wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 52

- Brakowało mi ciebie przez te dwa dni
- Mi ciebie też
- Dlaczego wyjechałaś? - wzięłam go za rękę i wyciągnęłam na dwór.
- Ponieważ nie chciałam ci zrobić krzywdy. Dobrze wiesz jakie jest moje życie. Nie obliczalne
- Ale ja cię kocham i nie pozwolę byś mnie opuściła
- Nie rozumiesz że ja sobie już z tym nie radzę? Moje problemy, praca i do tego na głowę wchodzi mi jeszcze Riker. Nie radzę sobie już z tym. Wiecznie nie będę w stanie go upilnować. Nie chcę też mamie ciągle zawracać życia – patrzył mi głęboko w oczy. Dostrzegał moje obawy i największe lęki.
- Do końca będziesz moją księżniczką i nikt ani nic tego nie zmieni – w moich oczach pojawiły się łzy. To co on do mnie mówi zaskakująco mnie uspokaja. Zawsze wiedział co mi powiedzieć. Nie zrobił mi nigdy krzywdy z własnej woli tak jak inni. On był inny. Kocham go i nikt mi nie stanie na tej drodze.
- Nigdy mnie nie opuszczaj
- No co ty. Na pewno cię nie zostawię. Jesteś moja. Nikt mi cię nie odbierze – po raz kolejny pojawiła się między nami nić porozumienia.
- Kocham cię
- Ja ciebie też – mocno się w niego wtuliłam. Potrzebowałam tego. Chciałam teraz wrócić z nim i zabrać od mamy syna.
- Wiesz kiedy jest następny lot do Londynu?
- Chyba za dwie godziny. A co?
- Trzeba by wrócić
- Dzisiaj chcesz wracać?
- Tak. Przeszkadza ci?
- No oczywiście że nie. Czekałem aż zapytasz – zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra to choć
- Czemu twoja ciocia powiedziała mi że się pomyliłem i ty tu nie mieszkasz?
- Bo chciałam uciec jak najdalej – zrobił minę w stylu dlaczego? Ale się nie odezwał. Weszliśmy do domu. Zastanawiałam się czy ciocia potrafi coś po angielsku ale się zdziwiłam jak płynnie mówi w tym języku.
- Ciociu to jest Louis, Louis to jest moja ciocia
- Już wiedz że jesteś w tej rodzinie – chłopak się lekko uśmiechnął.

                                                                   ***

Wróciliśmy już do Anglii. Idziemy właśnie do mojej mamy zabrać Rikera. Pukałam do drzwi ale nikt się nie odzywał. Były otwarte więc weszliśmy. Znalazłam włącznik i zapaliłam światło. Moje oczy zalały się łzami. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Dlaczego ona to zrobiła? Louis mocno mnie przytulił. Miałam nadzieję że po tym wszystkim co przeszłam nie będzie gorzej. W oczach chłopaka pojawiły się łzy. Ale nie ma się co dziwić. Każdy by płakał w takiej sytuacji. Moje jedyne dziecko i jedyna matka zniknęli na zawsze. I już nie wrócą. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer na policję. Chwilę potem już byli.
- Jak to się stało?
- Nie wiem. Dopiero wróciliśmy z innego kraju - mówiłam zapłakanym głosem.
- Dobrze postaramy się coś ustalić. Proszę jechać do domu i się z tym oswoić - wyszłam z tam tond roztrzęsiona. Miałam w głowie dwa pytania. Kto to zrobił? I dlaczego to zrobił? Nic więcej we mnie nie siedziało.
- Jak się czujesz?
- Okropnie. Źle mi z tym wszystkim. Tracę wszystkich po kolei. Ty mi tylko zostałeś
- Ułoży się
- Ułoży się?! Ułoży się?! Jak ty możesz tak myśleć?! Nigdy się nie ułoży. Nigdy rozumiesz?! Straciłam moich bliskich a ty mi mówisz że się ułoży? Wiesz co? Ty nie zrozumiesz mojego bólu. Straciłam rodziców, brata, syna kochałam ich. Nic z nich zostało. Albo odbierali sobie sami życie albo ktoś to robił. Nie chcę tak żyć! - odwróciłam się i pobiegłam w swoją stronę. Nie chciałam z nim gadać ani na niego patrzeć. Jak on może mówić że się ułoży? Nigdy tak się nie stanie. Dobiegłam do mostu. Nie był wysoki ale było kamienisto. Z łatwością mogłam sobie rozwalić czaszkę. Chciałam wrócić do mojej rodziny. Chcę się z nimi zobaczyć. Za dużo już przeszłam żeby żyć tak dalej. Nie mam po co istnieć. Nie mam dla kogo istnieć. Ludzie którzy tamtędy przechodzili patrzyli się na mnie. Przygotowywałam się do skoku kiedy ktoś mnie ściągnął za łokcie. Szarpałam się ale to nic nie dawało.
- Proszę puść mnie. Ja nie chcę żyć
- Nie puszczę cię
- To nie ma sensu. Co mi zostało po tym nędznym życiu? Nic. Nie mam dla kogo żyć
- Masz dla kogo żyć. Dla Louisa żyjesz. On bez ciebie nie oddycha. Jesteś mu potrzebna
- To jest jedno wielkie kłamstwo. Robię mu krzywdę na każdym kroku
- Może i tak ale on cię kocha. I nie ma zamiaru cię zostawiać
- Nawet nie wiesz co się stało
- Może i nie ale to nie zmienia faktu że on cię kocha
- Tylko on
- Co?
- Tak dzisiaj wróciliśmy z Polski poszliśmy do mojej mamy a ona razem z Rikerem wisieli na sznurach. Straciłam wszystkich
- Sophie ja nie..
- Wiem. Proszę puść mnie i daj mi dokończyć moje życie. Chcę je skończyć teraz. W tym momencie nic więcej nie pragnę - ściągnęłam obrączkę i dałam mu ją do ręki.
- Co ty...
- Daj mu ją. Niech da ją dziewczynie, która na niego zasłużyła. Przepraszam - wypuścił mnie z uścisku. Poszłam znowu na ten cholerny most. Chciałam to zakończyć. Spojrzałam się ostatni raz na Zayna. To koniec. Zamknęłam swoje oczy pełne bólu i płaczu.
- Przepraszam - wyszeptałam sama do siebie. Bujałam się chwilę i poczułam wiatr, który po chwili ustał. Czułam mocny ból na moim nadgarstku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego anioła stróża.
- Puść mnie. Nie chcę tego ciągnąć dalej
- Nie mogę. Nie mogę cię stracić jak Rikera
- Ja nie mam już nikogo. Sama sobie nie poradzę
- Masz. Proszę nie opuszczaj mnie - po polikach chłopaka spłynęły łzy.
- Kocham cię Louis - to i tak nie zmienia mojego nastawienia do cholernego życia które mam. Wciągnął mnie z powrotem na most.
- Nie rób tak więcej
- Nie obiecuję ci tego - we dwoje płakaliśmy do siebie. Nie widzieliśmy innych. Liczyliśmy się teraz tylko my. Otarłam jego łzy.
- Nie płacz. Nie zasłużyłem na ciebie ale nie chcę cię stracić - namiętnie wpiłam się w jego usta. Wszyscy zaczęli bić brawo ale to mnie nie obchodziło. Teraz wiedziałam że zrobiłam źle chcąc się zabić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz