środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 75

Wyjechaliśmy bryczką z pod kościoła i skierowaliśmy się na naszą imprezę. Lou ciągle powtarzał jak bardzo mnie kocha i że nigdy nie opuści. Na słowo uwierzyłam mu i po raz kolejny zaufałam. Nie chcę go stracić. Po godzinie wyciągnął mnie na parkiet bo pierwszy taniec. Byłam szczęśliwa że nauczył się tańczyć. Kiedy skończyliśmy zaczęły się burze oklasków a po chwili już koło nas znaleźli się inni. Koło godziny 19.00 zabraliśmy się na sesję zdjęciową w plenerze. Kiedy wymienialiśmy spojrzenia zawsze miał w oczach blask. Blask miłości takiej jakiej potrzebowałam najbardziej od niego. Fotograf to była moja dobra pani szefowa. Zrobiła nam piękne zdjęcia. Bardzo mi się podobały.

 
W Louisie zakochiwałam się od nowa i tak w kółko przez całe dzisiejsze 24 godziny. Za to że jest przy mnie, za to że mnie pociesza, za to że mnie kocha, za to że po prostu jest. Nie chciałabym go stracić.
 
W trakcie nocy poślubnej:
 
W noc poślubną zazwyczaj ludzie są uwięzieni w swoich objęciach. Ale nie my. My zaczęliśmy się okładać poduszkami.
- A co ja będę mieć jak wygram?
- No nie wiem - po tych słowach szatyn oberwał poduszką po głowie.
- Jak to fajnie być innym
- No właśnie - po skończonej bitwie opadłam obok ukochanego człowieka, który dyszał z nadmiernej ilości wysiłku.
- Skarbie masz strasznie słabą kondycję
- Wiem. Dobra a teraz czas żeby cię trochę po wkurzać
- Co?
- Pamiętasz tą dziewczynę która ze mną flirtowała?
- No jak bym mogła głupią glizdę zapomnieć
- A więc w sumie ona nie jest taka zła - te ostatnie słowa prawie bezdźwięcznie wypowiedział. Wkurzyłam się i wyszłam. Wyciągnęłam z paczki jednego cienkiego papierosa. Tak palę ale tylko gdy jestem zła. Wyszłam na balkon i podpaliłam go. Stałam odwrócona do drzwi kiedy usłyszałam kroki. Wiem że zauważył dym ulatniający się z moich ust. Gwałtownie i stanowczo odwrócił mnie do siebie. Wyciągnął papierosa z moich wąskich ust, wyrzucił go gdzieś poza barierkę i wpił się w moje wargi. Czyli tak mój kochany mąż przeprasza za swoje błędy.

Osunęłam się od niego i omijając go weszłam z powrotem do pomieszczenia. Co ja jestem tylko do wkurzania? O nie, nie, nie. Pożałuje tego co zrobił. Zrobię mu to samo co kiedyś i nie będzie zmiłuj.
Poszłam się wykąpać. Zabrałam ze sobą bieliznę i jego czarną bluzkę. Niech się męczy mam to gdzieś. Kiedy już się wytarłam przebrałam się w to co miałam naszykowane. Wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do sypialni w której właśnie akurat siedział.
- Skarbie... - wymruczał chłopak i chciał do mnie podejść ale mu nie pozwoliłam. Zrobił na mnie zdziwione oczy.
- Dziwisz się. Bycie niegrzecznym wobec mnie ci wcale nie pomoże - kusząco przygryzłam dolną wargę żeby wiedział że ze mną nie ma w takich sytuacjach łatwo. Położyłam się na kanapie i zaczęłam czytać książkę. Szatyn położył się w drugą stronę i zaczął jeździć dłonią po mojej nodze.

- Kochanie nie zasłużyłeś - podniosłam się i strzepnęłam jego upierdliwą rękę. Hmm a może zrobię mu trochę nadziei? Wtedy będzie bardziej rozdrażniony. Wstałam i ściągnęłam bluzkę która mnie już trochę denerwowała szczerze mówiąc. Lou kiedy zobaczył moją bardziej prześwitującą bieliznę wytrzeszczył oczy.
- Przypomnij mi jak się nazywam?
- Louis William Tomlinson
- Ok. Dzięki - trochę ciszej parsknęłam śmiechem. Czyli mój plan działa. Chłopak nie wytrzymywał ale mnie to nie ruszało. Wstałam i poszłam do kuchni. Odwróciłam się kiedy poczułam dotyk na swoich biodrach. Szatyn zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi. Kiedy odnalazł mój czuły punkt wpił się w niego zostawiając czerwony ślad a ja w tym czasie cicho jęknęłam na co chłopak tylko zamruczał drażniąc płatek mojego ucha. Odwrócił mnie do siebie po raz kolejny w tym dniu i wpił się w moje wargi z zachłannością. Kiedy już czułam że jest rozgrzany i podniecony odsunęłam się od niego i poszłam do sypialni. Wskoczyłam pod chłodną kołdrę i zamknęłam swoje powieki. Poczułam ręce oplatające moją talię i nieśmiałe już teraz delikatne pocałunki Louisa. Jedną ze swoich dłoni zjeżdżał powoli w dół. Kiedy już znajdował się prawie tam gdzie chciał chwyciłam go za nadgarstek i odsunęłam od zamierzonego celu.
- Nie dzisiaj - szepnęłam do niego ale i tak nie ustawał w swoich skromnych muśnięciach na moich obojczykach i karku. Przyciągnął mnie do siebie tak że łatwo się w niego wtuliłam. I tak zasnęłam w ciepłych objęciach mojego Lou.

1 komentarz: