście wspaniałe
- Na swój ślub ty masz być wspaniała nie my
- Wy też
Godzina 11.30:
- Dziewczyny
- Tak?
- O której się zaczyna?
- Koło 15.00 a co?
- Bo wiecie 11.30 jest a ja jestem w rozsypce
- Że która jest?
- 11.30
- Szybko nie mamy czasu!
Godzina 14.30:
- Gotowe - podeszłam do lustra. Efekt końcowy był olśniewający. Wyglądałam inaczej niż zwykle. Wyglądałam pięknie jak nigdy.
- Dziękuję wam - powiedziałam do dziewczyn które były już przebrane i ogarnięte do końca.
- Nie ma czasu musimy jechać - pomogły mi wsiąść do białej bryczki i ruszyliśmy do kościoła
Około 10 minut później:
Wysiałam z powozu i stanęłam przed drzwiami. Głęboko odetchnęłam i poczułam rękę ojca.
- Pięknie wyglądasz córeczko
- Dziękuję tato - rozbrzmiała muzyka. Trochę się stresuje tym wszystkim. Chwycił mnie pod ramię i wolnym krokiem ruszyliśmy. Oczy wszystkich gości były skierowane na mojej osobie. Ciut mnie to denerwowało ale zważając że to jest najwspanialsza chwila w moim życiu ignorowałam to. Tato pocałował mnie w czoło i odszedł na bok a ja podeszłam do mojego wybranka który już trochę zniecierpliwiony czekał na mnie.
- Pięknie wyglądasz - powiedział do mnie szeptem.
- Ty też nieźle się prezentujesz - połowa mszy jak dla mnie to tylko takie gadanie. Po tym czasie zaczęła się najważniejsza część.
- Jeśli ktoś sprzeciwia się temu małżeństwu niech się zgłosi lub zamilknie na wieki
- Ja mam coś przeciw! - gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam na tego kto się sprzeciwił. To był Niall.
- Sophie proszę ty nie możesz za niego wyjść
- Niby dlaczego?
- Bo ja wiem że ty go nie kochasz
- Jak śmiesz mi mówić że go nie kocham. Gdybym go nie kochała to by mnie tu nie było. A ty jeszcze masz czelność niszczyć mi ten wspaniały moment mówiąc że go nie kocham. Wiesz co? Nie chcę cię znać. Zniszczyłeś moje najlepsze chwile w życiu swoją głupotą. Wyjdź
- Ale...
- Po prostu wyjdź - zmieszany blondyn wyszedł. Odwróciłam się do wkurzonego Louisa, który patrzył się na mnie.
- Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia? - rozejrzałam się po kościele modląc się w duchu żeby nikt już nic więcej nie powiedział. I tak też się stało.
- Teraz złożycie przysięgę małżeńską. Pan powtarza za mną: Ja
- Ja
- Louis Tomlinson
- Louis Tomlinson
- Ślubuję ci
- Ślubuję ci
- W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i smutku
- W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i smutku
- Miłość i wierność
- Miłość i wierność
- Aż do końca moich dni
- Aż do końca moich dni - szatyn wsunął przepiękną srebrną obrączkę na mój serdeczny palec.
- Teraz pani. Ja
- Ja
- Sophie Lynch
- Sophie Lynch
- Ślubuję ci
- Ślubuję ci
- W zdrowiu i chorobie, szczęściu i smutku
- W zdrowiu i chorobie, szczęściu i smutku
- Miłość i wierność
- Miłość i wierność
- Aż do końca moich dni
- Aż do końca moich dni - teraz to ja wsunęłam obrączkę na jego palec.
- A więc czy ty Louisie Tomlinsonie bierzesz tę oto tu obecną Sophie Lynch za żonę?
- Tak
- A czy ty Sophie Lynch bierzesz tego oto tu obecnego Louisa Tomlinsona za męża?
- Tak
- Tak więc na mocy prawa nadanego mi przez Boga ogłaszam was mężem i żoną możecie się pocałować - Lou delikatnie przyciągnął mnie do siebie i z lekkością namiętnie mnie pocałował.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Wiem do bani ten rozdział taki trochę wieśniacki i bardzo hmm przewidywalny można było się spodziewać że nasz blondasek się sprzeciwi. Wiem co sobie myślicie. Parzcie jaka typiara takie wieśniackie rozdziały pisze. Ale cóż czekam na wasze obrazy dla mnie w komentarzach / Swe Et
Godzina 9.00:
- Fryzura już prawie gotowa. Jeszcze tylko lakier
- Pięknie. Dziękuję jesteście wspaniałe
- Na swój ślub ty masz być wspaniała nie my
- Wy też
Godzina 11.30:
- Dziewczyny
- Tak?
- O której się zaczyna?
- Koło 15.00 a co?
- Bo wiecie 11.30 jest a ja jestem w rozsypce
- Że która jest?
- 11.30
- Szybko nie mamy czasu!
Godzina 14.30:
- Gotowe - podeszłam do lustra. Efekt końcowy był olśniewający. Wyglądałam inaczej niż zwykle. Wyglądałam pięknie jak nigdy.
- Dziękuję wam - powiedziałam do dziewczyn które były już przebrane i ogarnięte do końca.
- Nie ma czasu musimy jechać - pomogły mi wsiąść do białej bryczki i ruszyliśmy do kościoła
Około 10 minut później:
Wysiałam z powozu i stanęłam przed drzwiami. Głęboko odetchnęłam i poczułam rękę ojca.
- Pięknie wyglądasz córeczko
- Dziękuję tato - rozbrzmiała muzyka. Trochę się stresuje tym wszystkim. Chwycił mnie pod ramię i wolnym krokiem ruszyliśmy. Oczy wszystkich gości były skierowane na mojej osobie. Ciut mnie to denerwowało ale zważając że to jest najwspanialsza chwila w moim życiu ignorowałam to. Tato pocałował mnie w czoło i odszedł na bok a ja podeszłam do mojego wybranka który już trochę zniecierpliwiony czekał na mnie.
- Pięknie wyglądasz - powiedział do mnie szeptem.
- Ty też nieźle się prezentujesz - połowa mszy jak dla mnie to tylko takie gadanie. Po tym czasie zaczęła się najważniejsza część.
- Jeśli ktoś sprzeciwia się temu małżeństwu niech się zgłosi lub zamilknie na wieki
- Ja mam coś przeciw! - gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam na tego kto się sprzeciwił. To był Niall.
- Sophie proszę ty nie możesz za niego wyjść
- Niby dlaczego?
- Bo ja wiem że ty go nie kochasz
- Jak śmiesz mi mówić że go nie kocham. Gdybym go nie kochała to by mnie tu nie było. A ty jeszcze masz czelność niszczyć mi ten wspaniały moment mówiąc że go nie kocham. Wiesz co? Nie chcę cię znać. Zniszczyłeś moje najlepsze chwile w życiu swoją głupotą. Wyjdź
- Ale...
- Po prostu wyjdź - zmieszany blondyn wyszedł. Odwróciłam się do wkurzonego Louisa, który patrzył się na mnie.
- Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia? - rozejrzałam się po kościele modląc się w duchu żeby nikt już nic więcej nie powiedział. I tak też się stało.
- Teraz złożycie przysięgę małżeńską. Pan powtarza za mną: Ja
- Ja
- Louis Tomlinson
- Louis Tomlinson
- Ślubuję ci
- Ślubuję ci
- W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i smutku
- W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i smutku
- Miłość i wierność
- Miłość i wierność
- Aż do końca moich dni
- Aż do końca moich dni - szatyn wsunął przepiękną srebrną obrączkę na mój serdeczny palec.
- Teraz pani. Ja
- Ja
- Sophie Lynch
- Sophie Lynch
- Ślubuję ci
- Ślubuję ci
- W zdrowiu i chorobie, szczęściu i smutku
- W zdrowiu i chorobie, szczęściu i smutku
- Miłość i wierność
- Miłość i wierność
- Aż do końca moich dni
- Aż do końca moich dni - teraz to ja wsunęłam obrączkę na jego palec.
- A więc czy ty Louisie Tomlinsonie bierzesz tę oto tu obecną Sophie Lynch za żonę?
- Tak
- A czy ty Sophie Lynch bierzesz tego oto tu obecnego Louisa Tomlinsona za męża?
- Tak
- Tak więc na mocy prawa nadanego mi przez Boga ogłaszam was mężem i żoną możecie się pocałować - Lou delikatnie przyciągnął mnie do siebie i z lekkością namiętnie mnie pocałował.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Wiem do bani ten rozdział taki trochę wieśniacki i bardzo hmm przewidywalny można było się spodziewać że nasz blondasek się sprzeciwi. Wiem co sobie myślicie. Parzcie jaka typiara takie wieśniackie rozdziały pisze. Ale cóż czekam na wasze obrazy dla mnie w komentarzach / Swe Et
niedziela, 1 czerwca 2014
Rozdział 73
- Kochanie
- Tak?
- Mogę cię dzisiaj porwać?
- Z jakiej racji?
- Bo wiesz kiedyś chciałbym się z tobą ożenić a z myślami o tym jesteś bardzo daleko
- I z tej racji gdzie chcesz mnie porwać?
- Inaczej. Nie ja tylko Perrie z Sophią bo ja za pewne nie mogę
- No pewnie że nie - podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Co cię tak nagle wzięło? - uśmiechnęłam się do niego.
- Już za długo się naczekałem
- Oooo czyli jesteś niecierpliwy
- Można tak powiedzieć - nagle zadzwonił dzwonek. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam moje drogie koleżanki.
- Poczekacie chwilę?
- Jasne - wróciłam do mojego jeszcze narzeczonego.
- Wychodzę
- Ok
- Nie będzie ci za smutno?
- Nie. Baw się dobrze - cmoknęłam go w policzek i wyszłam.
***
- A może ta? - wskazała mi bufiastą kremową sukienkę.
- Raczej nie. Wolę proste sukienki
- Hmm. To może ta?
- Jest wspaniała - bardzo mi się spodobała. Według mnie idealna
Oczami Louisa:
- Dobra panowie wszyscy gotowi na jutrzejszy dzień?
- Oczywiście - odpowiedzieli wszyscy.
- Nie mamy wiele czasu. Muszę skołować obrączki i jakiś garnitur więc musicie mi pomóc
- Jakie chcesz obrączki? - zapytał Liam.
- Najpiękniejsze jakie będą
- Louis idziesz ze mną - Harry pociągnął mnie za rękaw do samochodu.
- Nikt nie znajdzie ci odpowiedniego garnituru no oczywiście prócz mnie
- Dobrze jedź - uśmiechnąłem się sam do siebie. Po chwili ruszyliśmy do galerii.
Oczami Sophie:
- Kiedy sobie pan szanowny Tomlinson zaplanował ślub?
- Na jutro
- Co? Przecież goście, tort, sala..
- Nie martw się. Dam ci dobrą radę. Musisz wstać wcześnie rano iii dzisiaj nie śpisz w domu tylko u mnie
- Dobra jak sobie chcesz. A kto mi włosy ułoży, buty kupi, welon znajdzie?
- No my a kto?
- Zdążymy dzisiaj?
- Robimy szał zakupowy - uśmiechnęłam się do nich. Lubiłam chodzić po sklepach ale czasami mnie to męczyło.
***
- Nogi mnie już bolą - zajęczałam w miarę cicho.
- No chodź jeszcze tylko buty - znowu zaciągnęły mnie do sklepu. Trzy godziny tutaj to jakiś koszmar.
Oczami Louisa:
- Masz te obrączki?
- No pewnie
- To pokaż - Liam wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i je otworzył.
- No postarałeś się
- Podobają się?
- Tak
- Uff. To dobrze bo już myślałem że będzie ze mną źle - zaczęliśmy się śmiać
__________________________________________________________________________________
Hej kochani! Jak widzicie w dwa dni dodałam ile? Aż TRZY rozdziały!! Nareszcie mam czas by pisać. Błagam zostawiajcie komy to dla mnie ważne. Lovciam was!! <3
- Tak?
- Mogę cię dzisiaj porwać?
- Z jakiej racji?
- Bo wiesz kiedyś chciałbym się z tobą ożenić a z myślami o tym jesteś bardzo daleko
- I z tej racji gdzie chcesz mnie porwać?
- Inaczej. Nie ja tylko Perrie z Sophią bo ja za pewne nie mogę
- No pewnie że nie - podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Co cię tak nagle wzięło? - uśmiechnęłam się do niego.
- Już za długo się naczekałem
- Oooo czyli jesteś niecierpliwy
- Można tak powiedzieć - nagle zadzwonił dzwonek. Podeszłam do drzwi i zobaczyłam moje drogie koleżanki.
- Poczekacie chwilę?
- Jasne - wróciłam do mojego jeszcze narzeczonego.
- Wychodzę
- Ok
- Nie będzie ci za smutno?
- Nie. Baw się dobrze - cmoknęłam go w policzek i wyszłam.
***
- A może ta? - wskazała mi bufiastą kremową sukienkę.
- Raczej nie. Wolę proste sukienki
- Hmm. To może ta?
- Jest wspaniała - bardzo mi się spodobała. Według mnie idealna
Oczami Louisa:
- Dobra panowie wszyscy gotowi na jutrzejszy dzień?
- Oczywiście - odpowiedzieli wszyscy.
- Nie mamy wiele czasu. Muszę skołować obrączki i jakiś garnitur więc musicie mi pomóc
- Jakie chcesz obrączki? - zapytał Liam.
- Najpiękniejsze jakie będą
- Louis idziesz ze mną - Harry pociągnął mnie za rękaw do samochodu.
- Nikt nie znajdzie ci odpowiedniego garnituru no oczywiście prócz mnie
- Dobrze jedź - uśmiechnąłem się sam do siebie. Po chwili ruszyliśmy do galerii.
Oczami Sophie:
- Kiedy sobie pan szanowny Tomlinson zaplanował ślub?
- Na jutro
- Co? Przecież goście, tort, sala..
- Nie martw się. Dam ci dobrą radę. Musisz wstać wcześnie rano iii dzisiaj nie śpisz w domu tylko u mnie
- Dobra jak sobie chcesz. A kto mi włosy ułoży, buty kupi, welon znajdzie?
- No my a kto?
- Zdążymy dzisiaj?
- Robimy szał zakupowy - uśmiechnęłam się do nich. Lubiłam chodzić po sklepach ale czasami mnie to męczyło.
***
- Nogi mnie już bolą - zajęczałam w miarę cicho.
- No chodź jeszcze tylko buty - znowu zaciągnęły mnie do sklepu. Trzy godziny tutaj to jakiś koszmar.
Oczami Louisa:
- Masz te obrączki?
- No pewnie
- To pokaż - Liam wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i je otworzył.
- No postarałeś się
- Podobają się?
- Tak
- Uff. To dobrze bo już myślałem że będzie ze mną źle - zaczęliśmy się śmiać
__________________________________________________________________________________
Hej kochani! Jak widzicie w dwa dni dodałam ile? Aż TRZY rozdziały!! Nareszcie mam czas by pisać. Błagam zostawiajcie komy to dla mnie ważne. Lovciam was!! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)