środa, 19 marca 2014

Rozdział 59

Kolejne dni mijały. Jestem w trakcie nagrywania kolejnej płyty. Teraz już nie widuję się z Louisem. Bardzo mi go brakuje. Od dwóch miesięcy nie jesteśmy czuli tylko zabiegani. Zbliżają się walentynki. Chcę się odwdzięczyć za kolejne urodziny. Właśnie idę do Simona zapytać o chociaż jeden dzień wolny.
- Cześć
- Hej - odpowiedział wesoło Cowell
- Mam sprawę
- Słucham
- Bo wiesz zbliżają się walentynki a ja chcę się odwdzięczyć Lou
- Poważna sprawa
- No wiem
- Zaraz zobaczę - mężczyzna wstał i podszedł do kalendarza wiszącego na ścianie.
- Pasuje ci jutro?
- Jasne. Dzięki że znalazł się czas
- To widzimy się pojutrze
- Do zobaczenia
- Cześć - wyszłam cała uszczęśliwiona. Poszłam do domu. Musiałam sobie przemyśleś co by chciał dostać. Zadzwoniłam do Perrie.
- Halo?
- Hej skarbie
- Co tam?
- Masz jutro czas?
- Tak a co?
- Muszę iść do sklepu
- O której się spotkamy?
- 10.30 w parku?
- Może być
- To do jutra
- Pa - włożyłam telefon do kieszeni. Po 10 minutach było słychać trzaskanie drzwiami. Zeszłam przestraszona myśląc że to włamywacz. Pomyliłam się. Był to Louis, który najwyraźniej jest wkurzony.
- Hej co się stało?
- Nic
- No przecież widzę że coś jest nie tak. Martwię się o ciebie
- No właśnie o to chodzi
- O to że się o ciebie martwię?
- Nie, nie o to
- A o co?
- Że ja się martwię o ciebie
- Dlaczego?
- Bo nie widujemy się wcale chociaż mieszkamy razem
- A dzisiaj?
- Wyjątkowo. Bo puścili nas wcześniej
- Przecież nic mi nie będzie
- Ale skąd ja mam to wiedzieć?
- Jak coś będzie nie tak to zadzwonię
- No nie wiem
- Będzie dobrze. Zobaczysz
- Mam nadzieję - podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Kocham cię i ty dobrze o tym wiesz. Nawet jakbyśmy się rok nie widzieli to moje uczucia się nie zmienią. Nigdy - delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Jego oczy były szczęśliwe.
- Nie wierzę ci
- Sugerujesz że kłamię?
- Jak najbardziej - zmierzyłam go wzrokiem mordercy.
- Jaki ty jesteś
- Kochany?
- Wredny - odwróciłam się do niego plecami udając wielce obrażoną. Oplótł swoje ręce wokół mojej talii i przycisnął mnie do siebie.
- Kocham cię
- A ja jestem obrażona - uśmiechnął się w moje włosy. Odwrócił mnie do siebie i wpił w moje usta. Brakowało mi tego.
- Ej, ej spokojnie!
- Jak tu wlazłeś?
- Mam klucze
- Po co mu je dałeś?
- Nie wiem
- Haroldzie do widzenia
- Nie mogę popatrzeć? - spojrzałam na Louisa. Wiedziałam że się nie odczepi.
- No nie wiem. Możesz się popłakać
- Nie na pewno nie. Wy jesteście tacy słodcy
- Harry - odpowiedziałam z ironią.
- No co? Chwilę. Proszę!!
- Nie wiem
- No dawaj co ci szkodzi?
- Dobra chwilę - podeszłam z uśmiechem do Lou. Ten mierzył Stylesa wzrokiem.
- Pójdzie sobie jak rzucę w niego butem - powiedziałam do niego ledwo słyszalnie. Kiedy staliśmy już kilka centymetrów od siebie gwałtownie się odwróciłam a Harry ledwo dostał tym trampkiem. Pogoniłam go i dobrze.
- I nie wracaj! - zamknęłam drzwi i zgarnęłam buta.
- Czyli po twojemu tak się wygania nie potrzebnych ludzi?
- Jak najbardziej - zaczęliśmy się śmiać.

                                                                         ***
                                                              Kilka miesięcy później

- Jak mogłaś?
- Ale co?
- Jak mogłaś? - rzuciłem jej gazetę pod nogi. Podniosła ją i zrobiła na mnie wielkie oczy.
- Lou ale...
- Niema ale. Naprawdę nie wiem czy to wszystko przetrwa
- Nie rób mi tego. Ja cię kocham
- Tak? Na tym zdjęciu też mnie kochasz?
- Ale Louis posłuchaj to nie jest to co myślisz
- A co? Co mi teraz powiesz? Że to nie jest prawda? Że to przypadek albo z przymusu?
- Nie. To nie jest tak
- Wyjdź muszę to przemyśleć
- Ale..
- Wyjdź - byłem rozczarowany. Ja wyjeżdżam na kilka tygodni a ona co? I to jeszcze z byłym. Zapłakana opuściła budynek.

                                                                         ***

Osunęłam się z drugiej strony na drzwiach. Same kłamstwa na mnie mają. Co teraz będzie? Nie chcę go stracić. Kocham go i nie mogę bez niego żyć. Wzięłam się w garść i poszłam do redakcji tej gazety. Po godzinie dotarłam na miejsce.
- Tak słucham?
- Co to ma być?
- Ale o co chodzi Sophie?
- O te kłamstwa
- Ale ten artykuł o tobie?
- A jakżeby inaczej
- To dla większej czytalności
- Aha. A teraz zniszczyliście mi życie. A wiecie dlaczego? Bo Louis uważa że go zdradziłam z moim byłym a to wszystko przez was
- Uspokój się
- Nie będę spokojna dopóki tego nie wyjaśnicie każdemu kto to kupił
- Możemy zadzwonić do Louisa ale nie będziemy to innym tłumaczyć
- Nie dziękuję. Sama sobie poradzę - wyszłam z tam tond trzaskając drzwiami. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Lou. Nie odbierał więc zostawiłam mu wiadomość na sekretarce " Louis to są kłamstwa. Byłam u redakcji. Sami potwierdzili że to plotki. Odsłuchaj to. Kocham cię Sophie " Wsiadłam do samochodu i się rozpłakałam. Byłam w tej sytuacji bezsilna.

1 komentarz:

  1. Jejciaa <3 Jaki słodki <3 Aż się wzruszyłam ;3 Mam nadzieję, że nie zrobią nic głupiego ;c Nie chce mi się logować XD Mam nadzieję, że mi wybaczysz ;c

    OdpowiedzUsuń