sobota, 15 marca 2014

Rozdział 55

- Właśnie się do ciebie wybierałam
- Ale ja byłem szybszy - powiedział po czym się do mnie uśmiechnął.
- Tęskniłam za tobą
- Widzieliśmy się codziennie
- Wiem. Ale nie miał mnie kto przytulać przez resztę dnia i dawać buziaki na dobranoc
- Jestem twoim wybawcą
- Najwyraźniej. Tak więc co masz zamiar robić do końca dnia?
- Pomyślałem o tobie
- A ja pomyślałam o zdjęciach
- O jakich zdjęciach?
- Twoich
- W jakim sensie?
- Że ci zrobię zdjęcia
- Ooo! To wszystko wyjaśnia
- No widzisz
- A gdzie chcesz zrobić te zdjęcia?
- W ogrodzie. Słońce świeci i niema wiatru
- Dobra jak chcesz. Mam nadzieję że będą to ładne zdjęcia
- Mam nadzieję że będą to ładne zdjęcia - zaczęłam go przedrzeźniać.
- Przestań nie lubię tego
- Przestań nie lubię tego - powtarzałam po nim z uśmiechem i różnymi minami.. Odwróciłam się w stronę schodów i ruszyłam powolnym krokiem.
- Nie skończyłem jeszcze
- Nie skończyłem jeszcze - bawiło mnie to coraz bardziej. Przyciągnął mnie do siebie za nadgarstek.
- Co teraz powiesz?
- Że cię kocham - cmoknęłam go w nos i poszłam do góry. Przeszukałam pół komody by znaleźć to czego chcę.
- Tutaj jesteś - powiedziałam sama do siebie wyciągając aparat. Był profesjonalny a ja miałam doświadczenie. Zeszłam z powrotem na dół.
- Możemy już iść? - jęknął ze znudzenia.
- No to wstawaj - wyszliśmy na dwór. Przyjemne ciepło grzało mi w twarz. Brunet się trochę wkurzał jak mu mówiłam że coś źle robi ale tak to było nawet fajnie. Będzie mi się fajnie z nim pracowało następnym razem.
- I jak?
- Tajemnica. Niedługo zobaczysz
- Daj mi ten aparat
- Nigdy. Zapomnij. Ja do rąk mojego skarbu nikomu nie daje - uśmiechnęłam się do niego zaczepnie.
- No daj nie jestem dzieckiem nie zepsuje
- No nie wiem
- Co ci szkodzi?
- Nawet nie wiem co chcesz z nim zrobić
- Zjeść wiesz. No daj
- Tylko uważaj to jest moja pamiątka z długiego kursu
- Jakiego kursu?
- Hmm może fotograficznego
- Aha - podałam mu urządzenie do ręki.
- No i co ciekawego wymyśliłeś?
- Choć tu do mnie - powiedział stanowczo ale łagodnie. Podeszłam do niego nie pewnie.
- No i co?
- Poczekaj chwilę - pogrzebał coś w tym aparacie. Kurde wszystko mi tam pozmienia i znowu będę się męczyła. Kiedy skończył przyciągnął mnie do siebie. Ja zrobiłam minę w stylu WTF?? O co do cholery mu chodzi? Chwilę potem był niewielki rozbłysk flesza.
- Co ty..
- Zdjęcie. Po to był mi aparat
- No dobra ale po co?
- Kiedyś zobaczysz
- O ty! Mnie się w takich chwilach nie drażni
- Dobra. Ale poczekaj chwilę - wyciągnął telefon i do kogoś zadzwonił.
- Co kombinujesz? Jaki spisek? Przyznaj się
- Zobaczysz za dziesięć minut
- Tommo nie denerwuj mnie
- Spokojnie księżniczko - Rzuciłam mu spojrzenie mordercy. Usiadłam na trawie i czekałam. Po upływie czasu do ogrodu wpadł zdyszany niejaki pan Harold Styles.
- Co się stało? Kazałeś przyjechać jak najszybciej
- Trzymaj - podał chłopakowi aparat. Za co chciałam go zaraz zabić. Pomógł mi wstać. Patrzyłam się na niego z wielkim pytaniem o co do cholery chodzi? Tym samym spojrzeniem pytał się coraz bardziej rozdrażniony Styles.
- Czy ktoś mi powie o co chodzi?
- Nie chciałem sam robić nam zdjęć
- Co? Czego ja nie wiem? Albo inaczej co mnie ominęło?
- Spokojnie nic. Harry rób szybko te zdjęcia i będziesz miał to z głowy - Loczek ustawił na nas obiektyw.
- No i co?
- Chciałem żeby to były najlepsze wspomnienia jakie mamy - po tych słowach spojrzał mi głęboko w oczy. Chciałam się odegrać.
- Harry poczekaj chwilę!
- Co?
- No chwilę - osunęłam się od Lou i podeszłam do szlaufa. Odkręciłam wodę i podniosłam nie zbyt długiego węża ogrodowego.
- To za drażnienie mnie - po chwili był cały mokry. Mój śmiech był wtedy taki szczery. Zaczął mnie gonić. Uciekałam przed nim kilka dobrych minut. Harry stał i robił nam zdjęcia. Na szczęście ten aparat potrafi robić stopklatki. Kiedy już mnie złapał prawie mnie udusił.
- Ej będę mokra! - wydzierałam się na niego kiedy mnie przytulił.
- Na serio? Nie wiedziałem - odpowiedział z uśmiechem. Puścił mnie a ja się wywaliłam w błoto po mieszance ziemi i wody.
- No pięknie. Po prostu świetnie. I patrz co żeś narobił
- Ja? To ty mnie oblałaś wodą
- Ale to dla tego że mnie drażniłeś - chodził koło mnie aż sam się wywalił.
- Tego nie było w planach - przewrócił się tak że wisiał nad moją osobą.
- Tomlinson złaź ze mnie - przewrócił oczami i mnie pocałował. Miałam nadzieję że loczek tego nie uwiecznił.
- Bardzo ładnie i w ogóle ale tylko po to mnie zawołałeś?
- Tak
- I tylko po to ci byłem potrzebny? Żeby zrobić wam zdjęcia jak się całujecie zali mokrzy i brudni?
- Mniej więcej
- Dobra gołąbki stawiam aparat na stole i znikam. A ty jesteś mi coś winny oszuście jeden.
- Cześć Harry
- Pa Sophie - gdy Styles już poszedł zaczęła się rozmowa.
- Co ty kurde odwalasz?
- No nie chcesz mieć wspaniałych pamiątek z twoim Tommo?
- No pewnie że chcę. Tylko że ja nie potrzebuję do tego zdjęć. Ja do tych wspomnień potrzebuję ciebie. A ty jak na złość robisz wszystko na odwrót. No i oczywiście jestem cała w błocie - strzeliłam udawanego focha. Brunet podszedł do szlaufa i teraz ja byłam mokra ale czysta.
- I czysta jak diament
- Hahaha bardzo zabawne - rzuciłam z sarkazmem w głosie.
- Przecież wiesz że ja wszystko robię dla twojego dobra
- Nie gadam z tobą
- No kochanie nie denerwuj się na mnie tak
- Z tym kochanie to do szlaufa bo widzę że to nowa znajomość - poczułam moje uzależnienie obok siebie. On jest moim narkotykiem. Położył swoje zimne ręce na moich biodrach i mnie odwrócił do siebie. Spojrzałam w jego oczy. Błyszczały się. Można było w nich dostrzec kilka uczuć. Miłość, radość, troskę i takich innych. Był szczęśliwy i to sprawiało że ja też byłam szczęśliwa. Zaciągnęłam się jego perfumami. Jak mi w tej chwili było fajnie ale wszystko przerwał telefon Louisa.
- Halo?
- Że co się stało?
- Ja pierdzielę - widziałam jak po twarzy chłopaka spływały coraz większe strumienie łez. Co się mogło stać. Po 10 minutach skończył rozmowę. Oczy miał całe przekrwione od płaczu.
- Co się stało? - nie mógł albo raczej nie był w stanie mi nic powiedzieć. Przytuliłam go. Wiedziałam że tego teraz potrzebuje. Miałam tak samo. Kiedy podniósł swoją głowę z mojego ramienia pocałowałam go. Nie chcę żeby był smutny i przygnębiony jak ja. Do niego to nie pasowało. Zawsze chodził wesoły i szczęśliwy. A dzisiaj w jednej chwili uśmiech znikł a czar prysnął. Nie chciałam go już pytać bo i tak by mi nie odpowiedział. Pozostało mi tylko czekanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz