poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 51

Miałam okazję na wyjazd. Louisa nie było więc szybko się spakowałam i napisałam mu karteczkę. Rikera zostawiłam u mamy i wyleciałam do Polski. Nie miałam innego wyboru. Nie chciałam go narażać.

                                                                   ***

Kiedy wszedłem do domu oczekiwałem jakichś krzyków dziecka i mojej przyszłej żony biegającej po schodach. Jednak w budynku było cicho. Poszedłem do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka. Odczepiłem ją i zacząłem czytać zawartość.

" Louis nie mogę tego ciągnąć. Wyjechałam z kraju. Nie chcę by ci się stała krzywda przeze mnie. Proszę nie szukaj mnie bo będą to jeszcze większe kłopoty. Kocham cię i przepraszam za wszystkie problemy które ci przysporzyłam.

                                                                                             Twoja Sophie xx "

Przeczytałem tą karteczkę chyba z dziesięć razy za nim do mnie dotarło że jej nie ma. Dlaczego ona to zrobiła? Przecież wiedziała że ze mną jej się nic nie stanie. Przynajmniej ja tak myślę. Muszę ją znaleźć po mimo tego że prosiła. Nie mogę bez niej żyć. To dla mnie za trudne. Przedzwoniłem wszystkich nawet Nialla i nikt nie wie gdzie ona jest. Dotarło do mnie. Poleciała do Polski. Tylko jak ja mam ją znaleźć? Jedyne co mi zostało to iść do więzienia spotkać się z Vik. Ona może mi teraz tylko pomóc.

                                                                           ***

Policjant prowadził mnie do sali rozmów w której siedziała już Vik. Wszedłem do środka a ona wywaliła na mnie oczy.
- Widzę że zostawiłeś ją
- Mylisz się
- To czego chcesz?
- Chcę wiedzieć gdzie mieszkała Sophie zanim przyleciała tutaj
- Dlaczego mam ci powiedzieć?
- Bo dobrze wiesz że mogę złagodzić twoją karę
- Nie brzmi to zachęcająco
- Dobra widzę że sobie poradzisz przez te 10 lat w więzieniu. Cześć - już się odwróciłem kiedy ona się zdecydowała.
- Dobra powiem ci
- To mów
- Mieszkała we Wrocławiu ze swoją ciotką - powiedziała mi resztę adresów gdzie może być i wyszedłem. Od razu pojechałem do domu by szybko wydrukować bilet na lot. Był dopiero jutro. Nie miałem wyboru. Nie obeszłem się jeszcze z dzwonieniem do Simona.
- Halo?
- Cześć
- Co jest?
- Bo wiesz... Sophie wyjechała bez słowa i muszę ją znaleźć. Proszę pozwól mi nie przychodzić do póki nie wrócę - z żalem mówiłem wszystko ale nie miałem wyboru.
- Dobra. Tylko znajdź ją szybko
- Dzięki. Jestem ci coś winny
- Życzę szczęścia. Cześć
- No cześć - w duchu się cieszyłem że mi pozwolił.

                                                                    ***

Całą noc nie spałem. Nie mogłem. Lot miałem na 8.00 więc musiałem wcześnie wstać. Było już koło siódmej więc wstałem i pozbierałem się. Pół godziny później jechałem na lotnisko. Będę się kręcił po tym mieście aż ją znajdę.

                                                                     ***

Wypłakałam się cioci w ramie. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić. Brakowało mi wszystkich. Moje życie się zapada a ja nie mogę temu poradzić nic. Chciałam tam wrócić ale wiedziałam że ze mnie wielkie chodzące nieszczęście. Wyszłam na spacer. Niedaleko domu mojej ciotki jest lotnisko. Przeszłam koło niego. Zauważyłam chłopaka, który mi kogoś przypominał. Nie on nie mógł tu przylecieć. Biegłam ile się dało by tylko mnie nie zauważył. Nie chciałam go krzywdzić w taki sposób ale nie miałam żadnego wyboru. Jedyne co mi zostało to ucieczka jak najdalej. Ale jak widać nawet to nie pomogło. Kocham go najbardziej jak mogę. Ale to nie zmienia faktu że robię mu tylko problemy. Jak mogłam być tak głupia. Mogłam wiedzieć że będzie mnie szukał. Powstrzymywałam swoje łzy ale nie mogłam. Dobiegłam z powrotem do nie wielkiego bloku.
- Co się stało?
- On tu jest - ledwo z siebie wydusiłam.
- Ale kto?
- Louis. Nie chcę żeby wiedział gdzie jestem
- Skarbie musisz to zaakceptować że on zrobi wszystko by być przy tobie
- No dobrze... - przerwało mi pukanie do drzwi. Odwróciłam się by zobaczyć kto to.
- Cholera to on
- Wpuszczę go
- Jak chcesz ale mnie nie ma. I nigdy tu nie mieszkałam a ty mnie nie znasz
- Którędy masz zamiar uciec?
- Oknem. Nie jest wysoko
- Dobra leć - odbiegłam od drzwi i szybko wyskoczyłam tym oknem. Kiedy go usłyszałam to mi się zachciało płakać. Tęsknota wróciła. Kręciłam się po mieście do dwudziestej. Parę razy go jeszcze widziałam. Wyglądał na zmartwionego. Koło godziny 21.00 byłam u cioci.
- I co mu powiedziałaś?
- Że pomylił się i że cię nie znam
- Dziękuję ci naprawdę
- Wiesz że kiedyś cię znajdzie?
- Wiem ale nie teraz. Teraz nie mogę mu się na oczy pokazać
- W jego oczach widać było rozpacz i rozczarowanie kiedy go okłamałam. Musisz go sama znaleźć. Najwyraźniej nie ma się gdzie podziać. Zrób to jak najszybciej
- Ale...
- Nie ma ale. Musisz iść go znaleźć
- Dobrze - w sercu się cieszyłam że będę mogła go znowu przytulić i porozmawiać. Na zewnątrz nie było po mnie tego widać. Tylko ból i rozdarcie. Kręciłam się znowu po całym mieście. Nie widziałam go. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. W takim miejscu może już nie żyć. Zadręczam się tym cały czas. Oparłam się o jedno z drzew w parku a potem się na nim zsunęłam i zaczęłam płakać. Co ja teraz zrobię? Nic. Dlaczego uciekłam? Teraz by mnie nie musiał szukać. Rzucił wszystko by mnie znaleźć. Podziwiam go za to. Moje szlochanie rozchodzi się po całym zielonym obszarze. Wielu ludzi koło mnie przechodziło i nikt nie zwracał uwagi. Jeden chłopak podniósł mnie z ziemi i mocno mnie przytulił.
- Tęskniłem za tobą - moje oczy szeroko się otworzyły. Wyrwałam się z jego objęć i uciekłam. Co on sobie myśli? Że jak jestem smutna i przygnębiona to do niego wrócę? Nie po tym wszystkim. Dalej się kręciłam po całym mieście. Powoli traciłam nadzieję że go znajdę. Kiedy byłam już pod wejściem do klatki obróciłam się by rozejrzeć się i sprawdzić czy jego chociaż tutaj nie ma. Ze spuszczoną głową weszłam do budynku. Ktoś stał pod drzwiami ale nie widziałam kto. Kolejne łzy zbierały się w kącikach moich oczu. Znajomy zapach przeszył moje ciało. Już wiedziałam kto to. Chłopak przyciągnął mnie do siebie.
- Tęskniłem
- Ja też - namiętnie wpił się w moje usta. Przez te dwa odległe dni brakowało mi tego. Niczego innego nie chciałam tylko mojego Lou.

2 komentarze:

  1. Awwwwwwwwwwwwwwww *______* Taaak bardzoo mega słodziaśnie *___* I wgl ;3 Taak strasznie słodkoo ;3 A tak wgl. to cieeeę wielbie :D XXD

    OdpowiedzUsuń