Od ostatniego spotkania z Perrie minęły już dwa miesiące. Dzisiaj szłam do szpitala i miałam nadzieję że się tam zobaczymy. Pielęgniarka poprowadziła mnie do pustej sali i mówiła że niedługo przyjdzie jakaś inna dziewczyna. Czekałam i czekałam aż wreszcie w drzwiach stanęła moja przyjaciółka.
- Widzę że nas dały do jednej sali - powiedziała po czym się uśmiechnęła.
- Cześć kochanie dawno się nie widziałyśmy
- No trochę długo
Po chwili przyszedł lekarz i zabrał mnie na usg. Obawiałam się że coś będzie nie tak. Ale moje obawy się potwierdziły kiedy okazało się że dziecko powoli zaczyna się dusić. Wpadłam na salę.
- Perrie dzwoń do Louisa niech przyjeżdża
- Co się stało?
- Zabierają mnie na cesarskie cięcie bo dziecko się dusi
- Matko! Już dzwonię - w tym czasie kiedy ona gadała mnie zdążyli już zabrać. Na sali podali mi środki przeciw bólowe. Jak już zaczęły działać rozcięli moje podbrzusze. Trochę się bałam że dziecko będzie chore czy coś. Po chwili usłyszałam płacz dziecka i poczułam wielką ulgę.
- Nic z nim nie jest - zapytałam pielęgniarkę trochę odurzona
- Spokojnie jest zdrowym chłopcem - ledwo widziałam na oczy i chciało mi się spać. Zaszyli rozcięcie i odwieźli z powrotem do Perrie. Po drodze widziałam chyba Lou ale nie byłam w stanie określić czy to był on. Moje powieki robiły się ciężkie. Po chwili już spałam.
***
- Wstajemy - obudziła mnie jedna z pielęgniarek.
Ja jak na rozkaz zeszłam ze szpitalnego łóżka. Kobieta pokazała mi łazienkę i kazała mi się umyć. Czułam się trochę dziwnie ze szwami na ciele ale nie bardzo mi one przeszkadzały. Kiedy wyszłam pielęgniarka oznajmiła mnie że muszę nakarmić dziecko piersią bo nic innego nie zje. Leżałam na sali i gadałam z moją sąsiadką kiedy weszła jedna z nielicznych pielęgniarek na tym oddziale przynosząc dziecko. Był śliczny. Miał oczy i usta Lou. Bardzo mnie to cieszyło. Kiedy mały został nakarmiony zasnął mi na rękach. Po 10 minutach blondynka zaczęła się zwijać z bólu. Zaczęła rodzić. Od razu przyleciały kobiety i ją wzięły na porodówkę. Szybko wzięłam telefon i zadzwoniłam do Zayna.
- Halo?
- Przyjeżdżaj
- Co jest?
- Hm jak myślisz
- Zaraz będę
Myślałam że rzucił tym telefonem o ziemie bo usłyszałam trzask. Po pół godzinie przyjechali. Zayn siedział spanikowany koło mnie a Lou nie mógł się oderwać od Rikera. Nosił go bawił się i wszystko. Godzina męczarni dla Zayna i Perrie. Przywiozły ją strasznie przemęczoną.
- Lepiej jej teraz nie drażnij
Przesunął się ku niej i złapał za rękę. Od razu na ich twarzach pojawiły się uśmiechy.
- Louis bo się zmęczysz - powiedziałam ledwo słyszalnie i posłałam mu uśmiech.
- Wiesz kiedy cię wypuszczą? - zapytał oddając mi już śpiące dziecko.
- Najprawdopodobniej jutro a co?
- No muszę się po ciebie zjawić.
- Tylko czegoś przypadkiem nie zapomnij. Bo na rękach nie będę go wiozła.
- Spokojnie - na salę wparowała pielęgniarka. Musiała wziąć ode mnie dziecko na noc bo nie mogły wrzaski obudzić Pezz. Wzięła je i wyszła.
- No najlepszej opieki tu nie masz
- Nie przesadzaj
- Chciałem cię jeszcze poinformować że moja droga rodzina chce cię poznać
- Nie teraz to nie jest najlepszy pomysł. Ja muszę się pilnować i dzieckiem zajmować a ciebie nie ma całymi dniami. Wiem że bardzo ci na tym zależy ale jest za wcześnie. - pogładziłam go po policzku a on się uśmiechnął.
- Postaram im się to wytłumaczyć. A i Simon dał nam dwa tygodnie wolnego
- To fajnie. Czyli sobie ze mną trochę posiedzisz. I pewnie zanudzę cię na śmierć
- Nie przesadzaj. Nie będzie aż tak źle
- A i moja mama będzie mi pomagała czasami bo chyba jakoś za tobą nie przepada
- Zobaczysz jeszcze mnie pokocha
- Ja zmykam bo dzisiaj muszę jeszcze wracać do pracy. Zobaczymy się jutro
- No papa
Pocałował mnie i wyszedł. Kilka chwil potem żegnałam się z Zaynem. Zostałyśmy same. Znużyło mnie ale wiedziałam że jeszcze dzisiaj się mogę wyspać bo pielęgniarki mnie zapewniały że na noc go zabiorą. Zasnęłam w spokoju i ciszy.
***
Kolejny ranek i kolejny raz budzi mnie pielęgniarka. Dzisiaj czułam się już pewniej. Wykąpałam się i wróciłam na salę zastałam tam uśmiechniętą od ucha do ucha Perrie która trzymała na rękach Rose.
Chwilę potem i ja trzymałam dziecko na rękach. Nakarmiłam go po czym zasnął. W godzinę kręciło się tu z 20 pielęgniarek co mnie trochę denerwowało. Po dwóch godzinach pojawił się Lou z całą graciarnią rzeczy, które kazałam mu przynieść. Pozbieraliśmy wszystko i za zgodą lekarza wyszliśmy. Od tych kilku dni nie czułam świeżego powietrza. Była wczesna jesień więc jeszcze było bardzo ciepło. Jak weszłam do domu byłam zaszokowana. Całe jego wnętrze lśniło.
- Kto tu był?
- Ale w jakim sensie?
- Tu jest czysto na połysk. A ty tu nie mogłeś sprzątać
- Że co? Ja tu sprzątałem - odpowiedział oburzony
- Dobra spokojnie. Idę zanieść małego do łóżeczka zaraz wracam. - moje serce się cieszyło na samą myśl że mam dziecko. Włożyłam go do wyznaczonego miejsca i wróciłam na dół do bruneta, który patrzył się na mnie jakby nie wiem co.
- Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Bo od jakiegoś czasu mamy chwilę dla siebie
- A jak chcesz ją zorganizować? - podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie. To uczucie którego dawno nie znalazłam teraz do mnie wróciło. Wpił się we mnie. Kolejny raz od nowa się w nim zakochałam. Po chwili przygryzał moją wargę. Pozwoliłam mu dzisiaj nie chciałam tego psuć bo mamy o wiele czasu mniej dla siebie. Nasze języki zrytmizowały się. Przerwał nam płacz dziecka.
- Muszę iść - Louis się bardzo skrzywił na tę wiadomość ale nic na to nie poradzę. Poszłam do góry. Chciałam żeby jeszcze pospał. Wzięłam go na ręce. Trochę się z nim pokołysałam i znowu spał. Tak słodko wyglądał. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Zeszłam z powrotem na dół. Spojrzał na mnie zdziwiony. Na twarzy miał wypisane gdzie jest Riker?
- Śpi - znowu do mnie podszedł. Zetknęliśmy się czołami i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Jak ty to zrobiłaś nie było cię chwilę
- Jestem zaczarowaną wróżką z krainy wiecznego snu - po tej odpowiedzi posłałam mu szeroki uśmiech na co on zareagował tak samo.
- Kocham cię bardziej niż sobie wyobrażasz
- Ale ja cię kocham bardziej - tym razem ja rozpoczęłam wszystko od nowa. Podniósł mnie a ja owinęłam swoje nogi wokół jego sylwetki. Zatopiłam się w jego włosach a on trzymał mnie i zarazem przyciskał do siebie. Bardzo mi tego brakowało. I nie chciałam żeby to znikło na zawsze.
piątek, 28 lutego 2014
Rozdział 42
Rano obudziłam się ze szczęściem malującym się na mojej twarzy. Spojrzałam się na Louisa. Był taki bezbronny. Mogłam się na niego tak gapić godzinami ale musiałam się ogarnąć. Poszłam do łazienki by się rozbudzić do końca. Przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam w ręcznik. Związałam swoje włosy w coś czego nie można nazwać fryzurą. Po 10 minutach plątania się po łazience zeszłam na dół żeby zrobić coś na śniadanie. 30 minut później czekałam aż chłopak przyjdzie i zje to co z wielkim trudem zrobiłam. Pewnie znowu się wkurzy że z nim nie jem ale przynajmniej może pocieszy go fakt że będę tu siedziała. Po przeczekaniu kolejnych 10 minut bruneta przyprowadził do kuchni zapach jedzenia.
- Co tak pachnie?
- Zapach - posłałam mu uśmiech po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- Jak się spało?
- Trochę nerwowo. A tobie?
- Gdy jesteś koło mnie zawsze najlepiej się śpi - czułam jak się rumienię.
- Zawstydzasz mnie
- Oto chodzi
Gala zaczynała się o 20.00 ale musieliśmy wyjechać 3 godziny wcześniej by jeszcze zdążyć na czerwony dywan. Było koło 15.00 kiedy zaczęliśmy się szykować. Zakręciłam końcówki swoich włosów i zrobiłam lekki makijaż co mi zajęło trochę czasu. Potem zamieniłam się z brunetem bo on poszedł do łazienki. Wyciągnęłam sukienkę z szafy i nałożyłam ją na siebie. Pasowała idealnie. Do tego cienkie czarne rajtuzy i szare converse. Jeszcze jakieś złote dodatki i mogłam iść. Chwilę potem telefon wibrował mi w ręce. Spojrzałam na wyświetlacz. Harry. Nie chciałam psuć sobie dnia więc uznałam że jak zacznie mu odwalać to się rozłączę.
- Halo?
- Hej Sophie
- Co chcesz? - syknęłam oschle
- Chciałem cię przeprosić. Znaczy ciebie i Louisa. Nie panowałem nad sobą w tamtych dniach. Bardzo tego żałuję. Tego co zrobiłem i tego co powiedziałem. Wiem że jesteście na mnie źli ale proszę wybaczcie mi. Proszę
- Nie wiem Harry. Nie wiem co powie Lou. Ja też mam mieszane myśli co do ciebie i tej akcji. Przemyślę to i na gali dam ci znać. Dobrze?
- Jasne. To widzimy się na miejscu. Cześć
- Pa
Rozłączyłam się i wpadłam w zamyślenia.
- Kto dzwonił?
- Harry
- Czego chciał? - powiedział to takim tonem że lekko podskoczyłam.
- Prosił żebyśmy mu przebaczyli. A ja jak zwykle nie wiem co o tym myśleć - zrobiłam kwaśną minę na myśl o tym.
- Jak się tłumaczył?
- Że nie panował nad sobą i że żałuje tego co zrobił i powiedział. Nie wiem może damy mu szansę?
- No nie wiem. Ja sobie najpierw z nim na ten temat porozmawiam
- Tylko nie krzycz i nie rób mu krzywdy
- Postaram się
- Matko!
- Co?
- Dwie godziny z tobą w aucie. To jest nie do wytrzymania - lekko się skrzywił a ja zaczęłam się śmiać. Dochodziła 17.00 kiedy my ruszyliśmy z pod domu. Połowę drogi gadałam z Perrie. Cieszymy się tym wszystkim we dwie. Louisa jak zapewne i Zayna to denerwowało że tyle ze sobą gadamy.
- Dobra ja kończę bo nie chcę skończyć za drzwiami auta
- No ja też nie chcę. Do zobaczenia
- No pa
Odłożyłam telefon do torebki a uśmiech widniał na mojej twarzy.
- Jak można tyle gadać?
- Takie są już kobiety - we dwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Myślisz że wygracie?
- Nie wiem. Za to wiem że ty wygrasz i świetnie się zaprezentujesz na występie.
- No nie wiem występuje po was. Przynajmniej wiem po kim ma wejść na scenę. A jeszcze lepsze jest wyjście i wydanie nagrody z mega artystą
- Och, z kim? - zadrwił ze mnie. Chciał mnie jeszcze po wkurzać bo wiedział że się stresuję.
- Dowiesz się sam
- No dawaj powiedz mi przecież nikogo nie zabiję. Co ci szkodzi?
- No nie...
- Gadaj
- Dobra spokojnie ciekawski. No to ja wychodzę z jedynym z członków Big Time Rush
- Z kim?
- Z Loganem
- Fajny gość. A ja i tak ci mówię że każdy sławny singiel pożre cię wzrokiem na tej imprezie
- Hahaha bardzo zabawne
- No tak. Jesteś taka sexowna że nikt się tobie nie oprze.
- Od kiedy jesteś taki zazdrosny?
- Od dawna
- Widzę że pewnością siebie co do mnie też nie gardzisz
- Spędzimy ze sobą długie lata a ja muszę ci już pokazać jaki jestem gdy jestem wkurzony, zestresowany i zazdrosny jednocześnie - przewróciłam oczami i spojrzałam w boczną szybę. Widniały za nią domy i różne rośliny. Podobało mi się ale nie chciałabym tu zamieszkać. Każdy dom przyklejony do innego. Może innym to pasuje ale nie mi.
- Daleko jeszcze? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Nie jeszcze z 10 minut drogi
- To dobrze bo pomysł żebyśmy jechali we dwoje z stresem jednym autem nie był dobry
- Co ty się tak ze mną drażnisz co?
- Bo cię kocham. I lubię się drażnić z ludźmi
Po upływie czasu byliśmy na miejscu. Budynek, do którego weszliśmy był ogromny. Kiedy fani nas zauważyli zaczęli piszczeć. Przyznam że mi się podobało. Witaliśmy się już chyba z każdym. Wszyscy nam gratulowali dziecka i kariery i w ogóle wszystkiego. Szukaliśmy miejsc aż w końcu Liam nas zauważył i zawołał. Chwilę potem dołączyła do nas reszta. Harry był trochę przybity ale Louis obiecał nie robić mu krzywdy. Po kilku minutach oczekiwania zaczęło się. Pierwsza nagroda to najlepszy artysta solo, którą zgarnął nadal trzymający się na pierwszym miejscu Pharrell Williams. Po kolejnych dwóch nagrodach nadszedł występ Bruno Marsa. Trzyma się jeszcze w dobrej formie. Nadeszła kolej jednej z moich nominacji. Pojawiłam się na wielkim ekranie. Myślałam że dostanę głupawki. Takie beztalencie jak ja jest nominowane do trzech nagród. Nagrodę wręczała Nicki Minaj. Ma fajne niektóre kawałki ale nie przypada mi do gustu.
- A nagrodę otrzymuje... - dlaczego wszyscy lubią trzymać w napięciu. Bardzo mnie to denerwuje.
- Sophie Lynch! - wszyscy zaczęli mi bić brawo. Cieszyłam się. Wyszłam na scenę z wielkim uśmiechem. Podziękowałam wszystkim i nadszedł czas na kolejny występ. Tym razem na scenie stanął zespół The Vamps. Kolejną nagrodę przegrałam z Katy Perry. Nie byłam zszokowana zasłużyła na to. Była to statuetka za artystkę roku. Kolejne nagrody wędrowały do różnych sław. Występ chłopców już się zaczął a ja musiałam lecieć by wręczyć kolejną statuetkę.
- Hej jestem Logan - chłopak posłał mi ciepły uśmiech
- Cześć jestem Sophie
- Dużo o tobie słyszałem i wiem że masz talent
- Dzięki ty też jesteś bardzo utalentowany. Podoba mi się wasza muzyka
- Dziękuję - po czym skłonił się w pół na co ja zareagowałam śmiechem.
- Gratuluję dziecka. Kto jest tym szczęśliwcem?
- Jeden z tych chłopaków który biega teraz jak szaleniec po scenie
- Który?
- Louis
- Będzie szczęśliwym ojcem
- Dobra idziemy bo musimy wręczyć tą nagrodę
Gdy byliśmy już na miejscu zerkałam na Lou i widziałam jak mierzy Logana wzrokiem zabójcy
- Nominowani do nagrody za Największy debiut są
Na ekranie pojawiły się nominowane sławy. Otworzyłam kopertę z imieniem i nazwiskiem zwycięzcy i się lekko uśmiechnęłam.
- A zwycięzcą jest...
- Eminem! - powiedzieliśmy naraz jak to zawsze bywa. Szczęśliwy raper wyszedł i zaczął dziękować. Ja wróciłam za scenę by przygotować się do występu. Trochę mnie jeszcze nosiło bo czekałam na jeszcze jedną nominację. W niej mieli znaczenie fani. Mój występ się już zaczął. Miałam mnóstwo tancerzy wokół siebie co pogorszył sprawę bo widziałam jak Zayn trzyma Louisa żeby tylko przypadkiem nie wyszedł. Po chwili wszystko się skończyło a ja wróciłam do reszty.
- Co jest?
- Nic kurwa - był zły. Widać to po nim. Nie wiem tylko dlaczego. Przecież to nie moja wina ja miałam tylko wyjść i zaśpiewać nic więcej. Ta zazdrość bierze nad nim górę. Ale co ja mogę poradzić. Oczywiście chłopcy zgarnęli statuetkę. Simon się na pewno ucieszy.
- A najbardziej upragniona statuetka tego wieczoru wędruje do.... - ja pierdziele znowu trzymają.
- Sophie Lynch!
Nie spodziewałam się tego. Dwie nagrody na pierwszej gali. Wyszłam ponownie na scenę.
- Hej. Dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali i po prostu są ze mną w takich chwilach jak ta. Dziękuję także moim przyjaciołom i chłopakowi - w tej chwili pojawił się uśmiech na twarzy Lou.
- Dziękuje im z całego serca że są ze mną od początku - zauważyłam jak dziewczyny już prawie ryczą przy tym stoliku. Zeszłam pod gromkimi brawami i wróciłam do tych wysysaczy czasu.
- Wszyscy szczęśliwi?
- I to jeszcze jak. A Louis to chyba najbardziej - zauważyłam ten rumieniec na jego twarzy ale i tak się do mnie nie odzywał. Po skończonej gali połowa pojechała na after party. Nam się nie chciało i pojechaliśmy do domu.
- Co się tak nadąsałeś po tym moim występie?
- Ci wszyscy faceci tak się na ciebie patrzyli.
- I też pewnie myślałeś że ja nie widzę jak zabijasz wzrokiem Logana?
- Nie, nawet chciałem żebyś to widziała
- Dlaczego?
- Bo chcę żebyś wiedziała jak bardzo cię kocham - powiedział po czym się uśmiechnął.
- A i Logan mówił że będziesz szczęśliwym ojcem
- No ja się nie dziwię pewnie sam by chciał nim być
- Weź już przestań. Jestem twoja i ty to dobrze wiesz
- No tak tylko że ja widzę jak oni wszyscy się na ciebie patrzą szklanymi oczkami. Zazdrość i chęć zabicia wszystkich dookoła góruje nade mną. Jesteś piękna, mądra, miła, kochająca i w ogóle wszystko masz czego trzeba kobiecie idealnej a ja nie chcę cię stracić.
- Spokojnie. Nie ucieknę ci. Gadałeś z Harrym?
- Tak
- I co?
- No błagał mnie prawie na kolanach żebym mu wybaczył ale postawiłem przed nim warunek
- Jaki?
- Że ma więcej nie pić bo go zamorduje własnymi rękami
- Wybaczyłeś mu?
- A miałem wybór? Chyba by się tam poryczał jakbym tego nie zrobił. A ty?
- Co ja?
- Wybaczyłaś mu?
- Jasne. Już na początku imprezy
- Jak? Co? Kiedy?
- Porozumiewaliśmy się wzrokiem
- Sprytnie. Bo to ja się wahałem czy mu nie wpieprzyć
Wybuchliśmy we dwoje śmiechem. Gdy dojechaliśmy ja się szybko przebrałam w dresy i opadłam na łóżka z wycieńczenia. Po 10 minutach spałam twardym snem.
- Co tak pachnie?
- Zapach - posłałam mu uśmiech po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- Jak się spało?
- Trochę nerwowo. A tobie?
- Gdy jesteś koło mnie zawsze najlepiej się śpi - czułam jak się rumienię.
- Zawstydzasz mnie
- Oto chodzi
Gala zaczynała się o 20.00 ale musieliśmy wyjechać 3 godziny wcześniej by jeszcze zdążyć na czerwony dywan. Było koło 15.00 kiedy zaczęliśmy się szykować. Zakręciłam końcówki swoich włosów i zrobiłam lekki makijaż co mi zajęło trochę czasu. Potem zamieniłam się z brunetem bo on poszedł do łazienki. Wyciągnęłam sukienkę z szafy i nałożyłam ją na siebie. Pasowała idealnie. Do tego cienkie czarne rajtuzy i szare converse. Jeszcze jakieś złote dodatki i mogłam iść. Chwilę potem telefon wibrował mi w ręce. Spojrzałam na wyświetlacz. Harry. Nie chciałam psuć sobie dnia więc uznałam że jak zacznie mu odwalać to się rozłączę.
- Halo?
- Hej Sophie
- Co chcesz? - syknęłam oschle
- Chciałem cię przeprosić. Znaczy ciebie i Louisa. Nie panowałem nad sobą w tamtych dniach. Bardzo tego żałuję. Tego co zrobiłem i tego co powiedziałem. Wiem że jesteście na mnie źli ale proszę wybaczcie mi. Proszę
- Nie wiem Harry. Nie wiem co powie Lou. Ja też mam mieszane myśli co do ciebie i tej akcji. Przemyślę to i na gali dam ci znać. Dobrze?
- Jasne. To widzimy się na miejscu. Cześć
- Pa
Rozłączyłam się i wpadłam w zamyślenia.
- Kto dzwonił?
- Harry
- Czego chciał? - powiedział to takim tonem że lekko podskoczyłam.
- Prosił żebyśmy mu przebaczyli. A ja jak zwykle nie wiem co o tym myśleć - zrobiłam kwaśną minę na myśl o tym.
- Jak się tłumaczył?
- Że nie panował nad sobą i że żałuje tego co zrobił i powiedział. Nie wiem może damy mu szansę?
- No nie wiem. Ja sobie najpierw z nim na ten temat porozmawiam
- Tylko nie krzycz i nie rób mu krzywdy
- Postaram się
- Matko!
- Co?
- Dwie godziny z tobą w aucie. To jest nie do wytrzymania - lekko się skrzywił a ja zaczęłam się śmiać. Dochodziła 17.00 kiedy my ruszyliśmy z pod domu. Połowę drogi gadałam z Perrie. Cieszymy się tym wszystkim we dwie. Louisa jak zapewne i Zayna to denerwowało że tyle ze sobą gadamy.
- Dobra ja kończę bo nie chcę skończyć za drzwiami auta
- No ja też nie chcę. Do zobaczenia
- No pa
Odłożyłam telefon do torebki a uśmiech widniał na mojej twarzy.
- Jak można tyle gadać?
- Takie są już kobiety - we dwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Myślisz że wygracie?
- Nie wiem. Za to wiem że ty wygrasz i świetnie się zaprezentujesz na występie.
- No nie wiem występuje po was. Przynajmniej wiem po kim ma wejść na scenę. A jeszcze lepsze jest wyjście i wydanie nagrody z mega artystą
- Och, z kim? - zadrwił ze mnie. Chciał mnie jeszcze po wkurzać bo wiedział że się stresuję.
- Dowiesz się sam
- No dawaj powiedz mi przecież nikogo nie zabiję. Co ci szkodzi?
- No nie...
- Gadaj
- Dobra spokojnie ciekawski. No to ja wychodzę z jedynym z członków Big Time Rush
- Z kim?
- Z Loganem
- Fajny gość. A ja i tak ci mówię że każdy sławny singiel pożre cię wzrokiem na tej imprezie
- Hahaha bardzo zabawne
- No tak. Jesteś taka sexowna że nikt się tobie nie oprze.
- Od kiedy jesteś taki zazdrosny?
- Od dawna
- Widzę że pewnością siebie co do mnie też nie gardzisz
- Spędzimy ze sobą długie lata a ja muszę ci już pokazać jaki jestem gdy jestem wkurzony, zestresowany i zazdrosny jednocześnie - przewróciłam oczami i spojrzałam w boczną szybę. Widniały za nią domy i różne rośliny. Podobało mi się ale nie chciałabym tu zamieszkać. Każdy dom przyklejony do innego. Może innym to pasuje ale nie mi.
- Daleko jeszcze? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Nie jeszcze z 10 minut drogi
- To dobrze bo pomysł żebyśmy jechali we dwoje z stresem jednym autem nie był dobry
- Co ty się tak ze mną drażnisz co?
- Bo cię kocham. I lubię się drażnić z ludźmi
Po upływie czasu byliśmy na miejscu. Budynek, do którego weszliśmy był ogromny. Kiedy fani nas zauważyli zaczęli piszczeć. Przyznam że mi się podobało. Witaliśmy się już chyba z każdym. Wszyscy nam gratulowali dziecka i kariery i w ogóle wszystkiego. Szukaliśmy miejsc aż w końcu Liam nas zauważył i zawołał. Chwilę potem dołączyła do nas reszta. Harry był trochę przybity ale Louis obiecał nie robić mu krzywdy. Po kilku minutach oczekiwania zaczęło się. Pierwsza nagroda to najlepszy artysta solo, którą zgarnął nadal trzymający się na pierwszym miejscu Pharrell Williams. Po kolejnych dwóch nagrodach nadszedł występ Bruno Marsa. Trzyma się jeszcze w dobrej formie. Nadeszła kolej jednej z moich nominacji. Pojawiłam się na wielkim ekranie. Myślałam że dostanę głupawki. Takie beztalencie jak ja jest nominowane do trzech nagród. Nagrodę wręczała Nicki Minaj. Ma fajne niektóre kawałki ale nie przypada mi do gustu.
- A nagrodę otrzymuje... - dlaczego wszyscy lubią trzymać w napięciu. Bardzo mnie to denerwuje.
- Sophie Lynch! - wszyscy zaczęli mi bić brawo. Cieszyłam się. Wyszłam na scenę z wielkim uśmiechem. Podziękowałam wszystkim i nadszedł czas na kolejny występ. Tym razem na scenie stanął zespół The Vamps. Kolejną nagrodę przegrałam z Katy Perry. Nie byłam zszokowana zasłużyła na to. Była to statuetka za artystkę roku. Kolejne nagrody wędrowały do różnych sław. Występ chłopców już się zaczął a ja musiałam lecieć by wręczyć kolejną statuetkę.
- Hej jestem Logan - chłopak posłał mi ciepły uśmiech
- Cześć jestem Sophie
- Dużo o tobie słyszałem i wiem że masz talent
- Dzięki ty też jesteś bardzo utalentowany. Podoba mi się wasza muzyka
- Dziękuję - po czym skłonił się w pół na co ja zareagowałam śmiechem.
- Gratuluję dziecka. Kto jest tym szczęśliwcem?
- Jeden z tych chłopaków który biega teraz jak szaleniec po scenie
- Który?
- Louis
- Będzie szczęśliwym ojcem
- Dobra idziemy bo musimy wręczyć tą nagrodę
Gdy byliśmy już na miejscu zerkałam na Lou i widziałam jak mierzy Logana wzrokiem zabójcy
- Nominowani do nagrody za Największy debiut są
Na ekranie pojawiły się nominowane sławy. Otworzyłam kopertę z imieniem i nazwiskiem zwycięzcy i się lekko uśmiechnęłam.
- A zwycięzcą jest...
- Eminem! - powiedzieliśmy naraz jak to zawsze bywa. Szczęśliwy raper wyszedł i zaczął dziękować. Ja wróciłam za scenę by przygotować się do występu. Trochę mnie jeszcze nosiło bo czekałam na jeszcze jedną nominację. W niej mieli znaczenie fani. Mój występ się już zaczął. Miałam mnóstwo tancerzy wokół siebie co pogorszył sprawę bo widziałam jak Zayn trzyma Louisa żeby tylko przypadkiem nie wyszedł. Po chwili wszystko się skończyło a ja wróciłam do reszty.
- Co jest?
- Nic kurwa - był zły. Widać to po nim. Nie wiem tylko dlaczego. Przecież to nie moja wina ja miałam tylko wyjść i zaśpiewać nic więcej. Ta zazdrość bierze nad nim górę. Ale co ja mogę poradzić. Oczywiście chłopcy zgarnęli statuetkę. Simon się na pewno ucieszy.
- A najbardziej upragniona statuetka tego wieczoru wędruje do.... - ja pierdziele znowu trzymają.
- Sophie Lynch!
Nie spodziewałam się tego. Dwie nagrody na pierwszej gali. Wyszłam ponownie na scenę.
- Hej. Dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali i po prostu są ze mną w takich chwilach jak ta. Dziękuję także moim przyjaciołom i chłopakowi - w tej chwili pojawił się uśmiech na twarzy Lou.
- Dziękuje im z całego serca że są ze mną od początku - zauważyłam jak dziewczyny już prawie ryczą przy tym stoliku. Zeszłam pod gromkimi brawami i wróciłam do tych wysysaczy czasu.
- Wszyscy szczęśliwi?
- I to jeszcze jak. A Louis to chyba najbardziej - zauważyłam ten rumieniec na jego twarzy ale i tak się do mnie nie odzywał. Po skończonej gali połowa pojechała na after party. Nam się nie chciało i pojechaliśmy do domu.
- Co się tak nadąsałeś po tym moim występie?
- Ci wszyscy faceci tak się na ciebie patrzyli.
- I też pewnie myślałeś że ja nie widzę jak zabijasz wzrokiem Logana?
- Nie, nawet chciałem żebyś to widziała
- Dlaczego?
- Bo chcę żebyś wiedziała jak bardzo cię kocham - powiedział po czym się uśmiechnął.
- A i Logan mówił że będziesz szczęśliwym ojcem
- No ja się nie dziwię pewnie sam by chciał nim być
- Weź już przestań. Jestem twoja i ty to dobrze wiesz
- No tak tylko że ja widzę jak oni wszyscy się na ciebie patrzą szklanymi oczkami. Zazdrość i chęć zabicia wszystkich dookoła góruje nade mną. Jesteś piękna, mądra, miła, kochająca i w ogóle wszystko masz czego trzeba kobiecie idealnej a ja nie chcę cię stracić.
- Spokojnie. Nie ucieknę ci. Gadałeś z Harrym?
- Tak
- I co?
- No błagał mnie prawie na kolanach żebym mu wybaczył ale postawiłem przed nim warunek
- Jaki?
- Że ma więcej nie pić bo go zamorduje własnymi rękami
- Wybaczyłeś mu?
- A miałem wybór? Chyba by się tam poryczał jakbym tego nie zrobił. A ty?
- Co ja?
- Wybaczyłaś mu?
- Jasne. Już na początku imprezy
- Jak? Co? Kiedy?
- Porozumiewaliśmy się wzrokiem
- Sprytnie. Bo to ja się wahałem czy mu nie wpieprzyć
Wybuchliśmy we dwoje śmiechem. Gdy dojechaliśmy ja się szybko przebrałam w dresy i opadłam na łóżka z wycieńczenia. Po 10 minutach spałam twardym snem.
Rozdział 41
Po kolei mijały dni, tygodnie, miesiące. Płyta już poszła w świat i stała się najbardziej oczekiwaną płytą. Dostałam zaproszenie na galę z trzema nominacjami: Najlepsza artystka solo, Najlepsza piosenka " Later " i Artystka roku. i do tego jeszcze rozdawałam jedną z nagród. Chłopcy też dostali nominację za: Największy powrót. Ja miałam występować i oni. Musiałam się wybrać do sklepu po jakąś elegancką ciążówkę bo nikt tego nie przewidział. Byłam już na USG czekamy na małego Rikera. Zostały mi jeszcze dwa miesiące do porodu a potem szybka regeneracja do dawnej wagi i w trasę. Poszłam z Perrie bo wiedziałam że ona też będzie na tej gali.
- Kochanie jakiej sukienki poszukujesz?
- Zwykłej. Brzuszek już nieźle widać więc jakaś luźna ale elegancka no i do występu żeby była.
- To może ta? - pokazała mi sukienkę z krótkim rękawkiem do kolan o kolorze różowego ledu.
- Nie, zbyt jasna
Przeszukałyśmy cały sklep. Po godzinie znalazłam sukienkę idealną. Była z krótkim rękawkiem, miała czarny kolor a wokół niej ciągnął się pas białych cekinów.
- I co powiesz?
- Ślicznie. Nawet jak jesteś w ciąży masz boską figurę
- Dobra to biorę. A ty coś wybrałaś?
- Tak - Perrie trzymała w ręku granatową sukienkę na ramiączkach która też była do kolan.
- Pięknie. Możemy iść
Zapłaciłyśmy i poszłyśmy do swoich domów.
- Hej
- Cześć. Jak tam zakupy?
- No fajnie
- Co kupiłaś?
- Sukienkę a co?
- Nic tylko pytam. Pokarz.
- Jutro zobaczysz
Poczułam jak maleństwo kopie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cieszyłam się że to już nie długo nastąpi. Ciągle zadawałam sobie pytanie. Czy dam radę? Miałyśmy z Perrie razem trafić do szpitala. Mogłam się też obawiać o różne komplikacje. Kiedy schowałam mój nowy nabytek poszłam się wykąpać. Od tamtej akcji z Harrym nie odzywamy się do siebie za to moje relacje z innymi kwitły. Dużo ze sobą przebywamy i powoli wszyscy się zaczynamy rozumieć. Ostatnio jako nie liczna dowiedziałam się że Sophia też jest w ciąży. Cieszyłam się że z Liamem bardzo dobrze im się układa. Po 10 minutach wyszłam. Szybko się wysuszyłam i ubrałam. Caluteńki czas chodziłam po domu w dresie. Nie podobało mi się to bo za nim nie przepadam ale cóż mówi się trudno. Zeszłam na dół do bruneta, który lekko przysypiał z nudów na kanapie.
- Nie śpij - pamiętałam jak mną tak manipulował żebym nie spała. Chciałam się troszkę odegrać.
- Nie śpię
- No właśnie widzę - posłałam mu zadziorny uśmieszek na co on też zareagował uśmiechem.
- Co dzisiaj robiliście?
- To co zwykle biegaliśmy po studiu
- A co z Harrym?
- Nie odzywam się do niego a on do mnie
- Nie dziwię ci się - jego uśmiech momentalnie zniknął.
- Hej, będzie dobrze - próbowałam go jakoś pocieszyć.
- No ale mi? Żeby mi takie coś zrobić? A poza tym żeby tobie takie coś zrobić? To jest nie poważne. Nikt nie powinien cię tak traktować
- Spokojnie. Przecież nic mi nie jest
- Ale mogło się coś stać
- Ale się nie stało - wstałam i poszłam popatrzeć na kropelki deszczu spływające po szybie. Poczułam jak Lou mnie przytula.
- Nie możecie się wiecznie do siebie nie odzywać. Wiem że to cię krzywdzi
- Ale Sophie, on ciebie skrzywdził. Jak ja mam mu to wybaczyć? Nie dość że do ciebie zarywał to jeszcze cię bił
- Czekaj, czekaj
- Co?
- Ty jesteś zazdrosny?
- O co?
- Bo widziałam jak się skrzywiłeś kiedy mówiłeś że do mnie zarywa. Jesteś zazdrosny - na moją twarz wkradł się kolejny uśmiech.
- Nie jestem - i jeszcze miał czelność żeby się ze mną wykłócać.
- Przyznaj to
- Dobra jestem cholernie o ciebie zazdrosny. Ty jesteś skarbem, który każdy chciałby mieć.
- Błagam. Kto by chciał mnie mieć?
- Harry, Niall wyliczać dalej?
- A poza nimi?
- Myślisz że nie widzę jak faceci się na ciebie patrzą? Lepiej to wygląda jak idziemy razem bo wtedy patrzą się na mnie i rzucają krzywę spojrzenia a ja w takich momentach chcę krzyczeć że mam ciebie.
- Serio? Czemu ja tego wcześniej nie widziałam?
- Nie skupiasz wzroku na innych gościach to nie ma się co dziwić
- Ja skupiam wzrok na tobie. Przecież wiesz że mam w życiu teraz trzy najważniejsze osoby. Ciebie, mamę i Rikera. Kocham was mocno i nie wiem co by się stało jakby, któreś z was znikło na zawsze.
- Nie mów tak. Nikt od ciebie nie odejdzie.
- Ale kiedyś to nastąpi. Może nawet jutro. Muszę się spodziewać wszystkiego po moim życiu. Jestem pechowa i muszę sobie z tym radzić. Pamiętasz pogrzeb mojego brata jak ja tam strasznie płakałam i nie chciałam żeby odchodził. Mocno go kochałam. Od kiedy rodzice wyjechali trzymaliśmy się razem nawet jak mnie bił i...i no mnie....no gwałcił zawsze był przy mnie. Nie opuszczał mnie na krok. Po mimo strachu przed nim jak dziecko płakałam w tym dniu. Może i wyrządził mi krzywdę ale to mój brat, który poświęcił swoje życie by zobaczyć ojca, którego też mi strasznie brakuje. Chciała bym żeby wrócili. Żeby wiedzieli jakie jest moje życie. Jakie moje życie jest bez nich.
- Skarbie będzie dobrze wszystko się ułoży - mówił do mnie prawie szeptem.
- Na szczęście obdarowano mnie aniołem stróżem, który mnie codziennie pilnuje - w pewnej chwili się do niego odwróciłam i spojrzałam prosto w oczy po czym zetknęliśmy się czołami.
- Kocham cię
- Ja ciebie też - od dawna brakowało mi kogoś by się mu na wszystko wyżalić. Jego oczy połyskiwały szczęściem. Po moim poliku spłynęła jedna łza smutku i za razem szczęścia. Szybko zareagował i ją otarł. Nie chciał żebym płakała i za to mu w sercu dziękowałam. Po chwili patrzenia sobie w oczy pocałował mnie. Tego też mi bardzo brakowało. Od dawna nie byliśmy dla siebie aż tak czuli. Może to wszystko przez pracę. Nie mieliśmy już czasu na nic. On przychodził zmęczony do domu a ja nie miałam serca żeby go jeszcze męczyć. Minutę potem oderwaliśmy się od siebie. Czułam jak zalewa mnie ciepły rumieniec.
- Idę spać
- Ja też musimy się wyspać przed jutrzejszą galą. A właśnie jaką ty nagrodę rozdajesz?
- Nagroda za największy debiut
- Zapowiada się ciekawie bo do tego są nominowani przecież najlepsi
- No wiesz może dla tego to się nazywa największy debiut
Po wgramoleniu się na łóżko zasnęliśmy w swoich objęciach.
- Kochanie jakiej sukienki poszukujesz?
- Zwykłej. Brzuszek już nieźle widać więc jakaś luźna ale elegancka no i do występu żeby była.
- To może ta? - pokazała mi sukienkę z krótkim rękawkiem do kolan o kolorze różowego ledu.
- Nie, zbyt jasna
Przeszukałyśmy cały sklep. Po godzinie znalazłam sukienkę idealną. Była z krótkim rękawkiem, miała czarny kolor a wokół niej ciągnął się pas białych cekinów.
- I co powiesz?
- Ślicznie. Nawet jak jesteś w ciąży masz boską figurę
- Dobra to biorę. A ty coś wybrałaś?
- Tak - Perrie trzymała w ręku granatową sukienkę na ramiączkach która też była do kolan.
- Pięknie. Możemy iść
Zapłaciłyśmy i poszłyśmy do swoich domów.
- Hej
- Cześć. Jak tam zakupy?
- No fajnie
- Co kupiłaś?
- Sukienkę a co?
- Nic tylko pytam. Pokarz.
- Jutro zobaczysz
Poczułam jak maleństwo kopie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cieszyłam się że to już nie długo nastąpi. Ciągle zadawałam sobie pytanie. Czy dam radę? Miałyśmy z Perrie razem trafić do szpitala. Mogłam się też obawiać o różne komplikacje. Kiedy schowałam mój nowy nabytek poszłam się wykąpać. Od tamtej akcji z Harrym nie odzywamy się do siebie za to moje relacje z innymi kwitły. Dużo ze sobą przebywamy i powoli wszyscy się zaczynamy rozumieć. Ostatnio jako nie liczna dowiedziałam się że Sophia też jest w ciąży. Cieszyłam się że z Liamem bardzo dobrze im się układa. Po 10 minutach wyszłam. Szybko się wysuszyłam i ubrałam. Caluteńki czas chodziłam po domu w dresie. Nie podobało mi się to bo za nim nie przepadam ale cóż mówi się trudno. Zeszłam na dół do bruneta, który lekko przysypiał z nudów na kanapie.
- Nie śpij - pamiętałam jak mną tak manipulował żebym nie spała. Chciałam się troszkę odegrać.
- Nie śpię
- No właśnie widzę - posłałam mu zadziorny uśmieszek na co on też zareagował uśmiechem.
- Co dzisiaj robiliście?
- To co zwykle biegaliśmy po studiu
- A co z Harrym?
- Nie odzywam się do niego a on do mnie
- Nie dziwię ci się - jego uśmiech momentalnie zniknął.
- Hej, będzie dobrze - próbowałam go jakoś pocieszyć.
- No ale mi? Żeby mi takie coś zrobić? A poza tym żeby tobie takie coś zrobić? To jest nie poważne. Nikt nie powinien cię tak traktować
- Spokojnie. Przecież nic mi nie jest
- Ale mogło się coś stać
- Ale się nie stało - wstałam i poszłam popatrzeć na kropelki deszczu spływające po szybie. Poczułam jak Lou mnie przytula.
- Nie możecie się wiecznie do siebie nie odzywać. Wiem że to cię krzywdzi
- Ale Sophie, on ciebie skrzywdził. Jak ja mam mu to wybaczyć? Nie dość że do ciebie zarywał to jeszcze cię bił
- Czekaj, czekaj
- Co?
- Ty jesteś zazdrosny?
- O co?
- Bo widziałam jak się skrzywiłeś kiedy mówiłeś że do mnie zarywa. Jesteś zazdrosny - na moją twarz wkradł się kolejny uśmiech.
- Nie jestem - i jeszcze miał czelność żeby się ze mną wykłócać.
- Przyznaj to
- Dobra jestem cholernie o ciebie zazdrosny. Ty jesteś skarbem, który każdy chciałby mieć.
- Błagam. Kto by chciał mnie mieć?
- Harry, Niall wyliczać dalej?
- A poza nimi?
- Myślisz że nie widzę jak faceci się na ciebie patrzą? Lepiej to wygląda jak idziemy razem bo wtedy patrzą się na mnie i rzucają krzywę spojrzenia a ja w takich momentach chcę krzyczeć że mam ciebie.
- Serio? Czemu ja tego wcześniej nie widziałam?
- Nie skupiasz wzroku na innych gościach to nie ma się co dziwić
- Ja skupiam wzrok na tobie. Przecież wiesz że mam w życiu teraz trzy najważniejsze osoby. Ciebie, mamę i Rikera. Kocham was mocno i nie wiem co by się stało jakby, któreś z was znikło na zawsze.
- Nie mów tak. Nikt od ciebie nie odejdzie.
- Ale kiedyś to nastąpi. Może nawet jutro. Muszę się spodziewać wszystkiego po moim życiu. Jestem pechowa i muszę sobie z tym radzić. Pamiętasz pogrzeb mojego brata jak ja tam strasznie płakałam i nie chciałam żeby odchodził. Mocno go kochałam. Od kiedy rodzice wyjechali trzymaliśmy się razem nawet jak mnie bił i...i no mnie....no gwałcił zawsze był przy mnie. Nie opuszczał mnie na krok. Po mimo strachu przed nim jak dziecko płakałam w tym dniu. Może i wyrządził mi krzywdę ale to mój brat, który poświęcił swoje życie by zobaczyć ojca, którego też mi strasznie brakuje. Chciała bym żeby wrócili. Żeby wiedzieli jakie jest moje życie. Jakie moje życie jest bez nich.
- Skarbie będzie dobrze wszystko się ułoży - mówił do mnie prawie szeptem.
- Na szczęście obdarowano mnie aniołem stróżem, który mnie codziennie pilnuje - w pewnej chwili się do niego odwróciłam i spojrzałam prosto w oczy po czym zetknęliśmy się czołami.
- Kocham cię
- Ja ciebie też - od dawna brakowało mi kogoś by się mu na wszystko wyżalić. Jego oczy połyskiwały szczęściem. Po moim poliku spłynęła jedna łza smutku i za razem szczęścia. Szybko zareagował i ją otarł. Nie chciał żebym płakała i za to mu w sercu dziękowałam. Po chwili patrzenia sobie w oczy pocałował mnie. Tego też mi bardzo brakowało. Od dawna nie byliśmy dla siebie aż tak czuli. Może to wszystko przez pracę. Nie mieliśmy już czasu na nic. On przychodził zmęczony do domu a ja nie miałam serca żeby go jeszcze męczyć. Minutę potem oderwaliśmy się od siebie. Czułam jak zalewa mnie ciepły rumieniec.
- Idę spać
- Ja też musimy się wyspać przed jutrzejszą galą. A właśnie jaką ty nagrodę rozdajesz?
- Nagroda za największy debiut
- Zapowiada się ciekawie bo do tego są nominowani przecież najlepsi
- No wiesz może dla tego to się nazywa największy debiut
Po wgramoleniu się na łóżko zasnęliśmy w swoich objęciach.
czwartek, 27 lutego 2014
Rozdział 40
- Pa wszystkim. W najbliższym czasie niech ktoś do mnie wpadnie.
- Na pewno kogoś wyślemy
Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do samolotu. Długo im jeszcze machałam. Co dziwniejsze od drugiego dnia mojego przyjazdu do Polski nie było Vik ale to pewne dla tego że codziennie byłam w szkole. Nie mogłam się doczekać aż znowu zobaczę Lou. Przez ten tydzień codziennie wieczorem byłam bliska płaczu.
***
Chwyciłam pełna szczęścia za klamkę. Otworzyłam drzwi i co tam zobaczyłam.
- Widzę że tylko przeszkadzam
Trzasnęłam drzwiami i uciekłam. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Dlaczego on mi to zrobił i to jeszcze z tą zdzirą. Dla tego jej nie było przez te dni. Tu kurwa sobie przyleciała. Pobiegłam do domu mamy. Musiałam się jej wypłakać w ramię. Zapukałam do drzwi.
- Hej skarbie co się stało?
- Mamo on...z....nią
- Spokojnie. wejdź.
Gdy już weszłam usiadłam na jednym z foteli i schowałam twarz w dłonie.
- Jeszcze raz ale spokojnie.
- To poleciałam do Polski. Codziennie chodziłam do szkoły na tą godzinę. I w pierwszym dniu Vik jeszcze była ale w kolejne już nie. To uznałam że nie przychodzi bo ja jestem. No i dzisiaj wróciłam weszłam do domu i widziałam jak się całują. Uciekłam z tam tond i przybiegłam do ciebie.
- Skarbie. Będzie dobrze
- Nie będzie dobrze. Mówił mi że mnie nigdy nie opuści, że mnie kocha. Ja głupia mu uwierzyłam. Co ja mam teraz zrobić?
- Nie wiem córciu. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Może to jakieś nie porozumienie.
- Nie. On jakby chciał do by jej nawet do domu nie pozwolił wejść.
- To co teraz zrobisz?
- Znajdę ją. Słono mi za to zapłaci.
Obudził się we mnie instynkt mordercy. Skrzywdziła mnie to ja się odegram. Nie będzie tak łatwo. Wyszłam żeby się przewietrzyć i trochę pospacerować. Dzisiaj już się nikogo nie bałam. Teraz miałam w sobie mordercę. Jak przechodziłam koło domu Louisa założyłam kaptur. Auto Vik wciąż tam stało. Uznałam że na nią poczekam. Oparłam się o drzewo i czekałam. Nie trwało to długo. Po 5 minutach wyszła z uśmieszkiem. Podeszłam do niej.
- Witaj Sophie
- Po co to zrobiłaś? Po co niszczysz moje życie.
- Już nie pamiętasz? To była moja miłość
- Dziewczyno ogarnij się. Skąd miałam wiedzieć że się w nim zakocham? Ty mi tylko to niszczysz. Znajdź sobie kogoś innego jeśli jesteś taka samotna i zażenowana sobą.
- Ale o co ci chodzi?
- Odpieprz się ode mnie, od Lou i od mojego życia. Bo tego pożałujesz na zawsze. Jeszcze raz cię tu zobaczę i już nie będę taka miła jak teraz.
- Nie boję się ciebie
- To zobaczymy
Odwróciła się na pięcie i odeszła. Moje oczy ciemniały z chwili na chwilę. W pewnym momencie Louis wyszedł z domu. Zarzuciłam kaptur na głowę. Chciałam spokojnie odejść kiedy zauważył że to ja.
- Sophie zaczekaj
Nie odwróciłam się. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Deszcz zaczął kropić. Ja nadal szłam przed siebie. Nie zważałam na jego krzyki. Chciałam być jak najdalej. Obcas od jednego buta mi się złamał. Nie zareagowałam jakimś krzykiem. Ściągnęłam je i szłam dalej na gołych stopach. Powoli zalewałam się łzami. Gdy byłam prawie przed zakrętem złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
- Posłuchaj mnie
- Co mi powiesz? Cieszyłam się że cię zobaczę. A pierwsze co zobaczyłam w domu to ciebie całującego się z Vik.
- Zmusiła mnie do tego.
- Wpuściłeś ją do domu
- Zostawiłem otwarte drzwi. Byłem na chwilę u Liama po coś nie zamykałem drzwi bo nie widziałem potrzeby a wiedziałem że wracasz dzisiaj.
- Pozwoliłeś jej na to
- Odepchnąłem ją.
- Na moich oczach
- Usłyszała drzwi
- Ból jaki mi sprawiłeś
- Kocham cię i nigdy tego nie chciałem
- To zostanie
- Wiem
- Ten cios
- Nigdy więcej ci go nie zadam
Patrzył mi prosto w oczy. Błagał i żałował.
- Z nią
- Nie chciałem.
- Zrobiłeś to
- Z przymusu
Nie miałam więcej słów dla niego. Ocierałam łzy ale to nic nie dawało bo kolejne spływały coraz mocniej. Chciałam mu przyłożyć w twarz ale coś mnie przed tym hamowało. To było coś silnego.
Widziałam w jego oczach że gdyby mógł to by się dla mnie zabił i nie krzywdził mnie więcej. Chciałam się do niego przytulić i powiedzieć wybaczam ale przed tym też coś mnie hamowało. Miałam mieszane uczucia. Odwróciłam się plecami do niego. Nie mogłam nic. Nie mogłam go znienawidzić i nie mogłam mu wybaczyć. Czułam się bez silna. Poczułam zimno. Stopy zaczynały mi odmarzać. Nie mogłam dłużej czekać w te albo w te. Albo wracam z nim albo idę do mamy. Innego wyboru nie było. Brunet wziął mnie na ręce jak do ślubu i zaniósł do domu.
- Co ty robisz?
- Nogi ci odmarzają.
- Z kąt wiesz?
- Czuję to
***
Położył mnie na kanapie i poszedł po koc.
- Dziękuję ci ale nie musisz
- Muszę. Kocham cię i nie mogłem cię tak zostawić
- Lou ja...
- Wiem. Jestem okropny. Czujesz się przeze mnie oszukana i skrzywdzona.
- Ale....
- Niema ale. Jestem złym człowiekiem bo nie potrafię traktować cię jak księżniczki. Ty nie zasługujesz na takie traktowanie a ja nie zasługuję na ciebie. Jesteś za dobra ( tu chodzi o uczucie ) dla mnie.
- Louis posłuchaj. Wiem że zrobiłeś źle. Ale z tego co powiedziałeś widzę że bardzo tego żałujesz i nie kłamiesz w sprawie tego że ona cię do tego zmusiła. Nigdy nie mów że na mnie nie zasługujesz. To ja na ciebie nie zasługuję bo jestem zła o drobne rzeczy. Widzę jak ty przez takie coś cierpisz. Wybaczę ci ale to zawsze ze mną zostanie. Tylko uważaj na nią bo to ona się cieszyła ze śmierci El. Nie chcę żeby cię skrzywdziła tak mocno jak mnie.
- Co ona ci...
- Zniszczyła mnie. Wyżywała się na mnie. Zrobiła ze mnie worek treningowy. Bałam się przychodzić do szkoły. Kiedyś z nożem na mnie wyskoczyła. Do tej pory mam bliznę na pół ręki. Bałam się jej każdego dnia. Nigdy nie wiedziałam co ze mną zrobi. Zawsze miała coś przy sobie żeby mnie zakatować. Nie mogłam tego znieść. Powiedziałam to rodzicom. Oni uznali że wyjedziemy do innego kraju bo w Polsce zawsze mnie znajdzie. Siedziałam zapłakana jak wyjechaliśmy bo opuściłam moją drugą rodzinę. Dla tego nie chcę żebyś się do niej zbliżał. Bo ona w mieście podejdzie, zwyzywa cię i rzuci w ciebie przy okazji czymś ostrym. I nie dość że cię skompromituje to może jeszcze zabije.
- Ja.....nie..
- Nic nie musisz mówić. - odwróciłam wzrok od niego. Nie chciałam żeby patrzył się na dziewczynkę która sobie w życiu nie potrafi poradzić a od problemów ratuje się ucieczką. Moje życie to jedna wielka ucieczka. Uciekam od problemów które i tak idą za mną. Podniósł mój podbródek tak że musiałam spojrzeć mu w oczy.
- Sophie posłuchaj. Ona już ci nigdy krzywdy nie zrobi. Ja zawszę będę przy tobie. Jeśli będzie trzeba nawet zabiję dla twojego dobra.
- Louis to słodkie z twojej strony
- No nie wiem - spuścił swoją głowę
- Lou?
- Co? - odpowiedział mi pytanie po czym podniósł swój wzrok. Wtedy się w niego wpiłam. Brakowało mi tego. Ten tydzień nas bardzo poróżnił ale znowu złączył w miłość.
- Na pewno kogoś wyślemy
Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do samolotu. Długo im jeszcze machałam. Co dziwniejsze od drugiego dnia mojego przyjazdu do Polski nie było Vik ale to pewne dla tego że codziennie byłam w szkole. Nie mogłam się doczekać aż znowu zobaczę Lou. Przez ten tydzień codziennie wieczorem byłam bliska płaczu.
***
Chwyciłam pełna szczęścia za klamkę. Otworzyłam drzwi i co tam zobaczyłam.
- Widzę że tylko przeszkadzam
Trzasnęłam drzwiami i uciekłam. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Dlaczego on mi to zrobił i to jeszcze z tą zdzirą. Dla tego jej nie było przez te dni. Tu kurwa sobie przyleciała. Pobiegłam do domu mamy. Musiałam się jej wypłakać w ramię. Zapukałam do drzwi.
- Hej skarbie co się stało?
- Mamo on...z....nią
- Spokojnie. wejdź.
Gdy już weszłam usiadłam na jednym z foteli i schowałam twarz w dłonie.
- Jeszcze raz ale spokojnie.
- To poleciałam do Polski. Codziennie chodziłam do szkoły na tą godzinę. I w pierwszym dniu Vik jeszcze była ale w kolejne już nie. To uznałam że nie przychodzi bo ja jestem. No i dzisiaj wróciłam weszłam do domu i widziałam jak się całują. Uciekłam z tam tond i przybiegłam do ciebie.
- Skarbie. Będzie dobrze
- Nie będzie dobrze. Mówił mi że mnie nigdy nie opuści, że mnie kocha. Ja głupia mu uwierzyłam. Co ja mam teraz zrobić?
- Nie wiem córciu. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Może to jakieś nie porozumienie.
- Nie. On jakby chciał do by jej nawet do domu nie pozwolił wejść.
- To co teraz zrobisz?
- Znajdę ją. Słono mi za to zapłaci.
Obudził się we mnie instynkt mordercy. Skrzywdziła mnie to ja się odegram. Nie będzie tak łatwo. Wyszłam żeby się przewietrzyć i trochę pospacerować. Dzisiaj już się nikogo nie bałam. Teraz miałam w sobie mordercę. Jak przechodziłam koło domu Louisa założyłam kaptur. Auto Vik wciąż tam stało. Uznałam że na nią poczekam. Oparłam się o drzewo i czekałam. Nie trwało to długo. Po 5 minutach wyszła z uśmieszkiem. Podeszłam do niej.
- Witaj Sophie
- Po co to zrobiłaś? Po co niszczysz moje życie.
- Już nie pamiętasz? To była moja miłość
- Dziewczyno ogarnij się. Skąd miałam wiedzieć że się w nim zakocham? Ty mi tylko to niszczysz. Znajdź sobie kogoś innego jeśli jesteś taka samotna i zażenowana sobą.
- Ale o co ci chodzi?
- Odpieprz się ode mnie, od Lou i od mojego życia. Bo tego pożałujesz na zawsze. Jeszcze raz cię tu zobaczę i już nie będę taka miła jak teraz.
- Nie boję się ciebie
- To zobaczymy
Odwróciła się na pięcie i odeszła. Moje oczy ciemniały z chwili na chwilę. W pewnym momencie Louis wyszedł z domu. Zarzuciłam kaptur na głowę. Chciałam spokojnie odejść kiedy zauważył że to ja.
- Sophie zaczekaj
Nie odwróciłam się. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Deszcz zaczął kropić. Ja nadal szłam przed siebie. Nie zważałam na jego krzyki. Chciałam być jak najdalej. Obcas od jednego buta mi się złamał. Nie zareagowałam jakimś krzykiem. Ściągnęłam je i szłam dalej na gołych stopach. Powoli zalewałam się łzami. Gdy byłam prawie przed zakrętem złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
- Posłuchaj mnie
- Co mi powiesz? Cieszyłam się że cię zobaczę. A pierwsze co zobaczyłam w domu to ciebie całującego się z Vik.
- Zmusiła mnie do tego.
- Wpuściłeś ją do domu
- Zostawiłem otwarte drzwi. Byłem na chwilę u Liama po coś nie zamykałem drzwi bo nie widziałem potrzeby a wiedziałem że wracasz dzisiaj.
- Pozwoliłeś jej na to
- Odepchnąłem ją.
- Na moich oczach
- Usłyszała drzwi
- Ból jaki mi sprawiłeś
- Kocham cię i nigdy tego nie chciałem
- To zostanie
- Wiem
- Ten cios
- Nigdy więcej ci go nie zadam
Patrzył mi prosto w oczy. Błagał i żałował.
- Z nią
- Nie chciałem.
- Zrobiłeś to
- Z przymusu
Nie miałam więcej słów dla niego. Ocierałam łzy ale to nic nie dawało bo kolejne spływały coraz mocniej. Chciałam mu przyłożyć w twarz ale coś mnie przed tym hamowało. To było coś silnego.
Widziałam w jego oczach że gdyby mógł to by się dla mnie zabił i nie krzywdził mnie więcej. Chciałam się do niego przytulić i powiedzieć wybaczam ale przed tym też coś mnie hamowało. Miałam mieszane uczucia. Odwróciłam się plecami do niego. Nie mogłam nic. Nie mogłam go znienawidzić i nie mogłam mu wybaczyć. Czułam się bez silna. Poczułam zimno. Stopy zaczynały mi odmarzać. Nie mogłam dłużej czekać w te albo w te. Albo wracam z nim albo idę do mamy. Innego wyboru nie było. Brunet wziął mnie na ręce jak do ślubu i zaniósł do domu.
- Co ty robisz?
- Nogi ci odmarzają.
- Z kąt wiesz?
- Czuję to
***
Położył mnie na kanapie i poszedł po koc.
- Dziękuję ci ale nie musisz
- Muszę. Kocham cię i nie mogłem cię tak zostawić
- Lou ja...
- Wiem. Jestem okropny. Czujesz się przeze mnie oszukana i skrzywdzona.
- Ale....
- Niema ale. Jestem złym człowiekiem bo nie potrafię traktować cię jak księżniczki. Ty nie zasługujesz na takie traktowanie a ja nie zasługuję na ciebie. Jesteś za dobra ( tu chodzi o uczucie ) dla mnie.
- Louis posłuchaj. Wiem że zrobiłeś źle. Ale z tego co powiedziałeś widzę że bardzo tego żałujesz i nie kłamiesz w sprawie tego że ona cię do tego zmusiła. Nigdy nie mów że na mnie nie zasługujesz. To ja na ciebie nie zasługuję bo jestem zła o drobne rzeczy. Widzę jak ty przez takie coś cierpisz. Wybaczę ci ale to zawsze ze mną zostanie. Tylko uważaj na nią bo to ona się cieszyła ze śmierci El. Nie chcę żeby cię skrzywdziła tak mocno jak mnie.
- Co ona ci...
- Zniszczyła mnie. Wyżywała się na mnie. Zrobiła ze mnie worek treningowy. Bałam się przychodzić do szkoły. Kiedyś z nożem na mnie wyskoczyła. Do tej pory mam bliznę na pół ręki. Bałam się jej każdego dnia. Nigdy nie wiedziałam co ze mną zrobi. Zawsze miała coś przy sobie żeby mnie zakatować. Nie mogłam tego znieść. Powiedziałam to rodzicom. Oni uznali że wyjedziemy do innego kraju bo w Polsce zawsze mnie znajdzie. Siedziałam zapłakana jak wyjechaliśmy bo opuściłam moją drugą rodzinę. Dla tego nie chcę żebyś się do niej zbliżał. Bo ona w mieście podejdzie, zwyzywa cię i rzuci w ciebie przy okazji czymś ostrym. I nie dość że cię skompromituje to może jeszcze zabije.
- Ja.....nie..
- Nic nie musisz mówić. - odwróciłam wzrok od niego. Nie chciałam żeby patrzył się na dziewczynkę która sobie w życiu nie potrafi poradzić a od problemów ratuje się ucieczką. Moje życie to jedna wielka ucieczka. Uciekam od problemów które i tak idą za mną. Podniósł mój podbródek tak że musiałam spojrzeć mu w oczy.
- Sophie posłuchaj. Ona już ci nigdy krzywdy nie zrobi. Ja zawszę będę przy tobie. Jeśli będzie trzeba nawet zabiję dla twojego dobra.
- Louis to słodkie z twojej strony
- No nie wiem - spuścił swoją głowę
- Lou?
- Co? - odpowiedział mi pytanie po czym podniósł swój wzrok. Wtedy się w niego wpiłam. Brakowało mi tego. Ten tydzień nas bardzo poróżnił ale znowu złączył w miłość.
Rozdział 39
Kolejny ranek i kolejny strach. Miałam się kogo obawiać. On chciał mi wyrządzić krzywdę. Nie mogłam sobie dzisiaj po prostu od tak wyjść i myśleć że nic mi się nie stanie. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Widziałam ten strach w swoich oczach. Byłam przerażona. Nie chciałam już na siebie patrzeć. Szybko związałam włosy w mało artystycznego koka i wyszłam. Poszłam do pokoju. Poszukałam jakichś ciuchów. Ubrałam błękitne rurki i czarną bluzkę. Zeszłam na dół coś zjeść.
- Jak się czujesz?
Chciał do mnie podejść ale mu nie pozwoliłam. Bałam się teraz każdego. Ten obraz z wczoraj ciągle mnie męczył. Nie odzywałam się ani słowem do nikogo przez cały dzień a Harrego mijałam szerokimi łukami. Ja się dziwię że on jeszcze żyje. Powoli mijały te dwa tygodnie. Oswajałam się z tym wszystkim. Udało się wszystko nagrać i już trzy piosenki poszły w świat. W ostatnim tygodniu bardzo się kłóciliśmy. O każdą rzecz było to samo. Nie okazywaliśmy sobie czułości jak wcześniej.
- Lou wyjeżdżam
- CO?
- Tak. Musimy od siebie odpocząć. Ciągle się kłócimy. To nie ma sensu.
- Nie zostawiaj mnie.
- Za tydzień wrócę. Wszystko sobie przemyślę. Niedługo się zobaczymy. Obiecuje.
- Proszę nie
- Będzie dobrze - po moim poliku spłynęła jedna samotna łza
- Będę tęskniła
- Ja też
Wzięłam plecak z rzeczami i wyszłam. Ruszyłam w stronę lotniska, które było nie daleko. Po 15 minutach siedziałam już w samolocie. W uszach nadal rozbrzmiewały słowa " Nie zostawiaj mnie ".
Bolało mnie że musiałam go zostawić. Cały czas patrzyłam się w okno. Chwilę potem ruszyliśmy z pasu startowego.
- Widzimy się za tydzień - szepnęłam sama do siebie.
Lot był krótki około dwóch godzin. Lot miałam rano więc mogłam jeszcze dzisiaj pójść do szkoły.
Z lotniska poszłam do cioci mieszkającej nie daleko. Delikatnie zapukałam do drzwi. Chwilę potem ujrzałam osobę której dawno nie widziałam.
- Hej ciociu
- Dziecko. Jak ty wyrosłaś.
- A ty się wcale nie zmieniłaś. Mam pytanie
- No mów
- Bo jestem tu na tydzień i nie mam gdzie nocować..
- Jeszcze się pytasz? Wchodź.
- Na chwilę bo chcę iść jeszcze do szkoły
- Na pewno się ucieszą jak cię zobaczą.
Posiedziałam chwilę i wyszłam. Nie było daleko więc szłam spokojnym krokiem. Po chwili byłam na miejscu. Sprawdziłam gdzie mają lekcje. Akurat z panią wychowawczynią. Poszłam do góry. Trochę nosiły mnie emocje. Zapukałam do drzwi i niepewnie chwyciłam za klamkę.
- Dzień dobry - wszyscy zrobili na mnie oczy. Trochę głupio mi się zrobiło.
- Sophie to ty?
- We własnej osobie
Wszyscy w jednej chwili byli już przy mnie.
- Słyszeliśmy o tobie. Bosko śpiewasz.
- Dzięki
- Twoja kariera rozkwita. Masz się z czego cieszyć
- Słyszeliśmy też o tobie i Louisie. Gadaj wszystko.
- Od czego by tu zacząć.
Jedyna Vik stała daleko. To z nią się kiedyś pokłóciłam. Nie utrzymywałyśmy kontaktu od dawna.
- Dobra a teraz ręce w górę kto ma bratnią duszę?
Rękę podniosło parę osób.
- Przyznać się o kogo chodzi
Po kolei opowiadali jak to było i jaka połówka ich opętała. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek.
- Przyjdziesz jutro? - zapytała zaciekawiona nauczycielka
- Pewnie tak
Z wszystkimi się pożegnałam i wyszłam z klasy. Każda osoba która koło mnie przechodziła robiła na mnie oczy. Co ja im takiego zrobiłam. Chwilę potem przechodziłam koło mojego byłego i mojego kumpla.
- Cześć Den
- Skąd mnie znasz?
- To już nie pamiętasz jak to się razem po parku łaziło?
- Sophie?
- A jak.
Ruszyłam w swoją stronę zdecydowanym krokiem. Zostawiłam ich tam takich zamurowanych. Wyszłam z budynku. Spojrzałam na wyświetlacz. Kilka nieodebranych połączeń. Wyłączyłam telefon bo nie chciałam mu płakać do słuchawki. Nawet kilka godzin po rozstaniu bardzo mi go brakowało. Poszłam z powrotem do cioci. Na szczęście dała mi klucze bo nie było jej w domu. Ponownie przywitały mnie dwa małe jamniki. Kochałam te pieski. Zawsze były takie wesołe. Gdy usiadłam na kanapie jeden z nich wleciał mi jak torpeda na nogi ale musiałam go odłożyć z powodu alergii. Przykro mi było z tego powodu. Po godzinie już nie byłam sama w domu.
- Gdzie byłaś?
- W sklepie
- A co ciekawego kupiłaś?
- A coś co bardzo lubisz
- Tylko że ja nie mogę tego jeść
- Czemu?
- Bo muszę utrzymywać małego osobnika przy życiu
Kolejna osoba wywaliła na mnie oczy.
- Nie zauważyłaś?
- Nie. Czemu nie mówiłaś tak od razu. Wracam do sklepu.
Chwilę po tym jak ciocia wyszła ktoś zapukał do drzwi.
- Hej
- Cześć. Co chcesz?
- Proszę. Wróć do mnie.
- Słuchaj. Mam karierę, rodzinę, przyjaciół, chłopaka za granicą a ty myślisz że jak mnie poprosisz żebym została to ja wszystko rzucę i zostanę z tobą. Idź i więcej się tu nie pokazuj.
Odwrócił się na pięcie zmieszany i odszedł. Co on sobie myśli? Ten tydzień będzie bardzo długi.
- Jak się czujesz?
Chciał do mnie podejść ale mu nie pozwoliłam. Bałam się teraz każdego. Ten obraz z wczoraj ciągle mnie męczył. Nie odzywałam się ani słowem do nikogo przez cały dzień a Harrego mijałam szerokimi łukami. Ja się dziwię że on jeszcze żyje. Powoli mijały te dwa tygodnie. Oswajałam się z tym wszystkim. Udało się wszystko nagrać i już trzy piosenki poszły w świat. W ostatnim tygodniu bardzo się kłóciliśmy. O każdą rzecz było to samo. Nie okazywaliśmy sobie czułości jak wcześniej.
- Lou wyjeżdżam
- CO?
- Tak. Musimy od siebie odpocząć. Ciągle się kłócimy. To nie ma sensu.
- Nie zostawiaj mnie.
- Za tydzień wrócę. Wszystko sobie przemyślę. Niedługo się zobaczymy. Obiecuje.
- Proszę nie
- Będzie dobrze - po moim poliku spłynęła jedna samotna łza
- Będę tęskniła
- Ja też
Wzięłam plecak z rzeczami i wyszłam. Ruszyłam w stronę lotniska, które było nie daleko. Po 15 minutach siedziałam już w samolocie. W uszach nadal rozbrzmiewały słowa " Nie zostawiaj mnie ".
Bolało mnie że musiałam go zostawić. Cały czas patrzyłam się w okno. Chwilę potem ruszyliśmy z pasu startowego.
- Widzimy się za tydzień - szepnęłam sama do siebie.
Lot był krótki około dwóch godzin. Lot miałam rano więc mogłam jeszcze dzisiaj pójść do szkoły.
Z lotniska poszłam do cioci mieszkającej nie daleko. Delikatnie zapukałam do drzwi. Chwilę potem ujrzałam osobę której dawno nie widziałam.
- Hej ciociu
- Dziecko. Jak ty wyrosłaś.
- A ty się wcale nie zmieniłaś. Mam pytanie
- No mów
- Bo jestem tu na tydzień i nie mam gdzie nocować..
- Jeszcze się pytasz? Wchodź.
- Na chwilę bo chcę iść jeszcze do szkoły
- Na pewno się ucieszą jak cię zobaczą.
Posiedziałam chwilę i wyszłam. Nie było daleko więc szłam spokojnym krokiem. Po chwili byłam na miejscu. Sprawdziłam gdzie mają lekcje. Akurat z panią wychowawczynią. Poszłam do góry. Trochę nosiły mnie emocje. Zapukałam do drzwi i niepewnie chwyciłam za klamkę.
- Dzień dobry - wszyscy zrobili na mnie oczy. Trochę głupio mi się zrobiło.
- Sophie to ty?
- We własnej osobie
Wszyscy w jednej chwili byli już przy mnie.
- Słyszeliśmy o tobie. Bosko śpiewasz.
- Dzięki
- Twoja kariera rozkwita. Masz się z czego cieszyć
- Słyszeliśmy też o tobie i Louisie. Gadaj wszystko.
- Od czego by tu zacząć.
Jedyna Vik stała daleko. To z nią się kiedyś pokłóciłam. Nie utrzymywałyśmy kontaktu od dawna.
- Dobra a teraz ręce w górę kto ma bratnią duszę?
Rękę podniosło parę osób.
- Przyznać się o kogo chodzi
Po kolei opowiadali jak to było i jaka połówka ich opętała. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek.
- Przyjdziesz jutro? - zapytała zaciekawiona nauczycielka
- Pewnie tak
Z wszystkimi się pożegnałam i wyszłam z klasy. Każda osoba która koło mnie przechodziła robiła na mnie oczy. Co ja im takiego zrobiłam. Chwilę potem przechodziłam koło mojego byłego i mojego kumpla.
- Cześć Den
- Skąd mnie znasz?
- To już nie pamiętasz jak to się razem po parku łaziło?
- Sophie?
- A jak.
Ruszyłam w swoją stronę zdecydowanym krokiem. Zostawiłam ich tam takich zamurowanych. Wyszłam z budynku. Spojrzałam na wyświetlacz. Kilka nieodebranych połączeń. Wyłączyłam telefon bo nie chciałam mu płakać do słuchawki. Nawet kilka godzin po rozstaniu bardzo mi go brakowało. Poszłam z powrotem do cioci. Na szczęście dała mi klucze bo nie było jej w domu. Ponownie przywitały mnie dwa małe jamniki. Kochałam te pieski. Zawsze były takie wesołe. Gdy usiadłam na kanapie jeden z nich wleciał mi jak torpeda na nogi ale musiałam go odłożyć z powodu alergii. Przykro mi było z tego powodu. Po godzinie już nie byłam sama w domu.
- Gdzie byłaś?
- W sklepie
- A co ciekawego kupiłaś?
- A coś co bardzo lubisz
- Tylko że ja nie mogę tego jeść
- Czemu?
- Bo muszę utrzymywać małego osobnika przy życiu
Kolejna osoba wywaliła na mnie oczy.
- Nie zauważyłaś?
- Nie. Czemu nie mówiłaś tak od razu. Wracam do sklepu.
Chwilę po tym jak ciocia wyszła ktoś zapukał do drzwi.
- Hej
- Cześć. Co chcesz?
- Proszę. Wróć do mnie.
- Słuchaj. Mam karierę, rodzinę, przyjaciół, chłopaka za granicą a ty myślisz że jak mnie poprosisz żebym została to ja wszystko rzucę i zostanę z tobą. Idź i więcej się tu nie pokazuj.
Odwrócił się na pięcie zmieszany i odszedł. Co on sobie myśli? Ten tydzień będzie bardzo długi.
środa, 26 lutego 2014
Rozdział 38
Wstałam zaciekawiona tym raperem. Bardzo chciałam wiedzieć o kogo chodzi. Biegałam po całym domu jak wariatka. Po godzinie mogłam już wychodzić ale musiałam czekać na szanownego pana Tomlinsona aż się łaskawie pojawi.
- Nareszcie
- Co nareszcie?
- Pojawiłeś się
Pozbierał się i wyszliśmy. Dzisiaj spacerowaliśmy do pracy. Trzymaliśmy się za ręce i ciągle śmialiśmy. Ciekawa byłam co się dzieje przed budynkiem. Szliśmy szczęśliwi. Gdy doszliśmy fani miło mnie zaskoczyli. Tym razem na banerach widniało zdjęcie jak całuję się z Lou. Podobało mi się. Weszliśmy do budynku. Jak zwykle nr 60.
- Proszę - słychać było rozmowę która się nie kleiła.
- Dzień dobry
- Dzień dobry. Mam taką wiadomość samolot został przeniesiony na dzisiaj i oto David.
Chłopak się odwrócił. Jak zobaczyłam kto to jest moje oczy szeroko się otworzyły. Próbował coś do mnie po angielsku ale mu nie wychodziło.
- Nie musisz się trudzić - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam.
- Dzięki. Jestem Dawid Kwiatkowski. Mów mi Kwiat
- Wiem kim jesteś moi znajomi za tobą szaleją
- Miło to słyszeć
- A to jest mój chłopak Louis
Musiałam się bawić językami raz polski raz angielski
- Lou to jest David Kwiatkowski
Chłopcy podali sobie ręce. Teraz musiałam robić za kogoś w rodzaju tłumacza.
Podeszłam do Simona.
- Teraz mamy iść do tekściarzy czy jeszcze na kogoś czekamy?
- Możecie iść. Jak przyjedzie raper to cię zawołam. Louis.
- Tak?
- Ty zostajesz tu i czekasz na resztę
- Się robi
Pocałował mnie i wyszliśmy.
- Więc jak ci się tu podoba?
- Fajnie. Dlaczego wyjechałaś do Anglii?
- Rodzice mnie tu zabrali. Płakałam bo musiałam opuścić przyjaciół i rodzinę ale teraz się już przyzwyczaiłam. A jak tam twoja kariera?
- Fajnie. Wszystko jest coraz lepiej.
- Masz koncerty za granicą?
- Nie. Na razie jeżdżę po Polsce
- Z tego co wiem ta piosenka pojawi się na płycie.
- To fajnie
- Tutaj - otworzyłam drzwi. Chłopcy siedzieli i dumali.
- Hej panowie nad czym tak myślicie?
- Nad tekstem
- To jest David on będzie ze mną śpiewał w duecie po polsku
- Dawid to są Mark i Anthony.
- Zabieramy się za pracę
Ja musiałam pisać bo innym to jakoś dobrze nie poszło. Doszliśmy do wniosku że to będzie piosenka o przyjaźni. Po 2 godzinach przyszedł Liam by zawołać mnie do Simona.
- Mogę zostawić was samych? Dogadacie się jakoś?
- Idź. Tylko zaraz wracaj.
- Nie martw się oni nie gryzą - uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam za Liamem.
- Co chce?
- Przyjechał kolejny do kolejnego duetu.
- Powiesz mi kto to?
- Nie mogę. Zabronili mi. Ale na pewno się ucieszysz.
Stałam już pod gabinetem. Delikatnie zapukałam do drzwi.
- Proszę
Nie pewnie chwyciłam za klamkę i weszłam do środka.
- O a to jest Sophie Lynch.
Mężczyzna odwrócił się a ja zaniemówiłam. Co on wymyślił. Przecież ja nie będę śpiewała tylko no nic z siebie nie wykrztuszę.
- Cześć. Jestem Marshall Mathers. Eminem
- Hej
- Dobra starczy tego. Musicie napisać tekst do piosenki.
- Simon?
- Co z Davidem?
- Musisz go zaprowadzić do garderoby a potem iść do reżyserki ona ma dar szybkiego wymyślania. Jak wymyśli idziecie nagrywać pierwszą część. Potem wracasz do Eminema i myślicie na tekstem z godzinę, dwie a potem idziesz do domu i praca zaczyna się od nowa.
- Dobra dzięki za informację
- Idziemy
Wyszliśmy z gabinetu i pokierowaliśmy się do wyznaczonego pomieszczenia.
- Dlaczego się zgodziłeś by pracować ze mną?
- Słyszałem jaki masz głos. Nie liczni taki mają. A poza tym nowa znajomość i nowa piosenka nikomu nie zaszkodzą. - po chwili byliśmy już u celu. Wszystkim wszystkich przedstawiłam.
- Dawid muszę cię ukraść do końca dnia
- Ok
- Panowie zaczynajcie pracę nad kolejnym tekstem potem tu wracam.
- Dobra
Wyszliśmy i pokierowaliśmy się do garderoby.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz
Gdy doszliśmy na miejsce otworzyłam drzwi i zawołałam dziewczyny
- Panie mam dla was nową zdobycz. To David
- Dawid to są Dakota, Weronic i Eliza.
- Umie któraś z was po polsku rozmawiać?
- Ja - zgłosiła się Dakota
- To czemu mi wcześniej nie powiedziała?
- Bo nie wiedziałam że jesteś z Polski tak jak ja.
- Zaraz tu wracam żeby poinformować was jak trzeba nas wystroić
Ruszyłam do reżyserki.
- Dzień dobry
- Hej Sophie
- Mam sprawę
- No mów
- Bo mamy nakręcić teledysk o przyjaźni i Simon mówił że potrafisz nad tym szybko myśleć. Mówił też że musimy zacząć kręcić już dzisiaj.
- To tak chłopak dzwoni do ciebie i informuje cię że idziecie się pokręcić po parku ze znajomymi. Oni przychodzą do ciebie. Chłopak ma gitarę. Bawicie się na placu zabaw. On gra na gitarze ty z przyjaciółkami tańczycie. Na końcu wracacie do domu i on znowu do ciebie dzwoni zapytać się czy było ci w tym dniu fajnie.
- Świetnie. Dobra ja lecę się szykować a ty rób co musisz - posłałam jej uśmiech i wybiegłam.
Ledwo doszłam do gareroby.
- Hej dziewczyny jestem. Więc tak potrzebujemy strojów takich normalnych do parku jak na co dzień.
- David idzie już do Elizy i Dakoty a ty siadaj na krzesło.
Weronic szybko mnie umalowała i wypuściła. Kobiety szybko dopasowały stroje i mogliśmy już iść.
Poszliśmy prosto na plan. Po godzinie były nakręcone nawet dwie części. Zostały jeszcze dwie. Pobiegłam się przebrać.
- Widzimy się jutro
- Fajnie się z tobą pracuje
- Z tobą też
- Cześć
- Pa
Ruszyłam z stronę pomieszczenia tekściarzy.
- Hej chłopcy jak tam praca?
- Dobrze jest
- Pokaż
Przejrzałam kartkę.
- No nieźle
Zabraliśmy się za pracę. Po 2 godzinach wysiłku psychicznego skończyliśmy na dziś.
- To widzimy się jutro
- No. Cześć
- Pa
Ruszyłam w swoją stronę. Po chwili gdy odeszłam ktoś złapał mnie za nadgarstek. Było ciemno ale jadące samochody oświetlały sylwetkę chłopaka.
- Styles czego chcesz?
- Już ci wczoraj mówiłem
- Zostaw mnie jeśli chcesz jeszcze pożyć trochę
- Kochaniutka ty będziesz moją a ja ci to zagwarantuje
- Nigdy nie będę z tobą dziwkarzu. Nie zasługujesz na nikogo
Przycisnął mnie do drzewa ściskając moje nadgarstki.
- Myślisz że teraz ktoś cię uratuje?
Nie odzywałam się do niego. Ale to był błąd bo mnie uderzył.
- Odpowiadaj!
Dalej nic nie powiedziałam. Znowu dostałam po twarzy. Wolałam być bita niż z nim rozmawiać. Słychać było syreny policji. Styles szybko się ulotnił. Louis do mnie podbiegł. Zaczęłam się osuwać na drzewie.
- Nic ci nie jest?
- O.....on....ja....mnie
- Już spokojnie - wziął mnie na ręce i włożył do auta. Pojechaliśmy do domu. Cały czas byłam rozkojarzona. Trzęsłam się. Gdy dojechaliśmy ledwo wysiadłam z samochodu. Nie mogłam utrzymać się na nogach. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. To nie była najlepsza chwila dla mnie.
- Nareszcie
- Co nareszcie?
- Pojawiłeś się
Pozbierał się i wyszliśmy. Dzisiaj spacerowaliśmy do pracy. Trzymaliśmy się za ręce i ciągle śmialiśmy. Ciekawa byłam co się dzieje przed budynkiem. Szliśmy szczęśliwi. Gdy doszliśmy fani miło mnie zaskoczyli. Tym razem na banerach widniało zdjęcie jak całuję się z Lou. Podobało mi się. Weszliśmy do budynku. Jak zwykle nr 60.
- Proszę - słychać było rozmowę która się nie kleiła.
- Dzień dobry
- Dzień dobry. Mam taką wiadomość samolot został przeniesiony na dzisiaj i oto David.
Chłopak się odwrócił. Jak zobaczyłam kto to jest moje oczy szeroko się otworzyły. Próbował coś do mnie po angielsku ale mu nie wychodziło.
- Nie musisz się trudzić - powiedziałam po czym się uśmiechnęłam.
- Dzięki. Jestem Dawid Kwiatkowski. Mów mi Kwiat
- Wiem kim jesteś moi znajomi za tobą szaleją
- Miło to słyszeć
- A to jest mój chłopak Louis
Musiałam się bawić językami raz polski raz angielski
- Lou to jest David Kwiatkowski
Chłopcy podali sobie ręce. Teraz musiałam robić za kogoś w rodzaju tłumacza.
Podeszłam do Simona.
- Teraz mamy iść do tekściarzy czy jeszcze na kogoś czekamy?
- Możecie iść. Jak przyjedzie raper to cię zawołam. Louis.
- Tak?
- Ty zostajesz tu i czekasz na resztę
- Się robi
Pocałował mnie i wyszliśmy.
- Więc jak ci się tu podoba?
- Fajnie. Dlaczego wyjechałaś do Anglii?
- Rodzice mnie tu zabrali. Płakałam bo musiałam opuścić przyjaciół i rodzinę ale teraz się już przyzwyczaiłam. A jak tam twoja kariera?
- Fajnie. Wszystko jest coraz lepiej.
- Masz koncerty za granicą?
- Nie. Na razie jeżdżę po Polsce
- Z tego co wiem ta piosenka pojawi się na płycie.
- To fajnie
- Tutaj - otworzyłam drzwi. Chłopcy siedzieli i dumali.
- Hej panowie nad czym tak myślicie?
- Nad tekstem
- To jest David on będzie ze mną śpiewał w duecie po polsku
- Dawid to są Mark i Anthony.
- Zabieramy się za pracę
Ja musiałam pisać bo innym to jakoś dobrze nie poszło. Doszliśmy do wniosku że to będzie piosenka o przyjaźni. Po 2 godzinach przyszedł Liam by zawołać mnie do Simona.
- Mogę zostawić was samych? Dogadacie się jakoś?
- Idź. Tylko zaraz wracaj.
- Nie martw się oni nie gryzą - uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam za Liamem.
- Co chce?
- Przyjechał kolejny do kolejnego duetu.
- Powiesz mi kto to?
- Nie mogę. Zabronili mi. Ale na pewno się ucieszysz.
Stałam już pod gabinetem. Delikatnie zapukałam do drzwi.
- Proszę
Nie pewnie chwyciłam za klamkę i weszłam do środka.
- O a to jest Sophie Lynch.
Mężczyzna odwrócił się a ja zaniemówiłam. Co on wymyślił. Przecież ja nie będę śpiewała tylko no nic z siebie nie wykrztuszę.
- Cześć. Jestem Marshall Mathers. Eminem
- Hej
- Dobra starczy tego. Musicie napisać tekst do piosenki.
- Simon?
- Co z Davidem?
- Musisz go zaprowadzić do garderoby a potem iść do reżyserki ona ma dar szybkiego wymyślania. Jak wymyśli idziecie nagrywać pierwszą część. Potem wracasz do Eminema i myślicie na tekstem z godzinę, dwie a potem idziesz do domu i praca zaczyna się od nowa.
- Dobra dzięki za informację
- Idziemy
Wyszliśmy z gabinetu i pokierowaliśmy się do wyznaczonego pomieszczenia.
- Dlaczego się zgodziłeś by pracować ze mną?
- Słyszałem jaki masz głos. Nie liczni taki mają. A poza tym nowa znajomość i nowa piosenka nikomu nie zaszkodzą. - po chwili byliśmy już u celu. Wszystkim wszystkich przedstawiłam.
- Dawid muszę cię ukraść do końca dnia
- Ok
- Panowie zaczynajcie pracę nad kolejnym tekstem potem tu wracam.
- Dobra
Wyszliśmy i pokierowaliśmy się do garderoby.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz
Gdy doszliśmy na miejsce otworzyłam drzwi i zawołałam dziewczyny
- Panie mam dla was nową zdobycz. To David
- Dawid to są Dakota, Weronic i Eliza.
- Umie któraś z was po polsku rozmawiać?
- Ja - zgłosiła się Dakota
- To czemu mi wcześniej nie powiedziała?
- Bo nie wiedziałam że jesteś z Polski tak jak ja.
- Zaraz tu wracam żeby poinformować was jak trzeba nas wystroić
Ruszyłam do reżyserki.
- Dzień dobry
- Hej Sophie
- Mam sprawę
- No mów
- Bo mamy nakręcić teledysk o przyjaźni i Simon mówił że potrafisz nad tym szybko myśleć. Mówił też że musimy zacząć kręcić już dzisiaj.
- To tak chłopak dzwoni do ciebie i informuje cię że idziecie się pokręcić po parku ze znajomymi. Oni przychodzą do ciebie. Chłopak ma gitarę. Bawicie się na placu zabaw. On gra na gitarze ty z przyjaciółkami tańczycie. Na końcu wracacie do domu i on znowu do ciebie dzwoni zapytać się czy było ci w tym dniu fajnie.
- Świetnie. Dobra ja lecę się szykować a ty rób co musisz - posłałam jej uśmiech i wybiegłam.
Ledwo doszłam do gareroby.
- Hej dziewczyny jestem. Więc tak potrzebujemy strojów takich normalnych do parku jak na co dzień.
- David idzie już do Elizy i Dakoty a ty siadaj na krzesło.
Weronic szybko mnie umalowała i wypuściła. Kobiety szybko dopasowały stroje i mogliśmy już iść.
Poszliśmy prosto na plan. Po godzinie były nakręcone nawet dwie części. Zostały jeszcze dwie. Pobiegłam się przebrać.
- Widzimy się jutro
- Fajnie się z tobą pracuje
- Z tobą też
- Cześć
- Pa
Ruszyłam z stronę pomieszczenia tekściarzy.
- Hej chłopcy jak tam praca?
- Dobrze jest
- Pokaż
Przejrzałam kartkę.
- No nieźle
Zabraliśmy się za pracę. Po 2 godzinach wysiłku psychicznego skończyliśmy na dziś.
- To widzimy się jutro
- No. Cześć
- Pa
Ruszyłam w swoją stronę. Po chwili gdy odeszłam ktoś złapał mnie za nadgarstek. Było ciemno ale jadące samochody oświetlały sylwetkę chłopaka.
- Styles czego chcesz?
- Już ci wczoraj mówiłem
- Zostaw mnie jeśli chcesz jeszcze pożyć trochę
- Kochaniutka ty będziesz moją a ja ci to zagwarantuje
- Nigdy nie będę z tobą dziwkarzu. Nie zasługujesz na nikogo
Przycisnął mnie do drzewa ściskając moje nadgarstki.
- Myślisz że teraz ktoś cię uratuje?
Nie odzywałam się do niego. Ale to był błąd bo mnie uderzył.
- Odpowiadaj!
Dalej nic nie powiedziałam. Znowu dostałam po twarzy. Wolałam być bita niż z nim rozmawiać. Słychać było syreny policji. Styles szybko się ulotnił. Louis do mnie podbiegł. Zaczęłam się osuwać na drzewie.
- Nic ci nie jest?
- O.....on....ja....mnie
- Już spokojnie - wziął mnie na ręce i włożył do auta. Pojechaliśmy do domu. Cały czas byłam rozkojarzona. Trzęsłam się. Gdy dojechaliśmy ledwo wysiadłam z samochodu. Nie mogłam utrzymać się na nogach. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. To nie była najlepsza chwila dla mnie.
Rozdział 37
Wróciliśmy ze sklepu cali obładowani torbami. Wzięłam się za rozpakowywanie. Po 15 wszystko znalazło swoje miejsce.
- Co masz na jutro zaplanowane?
- Spotkanie i nagrywanie z raperem
- Wiesz o kogo chodzi?
- Nie. Ale nie mogę się doczekać. A wy co macie jutro w planach?
- Mamy wywiad. Musimy potwierdzić że wracamy do branży muzycznej. A i słyszałem co się dzisiaj stało. Niall mnie poinformował.
- Nadal się zastanawiam jak ona mogła się o takie coś spytać
- Pracodawcy jej każą. Niema wyboru. Nie denerwuj się będzie ok. A co robicie pojutrze?
- Piszę piosenkę z polskim artystą
- Po polsku?
- A po jakiemu jak nie po polsku? Ale znowu nikt nie chce mi powiedzieć kto będzie ze mną śpiewał.
- Dowiesz się
- A tak poza tym. Czemu nie pomogłeś mi z zakupami?
- Bo mi się nie chciało
- A czyli nie powtarzamy tego co ostatnio. Fajnie. Ja idę się kąpać.
- Nie odchodź
- To się popraw - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Musisz coś zrobić zanim ja wrócę
- Co?
- No wymyśl sobie
Poszłam do góry. Wzięłam szare spodenki i białą koszulkę na ramiączkach. Do tego bieliznę itd. Weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim nagim ciele. Po 10 minutach stałam owinięta w ręcznik przed lustrem. Zmywałam z siebie makijaż kiedy zauważyłam czyjąś sylwetkę w oknie.
- Cześć piękna
- Co chcesz?
- Nic przyszedłem do ciebie
- Nie mogłeś dołem?
- Nie. Nie chciałem krzyków wysłuchiwać i nie chciałem być znowu wyrzucany.
- To czego chcesz?
- Różnych rzeczy
- Styles wysłów się
- No to tak. Chcę wrócić na scenę, poznać wiele sławnych ludzi, ciebie, nagrać nową płytę..
- Stop powtórz to po sławnych ludziach
- Nagrać nową płytę
- Nie trochę wcześniej
- Ciebie a co?
- Ty chcesz mnie?
- Dziwi cię to?
- Tak
- Dlaczego?
- Bo jestem dziewczyną twojego kumpla
- Nie musi wiedzieć. A poza tym nie powiesz mu tego bo nie chcesz go zranić
- Od kiedy jesteś taką podłą żmiją?
- Ja? - wtedy już stał przy mnie
- Nie kurwa ja
- Nie denerwuj się księżniczko
- Weź się wynoś. Co ty człowieku odwalasz?
- Nic nie odwalam. Chcę cię bliżej poznać i zaczarować
- Znamy się już aż za dobrze. Wiem Styles że lubisz być czarusiem ale na mnie to nie działa. A teraz w tył zwrot do okna i się nie pokazujesz.
- Co tylko chcesz
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował po czym uciekł. Zakryłam rękami usta. Jak on mógł? Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Musiałam mu powiedzieć i uspokoić bo wiedziałam że będzie wkurzony na maksa i będzie chciał zabić Harrego.
- Louis mam sprawę.
- Co skarbie?
Wstał i podszedł do mnie po czym zetknęliśmy się czołami. Ale ja się od niego gwałtownie odsunęłam a on spojrzał się na mnie zdezoriętowany.
- Co się stało?
- Tylko obiecaj że nie będziesz krzyczał ani nikogo mordował.
- Obiecuję a teraz mów.
- No to byłam w tej łazience i widziałam Harrego. No i gadaliśmy i ja się spytałam czego on chce, to on wtedy odpowiedział że jakieś płyty coś tam no i że mnie. A ja już na twarzy WTF? O co mu chodzi. I podszedł do mnie. To kazałam mu się wynosić. To wtedy on mnie pocałował i uciekł.
- CO?
- Nie denerwuj się spokojnie.
- Zabije go
- Nie. On był nie trzeźwy. Czuć było od niego alkohol - była to sama prawda co do niego mówiłam.
- Ale...
- Nie ale. Nie rób mu krzywdy. Wiesz co ludzie mogą zrobić pod wpływem tego. - podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Trochę go to uspokoiło ale nadal widać było tą złość i nienawiść do Stylesa.
- Musisz mu wybaczyć. Zrobił to ale nie wiedział nic.
- No nie wiem.
- Musisz zrób to dla mnie - posłałam brunetowi niepewny uśmiech
- Ale idziesz ze mną bo ja nad sobą nie zapanuje
- Dobrze pogadacie jutro. Kocham cię - pogładziłam go lekko po policzku. Na jego twarzy pojawił się znowu szczery i zaczepny uśmiech.
- No i tak ma być. Widzisz dało się.
- A może dzisiaj tak po francusku?
- A co zrobiłeś?
- No..y...ten....no...e
Przewróciłam oczami i wpiłam się w niego jak pijawka. Po chwili zaczął przygryzać moja wargę. Wpuściłam jego język. Toczyły one ze sobą walkę ale potem się zrytmizował. Po kilku minutach odczepiliśmy się od siebie.
- Musimy tak robić częściej.
- Może. Idę spać
- Ja zaraz do ciebie dołączę
Poszłam do góry, wywaliłam się na łóżko i zasnęłam.
- Co masz na jutro zaplanowane?
- Spotkanie i nagrywanie z raperem
- Wiesz o kogo chodzi?
- Nie. Ale nie mogę się doczekać. A wy co macie jutro w planach?
- Mamy wywiad. Musimy potwierdzić że wracamy do branży muzycznej. A i słyszałem co się dzisiaj stało. Niall mnie poinformował.
- Nadal się zastanawiam jak ona mogła się o takie coś spytać
- Pracodawcy jej każą. Niema wyboru. Nie denerwuj się będzie ok. A co robicie pojutrze?
- Piszę piosenkę z polskim artystą
- Po polsku?
- A po jakiemu jak nie po polsku? Ale znowu nikt nie chce mi powiedzieć kto będzie ze mną śpiewał.
- Dowiesz się
- A tak poza tym. Czemu nie pomogłeś mi z zakupami?
- Bo mi się nie chciało
- A czyli nie powtarzamy tego co ostatnio. Fajnie. Ja idę się kąpać.
- Nie odchodź
- To się popraw - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Musisz coś zrobić zanim ja wrócę
- Co?
- No wymyśl sobie
Poszłam do góry. Wzięłam szare spodenki i białą koszulkę na ramiączkach. Do tego bieliznę itd. Weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim nagim ciele. Po 10 minutach stałam owinięta w ręcznik przed lustrem. Zmywałam z siebie makijaż kiedy zauważyłam czyjąś sylwetkę w oknie.
- Cześć piękna
- Co chcesz?
- Nic przyszedłem do ciebie
- Nie mogłeś dołem?
- Nie. Nie chciałem krzyków wysłuchiwać i nie chciałem być znowu wyrzucany.
- To czego chcesz?
- Różnych rzeczy
- Styles wysłów się
- No to tak. Chcę wrócić na scenę, poznać wiele sławnych ludzi, ciebie, nagrać nową płytę..
- Stop powtórz to po sławnych ludziach
- Nagrać nową płytę
- Nie trochę wcześniej
- Ciebie a co?
- Ty chcesz mnie?
- Dziwi cię to?
- Tak
- Dlaczego?
- Bo jestem dziewczyną twojego kumpla
- Nie musi wiedzieć. A poza tym nie powiesz mu tego bo nie chcesz go zranić
- Od kiedy jesteś taką podłą żmiją?
- Ja? - wtedy już stał przy mnie
- Nie kurwa ja
- Nie denerwuj się księżniczko
- Weź się wynoś. Co ty człowieku odwalasz?
- Nic nie odwalam. Chcę cię bliżej poznać i zaczarować
- Znamy się już aż za dobrze. Wiem Styles że lubisz być czarusiem ale na mnie to nie działa. A teraz w tył zwrot do okna i się nie pokazujesz.
- Co tylko chcesz
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował po czym uciekł. Zakryłam rękami usta. Jak on mógł? Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Musiałam mu powiedzieć i uspokoić bo wiedziałam że będzie wkurzony na maksa i będzie chciał zabić Harrego.
- Louis mam sprawę.
- Co skarbie?
Wstał i podszedł do mnie po czym zetknęliśmy się czołami. Ale ja się od niego gwałtownie odsunęłam a on spojrzał się na mnie zdezoriętowany.
- Co się stało?
- Tylko obiecaj że nie będziesz krzyczał ani nikogo mordował.
- Obiecuję a teraz mów.
- No to byłam w tej łazience i widziałam Harrego. No i gadaliśmy i ja się spytałam czego on chce, to on wtedy odpowiedział że jakieś płyty coś tam no i że mnie. A ja już na twarzy WTF? O co mu chodzi. I podszedł do mnie. To kazałam mu się wynosić. To wtedy on mnie pocałował i uciekł.
- CO?
- Nie denerwuj się spokojnie.
- Zabije go
- Nie. On był nie trzeźwy. Czuć było od niego alkohol - była to sama prawda co do niego mówiłam.
- Ale...
- Nie ale. Nie rób mu krzywdy. Wiesz co ludzie mogą zrobić pod wpływem tego. - podeszłam do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Trochę go to uspokoiło ale nadal widać było tą złość i nienawiść do Stylesa.
- Musisz mu wybaczyć. Zrobił to ale nie wiedział nic.
- No nie wiem.
- Musisz zrób to dla mnie - posłałam brunetowi niepewny uśmiech
- Ale idziesz ze mną bo ja nad sobą nie zapanuje
- Dobrze pogadacie jutro. Kocham cię - pogładziłam go lekko po policzku. Na jego twarzy pojawił się znowu szczery i zaczepny uśmiech.
- No i tak ma być. Widzisz dało się.
- A może dzisiaj tak po francusku?
- A co zrobiłeś?
- No..y...ten....no...e
Przewróciłam oczami i wpiłam się w niego jak pijawka. Po chwili zaczął przygryzać moja wargę. Wpuściłam jego język. Toczyły one ze sobą walkę ale potem się zrytmizował. Po kilku minutach odczepiliśmy się od siebie.
- Musimy tak robić częściej.
- Może. Idę spać
- Ja zaraz do ciebie dołączę
Poszłam do góry, wywaliłam się na łóżko i zasnęłam.
Rozdział 36
- Halo?
- Hej Sophie. Tu Sam.
- Cześć Sam. Długo się nie widzieliśmy. Co tam?
- Dobrze. Ale bez ciebie to nie to samo.
- Znowu coś broją w szkole?
- Tak. Ciągle się o ciebie pytają. Kiedy przyjedziesz?
- Jak tylko mnie wypuszczą. Może za cztery, pięć miesięcy. Z tego co wiem będziesz kiblował w szkole. Może nauczycielka mnie jeszcze pamięta.
- Tak. To ona ciągle o tobie gada.
- Serio?
- No. Mówiła że robisz się sławna. Sama chce cię ściągać do polski.
- Może uda mi się wcześniej. - zawróciłam i ruszyłam do Simona z pytaniem.
- Masz dziewczynę?
- Może
- Nie gadaj. Jak się nazywa?
- Roksana
- No, no szalejesz. Jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole.
- No i chodzi ze mną
- Och ty romantyku. Zadzwoń do mnie za 10 minut. Dobrze?
- Jasne
Włożyłam telefon do kieszeni. Poszłam do sali nr 60 i zapukałam do drzwi.
- Proszę
- Cześć
- Co chcesz? - zapytał z uśmiechem
- A skąd wiesz że ja coś chcę?
- Bo widzę to po tobie. No mów.
- Bo dzwonił mój znajomy z Polski. Ciągle się o mnie pytają i mówią żebym przyjechała.
- Chcesz lecieć?
- Bardzo
- Czekaj sprawdzę. Jutro przyjeżdża raper i piszemy tekst to zleci tydzień. W kolejnym dniu przylatuje Polak. To też zleci tydzień. Do tego teledyski. To tak mogę cię puścić na tydzień za dwa tygodnie. Wtedy będziesz już miała trzy piosenki na płytę. Przez ten tydzień kiedy cię nie będzie zdążymy napisać ze 3 piosenki. Wtedy zostanie nam jeszcze siedem. I zostanie nam nagranie tego i wymyślanie dalszych. Zdążymy w miesiąc wszystko dokończyć i wydać płytę.
- Dzięki. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Widzimy się jutro
- Cześć
Wyszłam z tam tond szczęśliwa. Mogłam zobaczyć starych przyjaciół. Telefon ponownie zaczął dzwonić.
- I co?
- Przyjadę
- Kiedy?
- To jest moją tajemnicą. Opowiadaj co tam jeszcze.
- No fajnie wszystko tylko jedna sprawa
- Jaka?
- Twój były
- Co znowu sobie wymyślił?
- Że wrócisz do niego. I takie różne.
- To walnij go i powiedz że już mam kogo kochać
- Uuuuuuuu! Kogo?
- To też tajemnica. Bo jakbym ci powiedziała to jaka Vik była by wkurzona.
- Chcesz ją do telefonu?
- A w życiu ja się już z nią nie przyjaźnię za tą akcję którą kiedyś odwaliła.
- No to było chamskie. Jak tak można cieszyć się z czyjejś śmierci.
- No a teraz się okazało że to prawda
- Serio?
- No. Weź co ta dziewczyna ze sobą zrobiła. Gadaj kto już jest w związku?
- No to ja, Mari, Mat, Sis, Deni i Nik.
- No nieźle się ustawiliście. A co tam u twojej siostry?
- No bo ona... - słyszałam załamanie w jego głosie
- Ona nie żyje
- CO? Jak to się stało?
- Auto ją przejechało.
- Przykro mi.
- Tęsknie za nią. A co u Drake'a?
- No....y....no....ten - nie chciałam mu nic mówić bo wiedziałam że bardzo się lubili ale nie miałam innego wyboru
- No więc on też nie żyje
- Jak to?
- Skoczył z mostu. Za ojca
- Matko! Nie mów że on też...
- Tak
- Trzymasz się?
- Raczej tak. Ale mam takie jazdy teraz że sobie nie wyobrażasz.
- Muszę kończyć bo wołają mnie.
- No to do zobaczenia. Pa pozdrów tam wszystkich.
- Cześć
Cieszyłam się że zadzwonił. Podniosło mnie to trochę na duchu że ktoś mnie tam pamięta. Czyli za dwa tygodnie do Polski. Teraz zaciekawiło mnie kogo będą ściągać do piosenek. Wiele różnych myśli chodziło mi po głowie ale i tak się nie domyślałam o kogo chodzi. Weszłam do domu. Otwarłam kilka okien by się wywietrzyło. Siedziałam godzinę sama.
- I jak tam?
- No źle
- Czemu?
- Bo strasznie nas gonią
- A pamiętasz że jedziemy do sklepu
- No nie
- No tak. Nic nie ma
- To jedziemy chcę mieć to szybko za sobą
Uśmiechnęłam się do niego po czym wyszliśmy i pojechaliśmy.
- Hej Sophie. Tu Sam.
- Cześć Sam. Długo się nie widzieliśmy. Co tam?
- Dobrze. Ale bez ciebie to nie to samo.
- Znowu coś broją w szkole?
- Tak. Ciągle się o ciebie pytają. Kiedy przyjedziesz?
- Jak tylko mnie wypuszczą. Może za cztery, pięć miesięcy. Z tego co wiem będziesz kiblował w szkole. Może nauczycielka mnie jeszcze pamięta.
- Tak. To ona ciągle o tobie gada.
- Serio?
- No. Mówiła że robisz się sławna. Sama chce cię ściągać do polski.
- Może uda mi się wcześniej. - zawróciłam i ruszyłam do Simona z pytaniem.
- Masz dziewczynę?
- Może
- Nie gadaj. Jak się nazywa?
- Roksana
- No, no szalejesz. Jedna z najładniejszych dziewczyn w szkole.
- No i chodzi ze mną
- Och ty romantyku. Zadzwoń do mnie za 10 minut. Dobrze?
- Jasne
Włożyłam telefon do kieszeni. Poszłam do sali nr 60 i zapukałam do drzwi.
- Proszę
- Cześć
- Co chcesz? - zapytał z uśmiechem
- A skąd wiesz że ja coś chcę?
- Bo widzę to po tobie. No mów.
- Bo dzwonił mój znajomy z Polski. Ciągle się o mnie pytają i mówią żebym przyjechała.
- Chcesz lecieć?
- Bardzo
- Czekaj sprawdzę. Jutro przyjeżdża raper i piszemy tekst to zleci tydzień. W kolejnym dniu przylatuje Polak. To też zleci tydzień. Do tego teledyski. To tak mogę cię puścić na tydzień za dwa tygodnie. Wtedy będziesz już miała trzy piosenki na płytę. Przez ten tydzień kiedy cię nie będzie zdążymy napisać ze 3 piosenki. Wtedy zostanie nam jeszcze siedem. I zostanie nam nagranie tego i wymyślanie dalszych. Zdążymy w miesiąc wszystko dokończyć i wydać płytę.
- Dzięki. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Widzimy się jutro
- Cześć
Wyszłam z tam tond szczęśliwa. Mogłam zobaczyć starych przyjaciół. Telefon ponownie zaczął dzwonić.
- I co?
- Przyjadę
- Kiedy?
- To jest moją tajemnicą. Opowiadaj co tam jeszcze.
- No fajnie wszystko tylko jedna sprawa
- Jaka?
- Twój były
- Co znowu sobie wymyślił?
- Że wrócisz do niego. I takie różne.
- To walnij go i powiedz że już mam kogo kochać
- Uuuuuuuu! Kogo?
- To też tajemnica. Bo jakbym ci powiedziała to jaka Vik była by wkurzona.
- Chcesz ją do telefonu?
- A w życiu ja się już z nią nie przyjaźnię za tą akcję którą kiedyś odwaliła.
- No to było chamskie. Jak tak można cieszyć się z czyjejś śmierci.
- No a teraz się okazało że to prawda
- Serio?
- No. Weź co ta dziewczyna ze sobą zrobiła. Gadaj kto już jest w związku?
- No to ja, Mari, Mat, Sis, Deni i Nik.
- No nieźle się ustawiliście. A co tam u twojej siostry?
- No bo ona... - słyszałam załamanie w jego głosie
- Ona nie żyje
- CO? Jak to się stało?
- Auto ją przejechało.
- Przykro mi.
- Tęsknie za nią. A co u Drake'a?
- No....y....no....ten - nie chciałam mu nic mówić bo wiedziałam że bardzo się lubili ale nie miałam innego wyboru
- No więc on też nie żyje
- Jak to?
- Skoczył z mostu. Za ojca
- Matko! Nie mów że on też...
- Tak
- Trzymasz się?
- Raczej tak. Ale mam takie jazdy teraz że sobie nie wyobrażasz.
- Muszę kończyć bo wołają mnie.
- No to do zobaczenia. Pa pozdrów tam wszystkich.
- Cześć
Cieszyłam się że zadzwonił. Podniosło mnie to trochę na duchu że ktoś mnie tam pamięta. Czyli za dwa tygodnie do Polski. Teraz zaciekawiło mnie kogo będą ściągać do piosenek. Wiele różnych myśli chodziło mi po głowie ale i tak się nie domyślałam o kogo chodzi. Weszłam do domu. Otwarłam kilka okien by się wywietrzyło. Siedziałam godzinę sama.
- I jak tam?
- No źle
- Czemu?
- Bo strasznie nas gonią
- A pamiętasz że jedziemy do sklepu
- No nie
- No tak. Nic nie ma
- To jedziemy chcę mieć to szybko za sobą
Uśmiechnęłam się do niego po czym wyszliśmy i pojechaliśmy.
Rozdział 35
Kiedy się podniosłam Lou już był na nogach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i o mało co nie spadłam z łóżka bo się w niego zapatrzyłam.
- Chcesz żebym się połamała?
- Nie a czemu?
- Weź wyjdź. Bo jak się na ciebie patrzę to po prostu...
- Co? - zapytał zaciekawiony
- To to że się rozpływam a teraz wyjdź!
- Biegnę - odpowiedział z uśmiechem`
Ubrałam się szybko i poszłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i lekki makijaż po czym zeszłam coś zjeść. Przeszukałam lodówkę znowu była pusta.
- Wiesz co? Ja się wybiorę z tobą na zakupy.
- No przydało by się.
- Widzisz zakupów nie potrafisz zrobić.
- Ja to jestem
- Znowu kazali ci włosy postawić?
- Niestety
- Jakie niestety? Pasuje ci.
- No wiem
- My jesteśmy tacy skromni.
- To też wiem
Zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra jedziemy bo jest 30.
Pozbieraliśmy się i ruszyliśmy. Gdy podjechaliśmy pod budynek chciałam się poryczeć. Na niektórych banerach widniały napisy " Sophie to zdzira! ". Brunet objął mnie ramieniem i poszliśmy do Simona.
- Cześć.
- Dzień dobry.
- Co się stało?
- Ci fani mnie niszczą. - nagle doznałam olśnienia.
- Simon?
- Tak?
- Masz megafon?
- Mam a co?
- Pożyczysz?
- Jasne - podał mi do ręki megafon
- Zaraz wracam
Zeszłam na dół i wyszłam na dwór.
- Hej wszystkim. Mam do was pytanie. Po co robicie mi taką krzywdę?
- Zabrałaś go nam!
- To nie trzeba mnie wyzywać od zdzir. Kocham go zrozumcie. Wiem że jest wam przykro. Ale ja mam uczucia. Boli mnie jak zostaję zwyzywana za miłość.
- Ty go nie kochasz! Ty lecisz na jego kasę!
- Nie! Ja nie potrzebuję pieniędzy. One nie są mi potrzebne. Macie rodziców?
- Tak! Ale co cię to obchodzi?!
- To cieszcie się bo ja jestem sierotą. Straciłam ojca i brata. Moja mama też ledwo uszła z życiem. A wy? Wy mnie jeszcze bardziej krzywdzicie. - zaczęłam zalewać się łzami. Ocierałam je ale to nic nie dawało.
-Nie! Kłamiesz!
- Ona nie kłamie! - koło mnie stanął Harry
- Wiele przeszła w swoim życiu - po drugiej stronie pojawił się Liam z Zaynem i Niallem.
- Ale co by się nie stało. Ona ciągle się trzyma. - po tych słowach Louis podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Nie obrażajcie jej bo ona nic w tym nie zawiniła
- Ale ona cię nie kocha!
- Nawet jeśli by mnie nienawidziła to i tak ja ją kocham - spojrzałam się na niego z wielkim znakiem zapytania w oczach. Jak ja bym mogła go nienawidzić? Przecież to by było straszne. On skupił wzrok na moich oczach. Wszystko mi wyjaśnił mówiąc w myślach. Znowu była między nami nie widzialna nić porozumienia. Po chwili patrzeliśmy się z powrotem na fanów.
- Uszanujecie to? - ale odpowiedzią była cisza.
Weszliśmy z powrotem do budynku.
- Zobaczysz zrozumieją to
- Mam taką nadzieję - po tych słowach spuściłam głowę. Poszłam do garderoby żeby dziewczyny coś ze mną zrobiły.
- Hej skarbie. Jak się czujesz po tej akcji na dole? - zapytała zmartwiona Eliza
- Źle się czuję. Traktują mnie tak bo go kocham.
- Siadaj. Będziesz to miała szybko za sobą. - Weronic szybko mnie umalowała a Eliza i Dakota przystroiły.
- Leć
Wyszłam za drzwi. Simon już na mnie czekał.
- Choć
Zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Wiedziałam że był to wywiad do telewizji.
- Dzień dobry
- Dzień dobry - odpowiedziała mi kobieta o spokojnych oczach i ładnym uśmiechu.
Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Teledysk, skąd pomysł na ten filmik na YT.
- A jak zapewne wiesz fani One Direction mówią że jesteś z Louisem dla kasy, żeby tylko się z nim przespać i wykorzystać. Czy to prawda? - po tym pytaniu zamurowało mnie.
- Przepraszam na chwilę - musiałam z tam tond wyjść. Jak ona mogła o takie coś spytać. Położyłam rękę na ścianie. Po moich polikach spłynęły łzy. Czym ja zawiniłam? Gdybym mogła zabiła bym ją za to pytanie. Cały świat mnie nienawidzi.
- Co jest?
- Pyta się mnie czy jestem z nim dla kasy czy może by go tylko wykorzystać. - otarł mi łzy.
- Idź tam i powiedz to co czujesz tak samo jak tam na dole.
- Dziękuję ci
- Lecę bo mnie zabiją. Cześć
- No pa - przejrzałam się w telefonie by sprawdzić czy się nie rozmazałam.
Weszłam tam z powrotem.
- Przepraszam jeszcze raz
- Nic się nie stało. Więc co o tym myślisz?
- Nie odpowiem na to pytanie. To jest dla mnie za trudne emocjonalnie.
- Dobrze jeśli nie chcesz to nie musisz.
Potem już nie naciskała. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy.
- Do widzenia
- Do widzenia. Dziękuję za rozmowę.
Wyszłam z tego pomieszczenia strasznie przybita. Wróciłam do garderoby. Dziewczyny dały mi inne ubrania i ruszyłam do studia.
- Hej możemy szybko to nagrać? Nie jestem w nastroju.
- Jasne.
Szybko zaśpiewałam i kiedy już chciałam wyjść Josh mnie zatrzymał.
- Jesteśmy przy pracy nad płytą więc jutro pokażemy ci dwie nowe piosenki. A i wiem jak bardzo chciałaś mieć piosenki z raperem i polskim artystą więc to załatwiliśmy. Pojawią się tu w najbliższym czasie. Ty będziesz pomagała tekściarzom w tym wszystkim bo nie znają polskiego i z rapem też mają kłopoty.
- Dzięki za powiadomienie.
Poszłam na plan.
- Dzisiaj kręcimy ostatnią scenę. Jak szybko pójdzie wszyscy wcześniej ruszycie do domu.
Ostatnią scenę obejmuje pocałunek. Trochę się tego bałam ale myślałam nad czym innym.
Pośpieszyliśmy się i skończyliśmy przed czasem. Teledysk idzie do zmontowania i innych a w najbliższym czasie obiegnie już cały świat. Po godzinie 17 wyszłam z budynku. Chciałam iść do domu się wypłakać. Ruszyłam spokojnym krokiem. Wszyscy się darli ale ja nie zwracałam uwagi.
Telefon zaczął wibrować. Był to nieznany numer. Postanowiłam odebrać.
- Chcesz żebym się połamała?
- Nie a czemu?
- Weź wyjdź. Bo jak się na ciebie patrzę to po prostu...
- Co? - zapytał zaciekawiony
- To to że się rozpływam a teraz wyjdź!
- Biegnę - odpowiedział z uśmiechem`
Ubrałam się szybko i poszłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i lekki makijaż po czym zeszłam coś zjeść. Przeszukałam lodówkę znowu była pusta.
- Wiesz co? Ja się wybiorę z tobą na zakupy.
- No przydało by się.
- Widzisz zakupów nie potrafisz zrobić.
- Ja to jestem
- Znowu kazali ci włosy postawić?
- Niestety
- Jakie niestety? Pasuje ci.
- No wiem
- My jesteśmy tacy skromni.
- To też wiem
Zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra jedziemy bo jest 30.
Pozbieraliśmy się i ruszyliśmy. Gdy podjechaliśmy pod budynek chciałam się poryczeć. Na niektórych banerach widniały napisy " Sophie to zdzira! ". Brunet objął mnie ramieniem i poszliśmy do Simona.
- Cześć.
- Dzień dobry.
- Co się stało?
- Ci fani mnie niszczą. - nagle doznałam olśnienia.
- Simon?
- Tak?
- Masz megafon?
- Mam a co?
- Pożyczysz?
- Jasne - podał mi do ręki megafon
- Zaraz wracam
Zeszłam na dół i wyszłam na dwór.
- Hej wszystkim. Mam do was pytanie. Po co robicie mi taką krzywdę?
- Zabrałaś go nam!
- To nie trzeba mnie wyzywać od zdzir. Kocham go zrozumcie. Wiem że jest wam przykro. Ale ja mam uczucia. Boli mnie jak zostaję zwyzywana za miłość.
- Ty go nie kochasz! Ty lecisz na jego kasę!
- Nie! Ja nie potrzebuję pieniędzy. One nie są mi potrzebne. Macie rodziców?
- Tak! Ale co cię to obchodzi?!
- To cieszcie się bo ja jestem sierotą. Straciłam ojca i brata. Moja mama też ledwo uszła z życiem. A wy? Wy mnie jeszcze bardziej krzywdzicie. - zaczęłam zalewać się łzami. Ocierałam je ale to nic nie dawało.
-Nie! Kłamiesz!
- Ona nie kłamie! - koło mnie stanął Harry
- Wiele przeszła w swoim życiu - po drugiej stronie pojawił się Liam z Zaynem i Niallem.
- Ale co by się nie stało. Ona ciągle się trzyma. - po tych słowach Louis podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Nie obrażajcie jej bo ona nic w tym nie zawiniła
- Ale ona cię nie kocha!
- Nawet jeśli by mnie nienawidziła to i tak ja ją kocham - spojrzałam się na niego z wielkim znakiem zapytania w oczach. Jak ja bym mogła go nienawidzić? Przecież to by było straszne. On skupił wzrok na moich oczach. Wszystko mi wyjaśnił mówiąc w myślach. Znowu była między nami nie widzialna nić porozumienia. Po chwili patrzeliśmy się z powrotem na fanów.
- Uszanujecie to? - ale odpowiedzią była cisza.
Weszliśmy z powrotem do budynku.
- Zobaczysz zrozumieją to
- Mam taką nadzieję - po tych słowach spuściłam głowę. Poszłam do garderoby żeby dziewczyny coś ze mną zrobiły.
- Hej skarbie. Jak się czujesz po tej akcji na dole? - zapytała zmartwiona Eliza
- Źle się czuję. Traktują mnie tak bo go kocham.
- Siadaj. Będziesz to miała szybko za sobą. - Weronic szybko mnie umalowała a Eliza i Dakota przystroiły.
- Leć
Wyszłam za drzwi. Simon już na mnie czekał.
- Choć
Zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia. Wiedziałam że był to wywiad do telewizji.
- Dzień dobry
- Dzień dobry - odpowiedziała mi kobieta o spokojnych oczach i ładnym uśmiechu.
Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Teledysk, skąd pomysł na ten filmik na YT.
- A jak zapewne wiesz fani One Direction mówią że jesteś z Louisem dla kasy, żeby tylko się z nim przespać i wykorzystać. Czy to prawda? - po tym pytaniu zamurowało mnie.
- Przepraszam na chwilę - musiałam z tam tond wyjść. Jak ona mogła o takie coś spytać. Położyłam rękę na ścianie. Po moich polikach spłynęły łzy. Czym ja zawiniłam? Gdybym mogła zabiła bym ją za to pytanie. Cały świat mnie nienawidzi.
- Co jest?
- Pyta się mnie czy jestem z nim dla kasy czy może by go tylko wykorzystać. - otarł mi łzy.
- Idź tam i powiedz to co czujesz tak samo jak tam na dole.
- Dziękuję ci
- Lecę bo mnie zabiją. Cześć
- No pa - przejrzałam się w telefonie by sprawdzić czy się nie rozmazałam.
Weszłam tam z powrotem.
- Przepraszam jeszcze raz
- Nic się nie stało. Więc co o tym myślisz?
- Nie odpowiem na to pytanie. To jest dla mnie za trudne emocjonalnie.
- Dobrze jeśli nie chcesz to nie musisz.
Potem już nie naciskała. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy.
- Do widzenia
- Do widzenia. Dziękuję za rozmowę.
Wyszłam z tego pomieszczenia strasznie przybita. Wróciłam do garderoby. Dziewczyny dały mi inne ubrania i ruszyłam do studia.
- Hej możemy szybko to nagrać? Nie jestem w nastroju.
- Jasne.
Szybko zaśpiewałam i kiedy już chciałam wyjść Josh mnie zatrzymał.
- Jesteśmy przy pracy nad płytą więc jutro pokażemy ci dwie nowe piosenki. A i wiem jak bardzo chciałaś mieć piosenki z raperem i polskim artystą więc to załatwiliśmy. Pojawią się tu w najbliższym czasie. Ty będziesz pomagała tekściarzom w tym wszystkim bo nie znają polskiego i z rapem też mają kłopoty.
- Dzięki za powiadomienie.
Poszłam na plan.
- Dzisiaj kręcimy ostatnią scenę. Jak szybko pójdzie wszyscy wcześniej ruszycie do domu.
Ostatnią scenę obejmuje pocałunek. Trochę się tego bałam ale myślałam nad czym innym.
Pośpieszyliśmy się i skończyliśmy przed czasem. Teledysk idzie do zmontowania i innych a w najbliższym czasie obiegnie już cały świat. Po godzinie 17 wyszłam z budynku. Chciałam iść do domu się wypłakać. Ruszyłam spokojnym krokiem. Wszyscy się darli ale ja nie zwracałam uwagi.
Telefon zaczął wibrować. Był to nieznany numer. Postanowiłam odebrać.
wtorek, 25 lutego 2014
Rozdział 34
#Sen:
" Rozpoczęła się już trasa koncertowa. Jadę z chłopcami jednym autobusem co nie jest zbyt fajne. Śpiewam z nimi jedną piosenkę bo Simon nalegał o nagraniu jednej wspólnej. Jest jeszcze godzina do pierwszego koncertu. Miałam szczęście że przez te 3 miesiące moja mama zajmie się małym Rikerem. Dogadała się też z mamą Lou że będzie go zabierała na parę dni. Ta godzina minęła w nerwach. Najpierw weszli oni. Bo przecież to mój suport. Nasza piosenka zaczynała się spokojnie a potem zamieniała się w ociekającą rockiem. Mieliśmy ustalone że ja będę powoli szła za matowym papierem. Będą mnie oświetlali kolorowymi światłami. Gdy zacznie się ta część rockowa podniosą ją i ja wyjdę na scenę. Muzyka zaczęła lecieć. Powoli śpiewałam by zrozumieli jej przekaz. Spacerowałam za tym papierem. Po chwili rozpoczął się mocny dźwięk. Ja byłam ubrana w czarne rurki, skurzaną kurtkę i wysokie glany. Na włosach miałam czerwone pasma. Chcieli bym wyglądała w tej piosence jak bad girl i tak wyglądałam. Chłopcy wcześniej mnie nie widzieli więc się zdziwią.
Gdy już papier podnieśli ruszyłam zdecydowanym krokiem na scenę.
- Jak się czujecie kochani?! - rozpoczęły się piski. Chłopcy patrzyli się na mnie z rozmarzeniem w oczach. Śpiewało nam się fajnie. Gdy piosenka się skończyła musiałam lecieć znowu do garderoby by dziewczyny mnie szybko przebrały.
- Dałaś czadu w tym stroju
- Dzięki
Tym razem miałam zielone rurki, zwykły T - shirt, pomarańczowe koturny, długi różowy sweterek i złote dodatki. Weronic umalowała mnie na taką spokojną ale zostawiła czerwone pasemka.
Gdy chłopcy już zeszli ja wbiegłam na scenę z determinacją.
- Hej. Widzę że was tu dużo przyszło. Jak się podobała piosenka? Podeszłam do jednego z ochroniarzy by zapytali się jednej fanki o to.
- O matko! Była boska. Ty też Sophie.
Cieszyłam się za każdym razem jak oni się cieszyli. Ochroniarz oddał mi mikrofon. Zaczęła się piosenka i kolejne piski i krzyki. Po każdej piosence gadałam z jednym z fanów. Uznałam że będę gadała tak z nimi na każdym koncercie. Nadeszła piosenka, której Lou grał mi na pianinie. Gdy się skończyła podeszłam do niego.
- Co tam? - gadaliśmy przez mikrofon. Chciałam żeby fani trochę posłuchali naszej rozmowy
- Ok cieszę się że wróciłem na scenę - odpowiedział po czym się uśmiechnął. Leżałam na tym pianinie tak dla jaj.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć? Bo muszę jeszcze z jakimś szczęśliwcem pogadać
- Tak. Daj mikrofon - podałam mu go zgodnie z poleceniem. Ale po chwili rzucili mi nowy.
Ukląkł przede mną. Jezu on chyba nie.
- Sophie wyjdziesz za mnie? - zatkało mnie. Czekałam od dawna na tą chwilę.
- Tak - rzuciłam się na niego i pocałowałam. Wszystko pokazali na telebimie. Byłam szczęśliwa. Wsunął mi obrączkę na palec. Mocno go przytuliłam. Gdy go puściłam on wrócił za scenę.
- No więc. To było no fajne uczucie. A jak wy się z tym czujecie? - znowu zaczęłam rozmawiać z fanką.
- Sophie to było piękne. Zazdroszczę ci i to bardzo. Życzę ci szczęśliwej przyszłości z Lou i Rikerem.
- A właśnie o wilku mowa. - na scenę wszedł Riker.
- Cześć Sophie
- Hej Riker - pocałowałam go w policzek na przywitanie.
- Ey ale to nie wszystko - Po chwili na scenie znaleźli się: Ross, Rydel, Rocky i Elington.
- Przywitajcie gromkimi brawami zespół R5! - wszyscy klaskali, inni piszczeli bo na pewno jacyś fani się znaleźli. Podałam Rossowi mikrofon. Po minucie miałam nowy w ręku.
- Hej kochani. Jak się czujecie? - bawił się z nimi jak ja.
- Mam nadzieję że ktoś nas pamięta.
- Na pewno. Bo ja tak. Kto ich pamięta i lubi ręka w górę. Połowa stadionu albo nawet więcej uniosła ręce w górę.
- Mówiłam - Ross podał mikrofon Rydel.
- Kochana świetny występ. I to jak weszłaś w tym stroju by zaśpiewać z chłopcami. Bezcenne. Jesteś piękna i masz ogromny talent. Korzystaj z tego.
- Och dziękuję ci bardzo
- My idziemy ale na pewno się spotkamy potem.
- Mam nadzieję. - zeszli ze sceny a ja znowu zaczęłam śpiewać. Pod koniec jeszcze była niespodzianka.
- A teraz mały bonus. - rozbrzmiewała się muzyka do piosenki " Loud ". Fani byli w niebo wzięci. Dobrze że im się podobało. Gdy już skończyli ostatnie krzyki pojawiły się na scenie.
- Mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy. Dobranoc wszystkim! - po tych słowach wszyscy zeszli ze sceny. Przylecieli do mnie jak pszczoły do miodu.
- Świetnie sobie poradziłaś
- Było wspaniale
- Nie widziałem jeszcze nikogo kto by sobie poradził tak dobrze za pierwszym razem - rzucił Cowell.
- Simon widzisz tu przed sobą dwa utalentowane zespoły. Proszę nie obrażaj ich - wszyscy wybuchli śmiechem. Przypomniało mi się o kimś. Nie podchodził do mnie. Czekał aż ja przyjdę sama. Podbiegłam o niego i go pocałowałam.
- Kocham cię
- Ja też cię kocham
Mocno mnie przytulił a inni patrzyli na nas z czułością. Po chwili wbiegły Perrie z Sophią.
- Zdolna dziewczyna. Poradziłaś sobie ze wszystkim.
- Gratuluję ci. Jesteś wspaniała
- No i szczęścia z Lou - posłałam im uśmiech
Perrie podeszła do Louisa, który stał koło mnie.
- Stary postarałeś się. Uważaj na nią bo to skarb.
Głupio mi się zrobiło po jej słowach. Przewróciłam oczami i pobiegłam do garderoby.
- Było świetnie
- Teraz nie mamy czasu na to. Muszę się szybko zebrać i lecieć do autobusu bo mnie zabiją. Szybko zmyłam makijaż i wbiłam się w dresy. Biegłam ile sił do tego autobusu. Wiedziałam że czas ucieka i trzeba już jechać gdzie indziej. Jak już dobiegłam wlazłam do tego autobusowego łóżeczka. Zaczęłam przysypiać kiedy rozbudziły mnie krzyki chłopców.
- Gdzie ona jest?
- Tu jestem - pomachałam im ręką żeby wiedzieli gdzie jestem.
- Dziewczyno byłaś wspaniała ale musisz iść
- Gdzie?
- Na wywiad
- Że co? W dresie jestem.
- Pokaż się - byłam w luźniejszych spodniach i czarnym t - shircie bez makijażu.
- Leć do garderoby dziewczyny szybko się uwiną. - wybiegłam z tego autobusu jak oparzona. Wleciałam do garderoby.
- Dziewczyny szybko.
- Co?
- Wywiad - po 10 minutach skończyły. Przed drzwiami stał Zayn. Chwycił mnie za rękę i razem pobiegliśmy do pomieszczenia gdzie miał być wywiad ..." - tu sen się urwał bo zadzwonił budzik.
" Rozpoczęła się już trasa koncertowa. Jadę z chłopcami jednym autobusem co nie jest zbyt fajne. Śpiewam z nimi jedną piosenkę bo Simon nalegał o nagraniu jednej wspólnej. Jest jeszcze godzina do pierwszego koncertu. Miałam szczęście że przez te 3 miesiące moja mama zajmie się małym Rikerem. Dogadała się też z mamą Lou że będzie go zabierała na parę dni. Ta godzina minęła w nerwach. Najpierw weszli oni. Bo przecież to mój suport. Nasza piosenka zaczynała się spokojnie a potem zamieniała się w ociekającą rockiem. Mieliśmy ustalone że ja będę powoli szła za matowym papierem. Będą mnie oświetlali kolorowymi światłami. Gdy zacznie się ta część rockowa podniosą ją i ja wyjdę na scenę. Muzyka zaczęła lecieć. Powoli śpiewałam by zrozumieli jej przekaz. Spacerowałam za tym papierem. Po chwili rozpoczął się mocny dźwięk. Ja byłam ubrana w czarne rurki, skurzaną kurtkę i wysokie glany. Na włosach miałam czerwone pasma. Chcieli bym wyglądała w tej piosence jak bad girl i tak wyglądałam. Chłopcy wcześniej mnie nie widzieli więc się zdziwią.
Gdy już papier podnieśli ruszyłam zdecydowanym krokiem na scenę.
- Jak się czujecie kochani?! - rozpoczęły się piski. Chłopcy patrzyli się na mnie z rozmarzeniem w oczach. Śpiewało nam się fajnie. Gdy piosenka się skończyła musiałam lecieć znowu do garderoby by dziewczyny mnie szybko przebrały.
- Dałaś czadu w tym stroju
- Dzięki
Tym razem miałam zielone rurki, zwykły T - shirt, pomarańczowe koturny, długi różowy sweterek i złote dodatki. Weronic umalowała mnie na taką spokojną ale zostawiła czerwone pasemka.
Gdy chłopcy już zeszli ja wbiegłam na scenę z determinacją.
- Hej. Widzę że was tu dużo przyszło. Jak się podobała piosenka? Podeszłam do jednego z ochroniarzy by zapytali się jednej fanki o to.
- O matko! Była boska. Ty też Sophie.
Cieszyłam się za każdym razem jak oni się cieszyli. Ochroniarz oddał mi mikrofon. Zaczęła się piosenka i kolejne piski i krzyki. Po każdej piosence gadałam z jednym z fanów. Uznałam że będę gadała tak z nimi na każdym koncercie. Nadeszła piosenka, której Lou grał mi na pianinie. Gdy się skończyła podeszłam do niego.
- Co tam? - gadaliśmy przez mikrofon. Chciałam żeby fani trochę posłuchali naszej rozmowy
- Ok cieszę się że wróciłem na scenę - odpowiedział po czym się uśmiechnął. Leżałam na tym pianinie tak dla jaj.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć? Bo muszę jeszcze z jakimś szczęśliwcem pogadać
- Tak. Daj mikrofon - podałam mu go zgodnie z poleceniem. Ale po chwili rzucili mi nowy.
Ukląkł przede mną. Jezu on chyba nie.
- Sophie wyjdziesz za mnie? - zatkało mnie. Czekałam od dawna na tą chwilę.
- Tak - rzuciłam się na niego i pocałowałam. Wszystko pokazali na telebimie. Byłam szczęśliwa. Wsunął mi obrączkę na palec. Mocno go przytuliłam. Gdy go puściłam on wrócił za scenę.
- No więc. To było no fajne uczucie. A jak wy się z tym czujecie? - znowu zaczęłam rozmawiać z fanką.
- Sophie to było piękne. Zazdroszczę ci i to bardzo. Życzę ci szczęśliwej przyszłości z Lou i Rikerem.
- A właśnie o wilku mowa. - na scenę wszedł Riker.
- Cześć Sophie
- Hej Riker - pocałowałam go w policzek na przywitanie.
- Ey ale to nie wszystko - Po chwili na scenie znaleźli się: Ross, Rydel, Rocky i Elington.
- Przywitajcie gromkimi brawami zespół R5! - wszyscy klaskali, inni piszczeli bo na pewno jacyś fani się znaleźli. Podałam Rossowi mikrofon. Po minucie miałam nowy w ręku.
- Hej kochani. Jak się czujecie? - bawił się z nimi jak ja.
- Mam nadzieję że ktoś nas pamięta.
- Na pewno. Bo ja tak. Kto ich pamięta i lubi ręka w górę. Połowa stadionu albo nawet więcej uniosła ręce w górę.
- Mówiłam - Ross podał mikrofon Rydel.
- Kochana świetny występ. I to jak weszłaś w tym stroju by zaśpiewać z chłopcami. Bezcenne. Jesteś piękna i masz ogromny talent. Korzystaj z tego.
- Och dziękuję ci bardzo
- My idziemy ale na pewno się spotkamy potem.
- Mam nadzieję. - zeszli ze sceny a ja znowu zaczęłam śpiewać. Pod koniec jeszcze była niespodzianka.
- A teraz mały bonus. - rozbrzmiewała się muzyka do piosenki " Loud ". Fani byli w niebo wzięci. Dobrze że im się podobało. Gdy już skończyli ostatnie krzyki pojawiły się na scenie.
- Mam nadzieję że się jeszcze zobaczymy. Dobranoc wszystkim! - po tych słowach wszyscy zeszli ze sceny. Przylecieli do mnie jak pszczoły do miodu.
- Świetnie sobie poradziłaś
- Było wspaniale
- Nie widziałem jeszcze nikogo kto by sobie poradził tak dobrze za pierwszym razem - rzucił Cowell.
- Simon widzisz tu przed sobą dwa utalentowane zespoły. Proszę nie obrażaj ich - wszyscy wybuchli śmiechem. Przypomniało mi się o kimś. Nie podchodził do mnie. Czekał aż ja przyjdę sama. Podbiegłam o niego i go pocałowałam.
- Kocham cię
- Ja też cię kocham
Mocno mnie przytulił a inni patrzyli na nas z czułością. Po chwili wbiegły Perrie z Sophią.
- Zdolna dziewczyna. Poradziłaś sobie ze wszystkim.
- Gratuluję ci. Jesteś wspaniała
- No i szczęścia z Lou - posłałam im uśmiech
Perrie podeszła do Louisa, który stał koło mnie.
- Stary postarałeś się. Uważaj na nią bo to skarb.
Głupio mi się zrobiło po jej słowach. Przewróciłam oczami i pobiegłam do garderoby.
- Było świetnie
- Teraz nie mamy czasu na to. Muszę się szybko zebrać i lecieć do autobusu bo mnie zabiją. Szybko zmyłam makijaż i wbiłam się w dresy. Biegłam ile sił do tego autobusu. Wiedziałam że czas ucieka i trzeba już jechać gdzie indziej. Jak już dobiegłam wlazłam do tego autobusowego łóżeczka. Zaczęłam przysypiać kiedy rozbudziły mnie krzyki chłopców.
- Gdzie ona jest?
- Tu jestem - pomachałam im ręką żeby wiedzieli gdzie jestem.
- Dziewczyno byłaś wspaniała ale musisz iść
- Gdzie?
- Na wywiad
- Że co? W dresie jestem.
- Pokaż się - byłam w luźniejszych spodniach i czarnym t - shircie bez makijażu.
- Leć do garderoby dziewczyny szybko się uwiną. - wybiegłam z tego autobusu jak oparzona. Wleciałam do garderoby.
- Dziewczyny szybko.
- Co?
- Wywiad - po 10 minutach skończyły. Przed drzwiami stał Zayn. Chwycił mnie za rękę i razem pobiegliśmy do pomieszczenia gdzie miał być wywiad ..." - tu sen się urwał bo zadzwonił budzik.
Rozdział 33
Rano zaczęła się bieganina bo we dwoje za późno się obudziliśmy. Wszystko było na szybko. Rano nie mogliśmy być dla siebie czuli bo nie było przynajmniej w dzisiejszym wypadku czasu. Po 30 minutach byliśmy gotowi. Ruszył z piskiem opon z pod domu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Na szczęście zostało nam 10 minut. Weszliśmy do budynku trzymając się za ręce w kapturach. Już stali fani. Jedni krzyczeli o One Direction a inni o mnie. Już skończyło się piękne życie. Najbardziej mnie zdziwiło że byliśmy pierwsi. Poszliśmy tam gdzie zwykle. Weszliśmy do środka.
- Nie ma czasu na przywitania dzisiaj. Gdzie reszta?
- Tego nie wiem.
- Więc Sophie ty do garderoby. A ty Louis do studia. Lećcie!
Wylecieliśmy z pomieszczenia. Pocałowaliśmy się na pożegnanie i pobiegliśmy w swoje strony. Gdy byłam już w wyznaczonym pomieszczeniu próbowałam złapać oddech.
- Biegłaś tu?
- Chwilę....tak.
- Widzę że już masz fanów
- No tak. A poza tym to cześć
- Nie ma czasu siadaj na krzesło.
Zrobiłam zgodnie z poleceniem. Dziewczyny szybko się uwinęły. Wypuściły mnie a Simon czekał już przed drzwiami.
- Studio. Biegiem
Już wiedziałam że dzisiaj nie wyrobię. Gdy biegłam minęłam się z chłopcami którzy też gdzieś biegli. Nieźle nas dzisiaj pogonili.
- Szybko nagrywamy bo musisz lecieć na plan
Zaśpiewałam spokojnie i wybiegłam ze studia jak torpeda. Po chwili byłam już na planie. Stanęłam przy ścianie i się na niej osunęłam. Już nie miałam siły.
- Wstawaj - powiedziała podając mi rękę Caroline.
- Dzisiaj spędzam dzień na bieganiu
Nagrywanie się ciągle przeciągało bo ktoś coś za każdym razem robił źle. Kolejna scena to jak rozwieszamy wszystko i przychodzi ten chłopak. Jeszcze ze dwa dni i skończymy. Mam taką nadzieję że to tak się potoczy. Po godzinie 19.00 wypuścili nas ze studia. Ale tam krzyczały fanki. Znowu trzeba było chować się za kapturami. Nikt nas nie rozpoznawał do czasu. Fani zaczęli rozpoznawać ciuchy chłopców. Krzyczeli coraz głośniej. Inni zaczęli się domyślać że o ja jestem z nimi. Fala się rozprzestrzeniła. Mieliśmy kilku ochroniarzy żeby pilnowali tych rozszalałych nastolatków.
- Takie jest życie gwiazdy?
- Jak widać
Gdy bezpiecznie byliśmy już w domu Perrie do mnie zadzwoniła.
- Halo?
- Hej. Otwieraj komputer i wejdź na officialpageofOneDirection.com
Zrobiłam co mi kazała.
- No pięknie
Był tam artykuł że ja i Louis jesteśmy parą. Strona aż zawalała się komentarzami na ten temat.
" Ona nie jest go warta " i odpowiedź na niego " Ona przynajmniej na niego zasługuje " moi fani kłócili się z jego fanami. Weszłam na tt. Milion hejtów do mnie i wiadomości z różnymi prośbami.
- Ja kończę pa
- No pa
Rzuciłam telefon na kanapę. Po 10 minutach zaczął dzwonić.
- Halo?
- Sophie masz jutro wywiad.
- O której?
- O 10.00. Dziewczyny cię tam wystroją, pomalują. A jak się skończy wracamy do pracy
- Dzięki za info
- Cześć
- No cześć
Mój telefon znowu leżał na kanapie
- No zajebiście po prostu
- Co jest?
- Fani robią burzę, hejtują mnie twoi, a wielbią mnie moi. Jutro mam wywiad na 10.00 a potem znowu bieg.
- Będzie dobrze
Napisałam post na twitterze.
" Drodzy fani One Direction. Wiem że mnie nie lubicie bo jestem z Louisem. Ale ja też mam uczucia. Kocham go i pojmijcie to. Nic mu nie zrobię. Proszę uszanujcie to."
Byłam wkurzona. Cały dzień biegam i nie mam na nic czasu. Zaczyna się 2 miesiąc mojej ciąży. Brzuszek już powoli zaczyna widać nie chcę widzieć reakcji tych wszystkich directioners. Poszłam się wykąpać. Brakło mi tego. Umyłam jeszcze włosy i wyszłam z pod prysznica. Wytarłam się i ubrałam. Nie chciało mi się suszyć włosów więc tylko je rozczesałam. Weronic miała rację długo się będą trzymały te pasemka. Zeszłam na dół do Louisa który leżał na kanapie wycieńczony.
- Ty też tak biegałeś?
- Tak
- Będą nas tak teraz gonili. Ale mnie przynajmniej tylko niedługo po studiu.
- Widziałem jak pracujesz
- CO? Ale ja cię nie widziałam. Jak to się stało?
- Stałem cały czas koło kamerzysty i z nim gadałem. Chwalił ciebie. Mówił że jesteś utalentowana i ładna jak na swój wiek.
- To miło z jego strony
- Ślicznie wyglądałaś. Tylko jak się dowiedziałem co tam będzie potem to myślałem że urwę głowę reżyserowi
- Aha to ja mam się nie wkurzać że otaczają cię miliony pięknych kobiet a ty się wkurzasz o byle scenariusz?
- Tak
- Ty zazdrośniku. Idę spać bo nie wyrabiam już. A i ustawiam budzik na 7.00 żebyśmy znowu z rana biegiem nie zaczęli.
- Nawet jak biegasz to jesteś śliczna
- Nie słodź
Pocałowałam go i poszłam do góry. Po chwili już spałam.
- Nie ma czasu na przywitania dzisiaj. Gdzie reszta?
- Tego nie wiem.
- Więc Sophie ty do garderoby. A ty Louis do studia. Lećcie!
Wylecieliśmy z pomieszczenia. Pocałowaliśmy się na pożegnanie i pobiegliśmy w swoje strony. Gdy byłam już w wyznaczonym pomieszczeniu próbowałam złapać oddech.
- Biegłaś tu?
- Chwilę....tak.
- Widzę że już masz fanów
- No tak. A poza tym to cześć
- Nie ma czasu siadaj na krzesło.
Zrobiłam zgodnie z poleceniem. Dziewczyny szybko się uwinęły. Wypuściły mnie a Simon czekał już przed drzwiami.
- Studio. Biegiem
Już wiedziałam że dzisiaj nie wyrobię. Gdy biegłam minęłam się z chłopcami którzy też gdzieś biegli. Nieźle nas dzisiaj pogonili.
- Szybko nagrywamy bo musisz lecieć na plan
Zaśpiewałam spokojnie i wybiegłam ze studia jak torpeda. Po chwili byłam już na planie. Stanęłam przy ścianie i się na niej osunęłam. Już nie miałam siły.
- Wstawaj - powiedziała podając mi rękę Caroline.
- Dzisiaj spędzam dzień na bieganiu
Nagrywanie się ciągle przeciągało bo ktoś coś za każdym razem robił źle. Kolejna scena to jak rozwieszamy wszystko i przychodzi ten chłopak. Jeszcze ze dwa dni i skończymy. Mam taką nadzieję że to tak się potoczy. Po godzinie 19.00 wypuścili nas ze studia. Ale tam krzyczały fanki. Znowu trzeba było chować się za kapturami. Nikt nas nie rozpoznawał do czasu. Fani zaczęli rozpoznawać ciuchy chłopców. Krzyczeli coraz głośniej. Inni zaczęli się domyślać że o ja jestem z nimi. Fala się rozprzestrzeniła. Mieliśmy kilku ochroniarzy żeby pilnowali tych rozszalałych nastolatków.
- Takie jest życie gwiazdy?
- Jak widać
Gdy bezpiecznie byliśmy już w domu Perrie do mnie zadzwoniła.
- Halo?
- Hej. Otwieraj komputer i wejdź na officialpageofOneDirection.com
Zrobiłam co mi kazała.
- No pięknie
Był tam artykuł że ja i Louis jesteśmy parą. Strona aż zawalała się komentarzami na ten temat.
" Ona nie jest go warta " i odpowiedź na niego " Ona przynajmniej na niego zasługuje " moi fani kłócili się z jego fanami. Weszłam na tt. Milion hejtów do mnie i wiadomości z różnymi prośbami.
- Ja kończę pa
- No pa
Rzuciłam telefon na kanapę. Po 10 minutach zaczął dzwonić.
- Halo?
- Sophie masz jutro wywiad.
- O której?
- O 10.00. Dziewczyny cię tam wystroją, pomalują. A jak się skończy wracamy do pracy
- Dzięki za info
- Cześć
- No cześć
Mój telefon znowu leżał na kanapie
- No zajebiście po prostu
- Co jest?
- Fani robią burzę, hejtują mnie twoi, a wielbią mnie moi. Jutro mam wywiad na 10.00 a potem znowu bieg.
- Będzie dobrze
Napisałam post na twitterze.
" Drodzy fani One Direction. Wiem że mnie nie lubicie bo jestem z Louisem. Ale ja też mam uczucia. Kocham go i pojmijcie to. Nic mu nie zrobię. Proszę uszanujcie to."
Byłam wkurzona. Cały dzień biegam i nie mam na nic czasu. Zaczyna się 2 miesiąc mojej ciąży. Brzuszek już powoli zaczyna widać nie chcę widzieć reakcji tych wszystkich directioners. Poszłam się wykąpać. Brakło mi tego. Umyłam jeszcze włosy i wyszłam z pod prysznica. Wytarłam się i ubrałam. Nie chciało mi się suszyć włosów więc tylko je rozczesałam. Weronic miała rację długo się będą trzymały te pasemka. Zeszłam na dół do Louisa który leżał na kanapie wycieńczony.
- Ty też tak biegałeś?
- Tak
- Będą nas tak teraz gonili. Ale mnie przynajmniej tylko niedługo po studiu.
- Widziałem jak pracujesz
- CO? Ale ja cię nie widziałam. Jak to się stało?
- Stałem cały czas koło kamerzysty i z nim gadałem. Chwalił ciebie. Mówił że jesteś utalentowana i ładna jak na swój wiek.
- To miło z jego strony
- Ślicznie wyglądałaś. Tylko jak się dowiedziałem co tam będzie potem to myślałem że urwę głowę reżyserowi
- Aha to ja mam się nie wkurzać że otaczają cię miliony pięknych kobiet a ty się wkurzasz o byle scenariusz?
- Tak
- Ty zazdrośniku. Idę spać bo nie wyrabiam już. A i ustawiam budzik na 7.00 żebyśmy znowu z rana biegiem nie zaczęli.
- Nawet jak biegasz to jesteś śliczna
- Nie słodź
Pocałowałam go i poszłam do góry. Po chwili już spałam.
Rozdział 32
Spojrzałam na Louisa. On znacząco kiwnął głową że blondyn tego żałuje.
- Lou zostawisz nas samych? - chwilę potem już go nie było w pomieszczeniu.
- Proszę wybacz mi. Nie widziałem tego. Miałaś rację że cię nie szanuje. Zrozumiałem to. Kocham cię. Nie chcę dla ciebie źle wręcz przeciwnie. Wiem że jesteś na mnie zła. Przepraszam. - odbiegł wzrokiem ode mnie. Zrobiło mi się go żal teraz sobie uświadomił że źle zrobił.
- Dobrze. Wybaczam ci. - lekko się do niego uśmiechnęłam.
- Na prawdę? - jego oczy nabrały blasku nadziei.
- Tak. Tylko więcej tak nie rób.
- Obiecuję.
- Dobra nie słodź tak.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Coś jeszcze?
- No chyba nie
Nastała niezręczna cisza.
- Sophie! - na szczęście brunet mnie zawołał. W duchu mu dziękowałam.
- Poczekaj chwilę
- Nie ja już sobie pójdę
- Aha to pa - pocałowałam go w polik i wyszłam z pokoju
- No cześć
Chwilę potem było słychać zamykające się drzwi.
- Dziękuję ci.
- A za co?
- Że urwałeś mnie z niezręcznej ciszy. Jak ja ich nie lubię.
- Widzę że zaczęłaś pracę nad teledyskiem
- Tak. A co?
- Nic. Pasują ci te pasemka.
- No wiem
- Och i jaka skromna
- To też wiem. Idę się wykąpać.
- Nie zapomniałaś o czymś?
- Nie a co?
Podszedł do mnie z grymasem na twarzy. Przyciągnął do siebie i namiętnie wpił się w moje usta.
- Z czułościami to później
- Ale ja chcę tak jak wczoraj
- Może - dodałam po czym zaczepnie się uśmiechnęłam
Wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju poszukać czegoś. Na moich ciuchach leżało pudełeczko. Przeczytałam karteczkę. " Nie miałem czasu wcześniej. Wszystkiego Najlepszego dla mojej Sophie. Lou xx ". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzyłam pudełko i zobaczyłam śliczną bransoletkę z serduszkiem na której widniał napis " Forever Love ". Chciałam płakać ale się powstrzymałam. Poszłam do łazienki. Po 20 minutach bieganiny za różnymi kosmetykami wyszłam. Zeszłam na dół. Chłopak już tylko na mnie czekał. Wyglądał jakby chciał mnie zjeść. Taki smakowity kąsek się ze mnie zrobił dla niego.
- No i co się patrzysz jakbym ci coś zrobiła? - zapytałam z uśmiechem.
- Czekam na ciebie
- Zauważyłam. A po co na mnie czekasz?
- Ty dobrze to wiesz.
- Ja? Ja mam coś wiedzieć? Ja mam wiedzieć czemu ty czekasz na mnie?
- Tak
- Dobra kochaś starczy tego słodkiego. Przejdź do rzeczy.
Wstał i podszedł do mnie. Nagle telefon do niego zadzwonił. Zaczęłam się śmiać.
- Halo?
- Jutro o 9.00?
- Będę. Cześć.
Rozłączył się i znowu stał przede mną.
- Kto to?
- Simon.
- Już was woła do pracy?
- Tak. No widzisz. Jutro być może sobie popatrzę jak pracujesz.
- No nie dzięki. Tylko mnie zestresujesz.
- Wybaczyłaś mu? - zetknęliśmy się czołami.
- Tak. Z wielkim bólem ale tak.
- Masz dobre serce
- Ty też
- Ja za co?
- Za to - pokazałam mu swoją rękę. Widniało na niej 5 bransoletek i wstążka. Jedną z nich obróciłam i pokazałam mu napis wygraderowany na serduszku.
- Widzę że znalazłaś
- Jak mogłam nie znaleźć jak leżało centralnie na moich ubraniach?
- Mogłem to gdzieś bardziej schować
- Ale tego nie zrobiłeś - złapałam jego twarz delikatnie w dłonie i pocałowałam. Musiałam stanąć na palcach żeby mu dorównać. Przycisnął mnie do siebie. Nic nas teraz nie obchodziło. Wszystko mieliśmy gdzieś. Liczyliśmy się teraz tylko my. Zabłądziłam rękami w jego włosach. Podobało mi się to. Chyba ktoś otworzył drzwi kluczykiem ale nam to nie przeszkadzało. Znany nam osobnik oparł się w futrynę drzwi i przyglądał się nam z uśmiechem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Powtórka potem jak szanowny pan Harry Styles sobie pójdzie. Rzuciłam loczkowi spojrzenie zabójcy na co on zareagował śmiechem.
- Co chciałeś?
- No tak. Dzwonił do ciebie Simon?
- Tak a co?
- Nic chciałem wiedzieć bo do mnie też dzwonił
- I tylko po to nam przerwałeś? - zapytałam oburzona
- Tak. Przyznam że słodko wyglądacie razem. Tylko nie przyssijcie się do siebie.
W prawej ręce już trzymałam swojego trampka
- Styles. Jak zaraz się nie wyniesiesz to oberwiesz tym butem.
- Już idę piękna. Cześć
Rzuciłam w niego tym butem ale nie trafiłam bo zdążył uciec. Poszłam do drzwi by je lepiej zamknąć. W drodze powrotnej zgarnęłam swojego buta. Założyłam go. I znowu podeszłam do Lou.
- Zamknęłaś?
- Tak - coś przykuło moją uwagę w oknie
- Poczekaj chwilę
Podeszłam do tego okna w którym widniała twarz Stylesa. Pomachałam mu na pożegnanie i zasłoniłam wszystkie okna do jakich mógł zajrzeć.
- To na czym stanęliśmy? - zapytałam z uśmiechem
- Na tym
Teraz to on rozpoczął pocałunek. Wiedziałam że Harry nadal patrzy bo jedna z rolet była taka że wszystko odsłaniała. Ten to jest ciekawski. Już myślał że coś się wydarzy ale to był u niego wielki błąd. Gdy już się od siebie odsunęliśmy ja poszłam do góry spać. On się jeszcze pokręcił po dole a jak przyszedł do góry pocałował mnie w czoło i poszedł do łazienki. Podobało mi się takie życie i na inne bym je nie zamieniła.
- Lou zostawisz nas samych? - chwilę potem już go nie było w pomieszczeniu.
- Proszę wybacz mi. Nie widziałem tego. Miałaś rację że cię nie szanuje. Zrozumiałem to. Kocham cię. Nie chcę dla ciebie źle wręcz przeciwnie. Wiem że jesteś na mnie zła. Przepraszam. - odbiegł wzrokiem ode mnie. Zrobiło mi się go żal teraz sobie uświadomił że źle zrobił.
- Dobrze. Wybaczam ci. - lekko się do niego uśmiechnęłam.
- Na prawdę? - jego oczy nabrały blasku nadziei.
- Tak. Tylko więcej tak nie rób.
- Obiecuję.
- Dobra nie słodź tak.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Coś jeszcze?
- No chyba nie
Nastała niezręczna cisza.
- Sophie! - na szczęście brunet mnie zawołał. W duchu mu dziękowałam.
- Poczekaj chwilę
- Nie ja już sobie pójdę
- Aha to pa - pocałowałam go w polik i wyszłam z pokoju
- No cześć
Chwilę potem było słychać zamykające się drzwi.
- Dziękuję ci.
- A za co?
- Że urwałeś mnie z niezręcznej ciszy. Jak ja ich nie lubię.
- Widzę że zaczęłaś pracę nad teledyskiem
- Tak. A co?
- Nic. Pasują ci te pasemka.
- No wiem
- Och i jaka skromna
- To też wiem. Idę się wykąpać.
- Nie zapomniałaś o czymś?
- Nie a co?
Podszedł do mnie z grymasem na twarzy. Przyciągnął do siebie i namiętnie wpił się w moje usta.
- Z czułościami to później
- Ale ja chcę tak jak wczoraj
- Może - dodałam po czym zaczepnie się uśmiechnęłam
Wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju poszukać czegoś. Na moich ciuchach leżało pudełeczko. Przeczytałam karteczkę. " Nie miałem czasu wcześniej. Wszystkiego Najlepszego dla mojej Sophie. Lou xx ". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzyłam pudełko i zobaczyłam śliczną bransoletkę z serduszkiem na której widniał napis " Forever Love ". Chciałam płakać ale się powstrzymałam. Poszłam do łazienki. Po 20 minutach bieganiny za różnymi kosmetykami wyszłam. Zeszłam na dół. Chłopak już tylko na mnie czekał. Wyglądał jakby chciał mnie zjeść. Taki smakowity kąsek się ze mnie zrobił dla niego.
- No i co się patrzysz jakbym ci coś zrobiła? - zapytałam z uśmiechem.
- Czekam na ciebie
- Zauważyłam. A po co na mnie czekasz?
- Ty dobrze to wiesz.
- Ja? Ja mam coś wiedzieć? Ja mam wiedzieć czemu ty czekasz na mnie?
- Tak
- Dobra kochaś starczy tego słodkiego. Przejdź do rzeczy.
Wstał i podszedł do mnie. Nagle telefon do niego zadzwonił. Zaczęłam się śmiać.
- Halo?
- Jutro o 9.00?
- Będę. Cześć.
Rozłączył się i znowu stał przede mną.
- Kto to?
- Simon.
- Już was woła do pracy?
- Tak. No widzisz. Jutro być może sobie popatrzę jak pracujesz.
- No nie dzięki. Tylko mnie zestresujesz.
- Wybaczyłaś mu? - zetknęliśmy się czołami.
- Tak. Z wielkim bólem ale tak.
- Masz dobre serce
- Ty też
- Ja za co?
- Za to - pokazałam mu swoją rękę. Widniało na niej 5 bransoletek i wstążka. Jedną z nich obróciłam i pokazałam mu napis wygraderowany na serduszku.
- Widzę że znalazłaś
- Jak mogłam nie znaleźć jak leżało centralnie na moich ubraniach?
- Mogłem to gdzieś bardziej schować
- Ale tego nie zrobiłeś - złapałam jego twarz delikatnie w dłonie i pocałowałam. Musiałam stanąć na palcach żeby mu dorównać. Przycisnął mnie do siebie. Nic nas teraz nie obchodziło. Wszystko mieliśmy gdzieś. Liczyliśmy się teraz tylko my. Zabłądziłam rękami w jego włosach. Podobało mi się to. Chyba ktoś otworzył drzwi kluczykiem ale nam to nie przeszkadzało. Znany nam osobnik oparł się w futrynę drzwi i przyglądał się nam z uśmiechem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Powtórka potem jak szanowny pan Harry Styles sobie pójdzie. Rzuciłam loczkowi spojrzenie zabójcy na co on zareagował śmiechem.
- Co chciałeś?
- No tak. Dzwonił do ciebie Simon?
- Tak a co?
- Nic chciałem wiedzieć bo do mnie też dzwonił
- I tylko po to nam przerwałeś? - zapytałam oburzona
- Tak. Przyznam że słodko wyglądacie razem. Tylko nie przyssijcie się do siebie.
W prawej ręce już trzymałam swojego trampka
- Styles. Jak zaraz się nie wyniesiesz to oberwiesz tym butem.
- Już idę piękna. Cześć
Rzuciłam w niego tym butem ale nie trafiłam bo zdążył uciec. Poszłam do drzwi by je lepiej zamknąć. W drodze powrotnej zgarnęłam swojego buta. Założyłam go. I znowu podeszłam do Lou.
- Zamknęłaś?
- Tak - coś przykuło moją uwagę w oknie
- Poczekaj chwilę
Podeszłam do tego okna w którym widniała twarz Stylesa. Pomachałam mu na pożegnanie i zasłoniłam wszystkie okna do jakich mógł zajrzeć.
- To na czym stanęliśmy? - zapytałam z uśmiechem
- Na tym
Teraz to on rozpoczął pocałunek. Wiedziałam że Harry nadal patrzy bo jedna z rolet była taka że wszystko odsłaniała. Ten to jest ciekawski. Już myślał że coś się wydarzy ale to był u niego wielki błąd. Gdy już się od siebie odsunęliśmy ja poszłam do góry spać. On się jeszcze pokręcił po dole a jak przyszedł do góry pocałował mnie w czoło i poszedł do łazienki. Podobało mi się takie życie i na inne bym je nie zamieniła.
Rozdział 31
Spojrzałam na zegarek. Była 6.24 postanowiłam wstać żeby się szybciej ogarnąć i dojść tam na nogach. Obróciłam w godzinę. Napisałam karteczkę do Louisa że poszłam na nogach, żeby się przypadkiem nie martwił. Ubrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam jak najciszej mogłam. Chłód opanował moje ciało. Z rana było jeszcze zimniej po mimo słońca. Doszłam chwilę przed czasem. Zapukałam delikatnie do drzwi.
- Proszę
- Dzień dobry
- Hej Sophie. Siadaj
Zaczęliśmy rozmawiać o teledysku.
- No więc tak. Piosenka jak już wiesz jest o spóźnionej miłości. Teledysk będzie nagrywany na nasłonecznionej polanie. Na niej będzie obserwował cię chłopak a będziesz tam z przyjaciółmi. On będzie dalszym kuzynem twojej przyjaciółki która go przyprowadziła. Zakochuje się w tobie a ty w nim. Melodia będzie leciała w średnim tępię zresztą sama zobaczysz. Zaraz cię wypuszczę do garderoby. Tam ci dadzą odpowiedni strój i jakieś tam jeszcze. Sprawdzimy jak śpiewasz tą piosenkę i zaczniemy powoli kręcić. Pod koniec tygodnia piosenka zostanie wypuszczona. Będzie hitem internetu.
Posłałam mu lekki uśmiech. Wstał i doprowadził mnie go garderoby.
- Dziękuję
- Jak dziewczyny skończą widzimy się w studiu
- Dobrze
Niepewnie chwyciłam za klamkę. Otworzyłam je a na mnie rzuciły się dwie starsze kobiety i jedna która była mniej więcej w moim wieku.
- To ty jesteś tą nową gwiazdką Simona?
- Tak to ja - posłałam im szczery uśmiech
Wszystkie wyglądały na miłe.
- Ja jestem Eliza - przedstawiła mi się kobieta niższego wzrostu o blond włosach i zielonych oczach.
- Tamta to Dakota - wskazała na trochę wyższą szatynkę o błękitnych oczach
- I ta słodka charakteryzatorka to Weronic - pokazała na młodą dziewczynę z dużą burzą rudawych loków na głowie. Miała magnetycznie przyciągające błękitne oczy. Uznałam że na pewno ma już chłopaka.
- Ja jestem Sophie
- Masz bardzo ładne imię. Dobra to my się zabieramy do pracy. Eliza i Dakota poszły szukać stroju a Weronic kazała usiąść mi na krześle przed durzą toaletką.
- Więc tak. Podkreślimy twoje duże oczy. Usta trochę rozjaśnimy. A włosy trochę zakręcimy i zrobimy lekkie błękitne pasemka. Może być?
- To twoja praca. Ja to nie mam nic do gadania.
Zaczęła się śmiać. Obserwowałam jej sprytne ruchy. Po dłuższej chwili czasu utrwalała mi włosy by nic się nie zniszczyło.
- I co? Podoba się?
- Pięknie. Masz talent do takich spraw. - wyglądałam prześlicznie. Bardzo mi się to podobało. Po kilku minutach kręciły się koło mnie niższe kobietki mierząc stroje i patrząc w czym mi będzie ładnie. Postawiły na czerwoną koszulę z szerokimi ramiączkami, która ma być wpuszczona w białe rurki. A do tego czerwone sandałki na nie wielkiej koturnie. Dały mi jeszcze jakieś dodatki i byłam już gotowa do wyjścia.
- Ślicznie wyglądasz
- To wasza zasługa. Trzymajcie za mnie kciuki. Widzimy się później pa
- Cześć.
Wyszłam z garderoby i pokierowałam się do studia. Simon nie dawno wysłał mi tekst piosenki więc szybko się go nauczyłam. Gdy weszłam do pomieszczenia wszyscy się na mnie gapili jakby widzieli mnie pierwszy raz.
- Hej? - po chwili się otrząsnęli i wrócili do pracy.
- Widzę że dziewczyny się postarały.
- Tak
- Dobra pakuj się tam zakładaj słuchawki i śpiewaj.
Zgodnie z jego poleceniem zrobiłam wszystko co mi kazał. Puścili taką romantyczną melodię. Bardzo mi się spodobała. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać zgodnie z rytmem melodii. Czułam się spokojna. Wszystkie złe chwile ode mnie odeszły. Gdy skończyłam zaczęli mi bić brawo nawet nie wiem dla czego.
- A to za co?
- Za twój talent
Wyszłam z pomieszczenia i razem z Cowellem kierowaliśmy się na plan teledysku.
- Dzisiaj kręcimy jak razem z przyjaciółmi robicie małą imprezę na polanie. Ty trzymasz w ręku duży przenośny magnetofon i cieszysz się życiem. Inni dostaną koce, lampki i takie różne. Trochę to zajmie więc jedziemy z tym. Sprawiało mi to wieka przyjemność. Zapoznałam się ze wszystkimi i polubiliśmy się bardzo. Pokazano mi także tego chłopaka. Nawet przystojny ale nie dla mnie. Jak już skończyliśmy kręcić tą scenę musiałam jeszcze poinformować Simona o ciąży.
- I jak tam?
- Dobrze. Muszę cię o czymś poinformować.
- Tak?
- No bo ja jestem w pierwszym miesiącu ciąży
- To gratuluję. Mam nadzieję że dobrze je wychowasz.
- A co z tą karierą?
- Jak już będziesz w tym 6 miesiącu przerwiemy pracę a po 6 miesiącach wznowimy ją znowu. Przez 2 miesiące nagramy jeszcze jeden teledysk i mam nadzieję że uda nam się stworzyć płytę. Jak już wrócisz do pracy ruszysz w trasę " Later " po Europie i Stanach zjednoczonych. Twoim suportem będzie One Direction. Oni będą grali swoje stare hity a potem zaczniemy nagrywać nowe. Wtedy potem już otrzymasz inny suport.
- Dziękuję za zrozumienie. Lecę się przebrać i znikam.
- Widzimy się jutro.
- Do widzenia
- Do widzenia
Poszłam szybszym krokiem do garderoby. Zostawiłam tam ciuchy z dzisiejszego nagrania i przebrałam się w swoje.
- Ja mam ci zmyć makijaż?
- Nie sama sobie poradzę - posłałam Weronic lekki uśmiech.
- Pasemka się jeszcze potrzymają więc nie będzie konieczności kolejnej roboty z nimi
- Dzięki za informację. Cześć dziewczyny do jutra.
- No papa - Powiedziały zgodnie razem.
Wyszłam z tam tond jak torpeda. Chciałam dojść do domu zanim się całkowicie ściemni. Szłam szybkim krokiem. Po 30 minutach byłam w domu. Nie czułam zmęczenia jak ostatnio. Weszłam do salonu szczęśliwa całym tym dniem. To co tam zastałam trochę mnie przeraziło. Niall tam siedział i rozmawiał z Louisem.
- Czego tu chcesz? - warknęłam oschle.
- Proszę
- Dzień dobry
- Hej Sophie. Siadaj
Zaczęliśmy rozmawiać o teledysku.
- No więc tak. Piosenka jak już wiesz jest o spóźnionej miłości. Teledysk będzie nagrywany na nasłonecznionej polanie. Na niej będzie obserwował cię chłopak a będziesz tam z przyjaciółmi. On będzie dalszym kuzynem twojej przyjaciółki która go przyprowadziła. Zakochuje się w tobie a ty w nim. Melodia będzie leciała w średnim tępię zresztą sama zobaczysz. Zaraz cię wypuszczę do garderoby. Tam ci dadzą odpowiedni strój i jakieś tam jeszcze. Sprawdzimy jak śpiewasz tą piosenkę i zaczniemy powoli kręcić. Pod koniec tygodnia piosenka zostanie wypuszczona. Będzie hitem internetu.
Posłałam mu lekki uśmiech. Wstał i doprowadził mnie go garderoby.
- Dziękuję
- Jak dziewczyny skończą widzimy się w studiu
- Dobrze
Niepewnie chwyciłam za klamkę. Otworzyłam je a na mnie rzuciły się dwie starsze kobiety i jedna która była mniej więcej w moim wieku.
- To ty jesteś tą nową gwiazdką Simona?
- Tak to ja - posłałam im szczery uśmiech
Wszystkie wyglądały na miłe.
- Ja jestem Eliza - przedstawiła mi się kobieta niższego wzrostu o blond włosach i zielonych oczach.
- Tamta to Dakota - wskazała na trochę wyższą szatynkę o błękitnych oczach
- I ta słodka charakteryzatorka to Weronic - pokazała na młodą dziewczynę z dużą burzą rudawych loków na głowie. Miała magnetycznie przyciągające błękitne oczy. Uznałam że na pewno ma już chłopaka.
- Ja jestem Sophie
- Masz bardzo ładne imię. Dobra to my się zabieramy do pracy. Eliza i Dakota poszły szukać stroju a Weronic kazała usiąść mi na krześle przed durzą toaletką.
- Więc tak. Podkreślimy twoje duże oczy. Usta trochę rozjaśnimy. A włosy trochę zakręcimy i zrobimy lekkie błękitne pasemka. Może być?
- To twoja praca. Ja to nie mam nic do gadania.
Zaczęła się śmiać. Obserwowałam jej sprytne ruchy. Po dłuższej chwili czasu utrwalała mi włosy by nic się nie zniszczyło.
- I co? Podoba się?
- Pięknie. Masz talent do takich spraw. - wyglądałam prześlicznie. Bardzo mi się to podobało. Po kilku minutach kręciły się koło mnie niższe kobietki mierząc stroje i patrząc w czym mi będzie ładnie. Postawiły na czerwoną koszulę z szerokimi ramiączkami, która ma być wpuszczona w białe rurki. A do tego czerwone sandałki na nie wielkiej koturnie. Dały mi jeszcze jakieś dodatki i byłam już gotowa do wyjścia.
- Ślicznie wyglądasz
- To wasza zasługa. Trzymajcie za mnie kciuki. Widzimy się później pa
- Cześć.
Wyszłam z garderoby i pokierowałam się do studia. Simon nie dawno wysłał mi tekst piosenki więc szybko się go nauczyłam. Gdy weszłam do pomieszczenia wszyscy się na mnie gapili jakby widzieli mnie pierwszy raz.
- Hej? - po chwili się otrząsnęli i wrócili do pracy.
- Widzę że dziewczyny się postarały.
- Tak
- Dobra pakuj się tam zakładaj słuchawki i śpiewaj.
Zgodnie z jego poleceniem zrobiłam wszystko co mi kazał. Puścili taką romantyczną melodię. Bardzo mi się spodobała. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać zgodnie z rytmem melodii. Czułam się spokojna. Wszystkie złe chwile ode mnie odeszły. Gdy skończyłam zaczęli mi bić brawo nawet nie wiem dla czego.
- A to za co?
- Za twój talent
Wyszłam z pomieszczenia i razem z Cowellem kierowaliśmy się na plan teledysku.
- Dzisiaj kręcimy jak razem z przyjaciółmi robicie małą imprezę na polanie. Ty trzymasz w ręku duży przenośny magnetofon i cieszysz się życiem. Inni dostaną koce, lampki i takie różne. Trochę to zajmie więc jedziemy z tym. Sprawiało mi to wieka przyjemność. Zapoznałam się ze wszystkimi i polubiliśmy się bardzo. Pokazano mi także tego chłopaka. Nawet przystojny ale nie dla mnie. Jak już skończyliśmy kręcić tą scenę musiałam jeszcze poinformować Simona o ciąży.
- I jak tam?
- Dobrze. Muszę cię o czymś poinformować.
- Tak?
- No bo ja jestem w pierwszym miesiącu ciąży
- To gratuluję. Mam nadzieję że dobrze je wychowasz.
- A co z tą karierą?
- Jak już będziesz w tym 6 miesiącu przerwiemy pracę a po 6 miesiącach wznowimy ją znowu. Przez 2 miesiące nagramy jeszcze jeden teledysk i mam nadzieję że uda nam się stworzyć płytę. Jak już wrócisz do pracy ruszysz w trasę " Later " po Europie i Stanach zjednoczonych. Twoim suportem będzie One Direction. Oni będą grali swoje stare hity a potem zaczniemy nagrywać nowe. Wtedy potem już otrzymasz inny suport.
- Dziękuję za zrozumienie. Lecę się przebrać i znikam.
- Widzimy się jutro.
- Do widzenia
- Do widzenia
Poszłam szybszym krokiem do garderoby. Zostawiłam tam ciuchy z dzisiejszego nagrania i przebrałam się w swoje.
- Ja mam ci zmyć makijaż?
- Nie sama sobie poradzę - posłałam Weronic lekki uśmiech.
- Pasemka się jeszcze potrzymają więc nie będzie konieczności kolejnej roboty z nimi
- Dzięki za informację. Cześć dziewczyny do jutra.
- No papa - Powiedziały zgodnie razem.
Wyszłam z tam tond jak torpeda. Chciałam dojść do domu zanim się całkowicie ściemni. Szłam szybkim krokiem. Po 30 minutach byłam w domu. Nie czułam zmęczenia jak ostatnio. Weszłam do salonu szczęśliwa całym tym dniem. To co tam zastałam trochę mnie przeraziło. Niall tam siedział i rozmawiał z Louisem.
- Czego tu chcesz? - warknęłam oschle.
poniedziałek, 24 lutego 2014
Do rozdziału 29
Sen został oparty na śnie pewnej dziewczyny z indyjskiego filmu " Duma i Uprzedzenie ". Was także poinformować o różnych dodanych gadżetach. Jak widać widnieje licznik wyświetleń. Chcę wam za tą liczbę podziękować. Codziennie się powiększa. Widnieje także ankieta. Bardzo proszę o oddawanie głosów. To na tyle. Założycielka. ;)
Rozdział 30
Wybrałam numer i zadzwoniłam do blondyna. Ze zniecierpliwieniem czekałam aż odbierze.
- Halo?
- Cześć Niall. Możemy się spotkać za godzinę w parku?
- Jasne a o co chodzi?
- Dowiesz się na miejscu. Cześć.
Rzuciłam telefon na łóżko. Moje ręce się trzęsły ze strachu. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. " Cześć Niall nie mogę tego przyjąć bo kocham Lou."? To nie mogło tak wyglądać. Musiałam mu to wszystko jakoś wytłumaczyć. Ten czas upłynął mi w ogromnym stresie. Gdy już wychodziłam Louis złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
- Pamiętaj. Nawet jeśli będziesz z nim to zawsze możesz do mnie wrócić.
- Nie mów tak
Pocałowałam go w czoło i wyszłam. Szłam przyśpieszonym tempem. Nie chciałam go ranić ale nie miałam innego wyboru. Stał tam i czekał na mnie trochę pod denerwowany.
- Cześć
- Witaj moja przyszła żono - przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Momentalnie go odepchnęłam.
- Nie Niall. - podałam mu pudełeczko do ręki.
- Nie przyjmuję tego od ciebie. Nie kocham cię.
- Ale...
- Niall tu nie ma ale. Nie kocham cię i tyle. Musisz to zrozumieć. Nie okazałeś mi tego czego potrzebowałam. Nie pokochałeś mnie sercem tylko oczami. Ten ból sprawiany przez ciebie jest nie do zniesienia.
- Sophie nie. Kocham cię. Nie oczami, kocham cię sercem i duszą. Proszę nie odrzucaj mnie.
- Przykro mi.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Odwróciłam się by ostatni raz spojrzeć na niego. Stała tam jak słup soli. Był rozczarowany. Musiałam mu to zrobić.
***
Weszłam do domu trochę przygnębiona. Cały czas stawał mi przed oczami widok blondyna patrzącego na mnie z jakąś minimalną nadzieją. Bolało mnie to bardzo. Weszłam do salonu wlepiając swoje oczy w podłogę.
- Wszystkiego Najlepszego!
Odruchowo podniosłam wzrok. Uszczęśliwiał mnie widok tych wszystkich ludzi którzy mnie otaczają. Po kolei wszyscy składali mi życzenia. Prezenty były drobne lecz wartościowe i kosztowne za co ich opieprzyłam że nie mają na co kasy wydawać. Lou przyniósł tort z napisem " Wszystkiego Najlepszego Sophie! ". Każdemu smakował. Impreza trwała tak do godziny 17.00. Gdy wszyscy już poszli zaczęłam ogarniać cały dom. Jak skończyłam opadłam wycieńczona na kanapę.
- Jak tam twój dzień?
- Ok. A jak tobie minął dzień?
- Wspaniale prócz ranka
- A czemu aż tak wspaniale?
- Bo cały czas byłaś uśmiechnięta
- Och Louis! Weź bo się czerwona robię.
- O zapomniał bym. Gdzie mój milion buziaków?
- To ty jeszcze pamiętasz?
- Jak mógłbym coś takiego zapomnieć?
- Normalnie jak ja. - posłałam mu lekki i zaczepny uśmieszek.
Pocałował mnie tak namiętnie jak nigdy. Trzymałam jedną rękę na jego szyi a drugą błądziłam w kasztanowych włosach. Za to on przyciskał mnie jedną ręką do siebie trzymając mnie za biodro, a drugą kreślił nie określone znaki na moich plecach. Po chwili mnie podniósł a ja nie odrywając się od niego sprytnie oplotłam nogi wokół jego sylwetki. Cieszyłam się że go mam bo on dawał mi jedyną radość. Po jakichś 10 minutach nie miałam już siły tak mnie szczęka bolała.
- Dobra koniec tego dobrego. - wypuścił mnie ze swoich objęć. We dwoję mieliśmy lekką zadyszkę.
- No nie. - znowu zrobił minę zbitego psa.
- Idę się kąpać
- Tylko nie rób mi tego co wczoraj
- Postaram się
Poszłam na górę szczęśliwa. Wzięłam czyste rzeczy i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Kryształowe kropelki oplotły całe moje ciało ciepłem. Na mydliłam się po czym nalałam trochę szamponu na rękę i wtarłam we włosy. Spłukałam wszystko z siebie i wyszłam. Owinęłam się szczelnie dwoma ręcznikami. Stanęłam przed zaparowanym lustrem a tam widniał napis " Kocham cię. Przepraszam że skoczyłem z mostu. Drake xx "
Nie wiedziałam że oni mnie tak kochają. Brakowało mi taty i Drake'a. Tęskniłam za nimi. Najgorsze było to że nic ani nikt mi ich nie przywróci. Wytarłam się po czym ubrałam to co wcześniej zostało naszykowane i zaczęłam suszyć swoje włosy. Po jakichś 30 minutach były suche całkowicie. Związałam je w kucyka i zeszłam na dół.
- Co robisz skarbie?
- Szukam - siedział przed komputerem i wyglądał na zamyślonego
- A czego?
- Czy coś już o tobie albo o nas ogłosili
- Przecież ja jutro do pracy idę
- Teraz ci się przypomniało?
- Tak. Znalazłeś coś?
- No są jakieś wiadomości ale wszyscy myślą że to głupie ploty.
- To się nieźle zdziwią.
- No tak
- A ja myślałam co będzie jak ty wrócisz na scenę a moja kariera rozkwitnie.
- A co ma być?
- Nie będziemy mili dla siebie w ogóle czasu
- Oj tam. Inni sobie radzili. My też sobie poradzimy.
- Zawsze jesteś takim optymistą?
- Tak
- Za to cię kocham
Mocno go przytuliłam i oznajmiłam że idę spać. Szybko pognał za mną. Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Po jakichś 20 minutach już spaliśmy.
- Halo?
- Cześć Niall. Możemy się spotkać za godzinę w parku?
- Jasne a o co chodzi?
- Dowiesz się na miejscu. Cześć.
Rzuciłam telefon na łóżko. Moje ręce się trzęsły ze strachu. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. " Cześć Niall nie mogę tego przyjąć bo kocham Lou."? To nie mogło tak wyglądać. Musiałam mu to wszystko jakoś wytłumaczyć. Ten czas upłynął mi w ogromnym stresie. Gdy już wychodziłam Louis złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
- Pamiętaj. Nawet jeśli będziesz z nim to zawsze możesz do mnie wrócić.
- Nie mów tak
Pocałowałam go w czoło i wyszłam. Szłam przyśpieszonym tempem. Nie chciałam go ranić ale nie miałam innego wyboru. Stał tam i czekał na mnie trochę pod denerwowany.
- Cześć
- Witaj moja przyszła żono - przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Momentalnie go odepchnęłam.
- Nie Niall. - podałam mu pudełeczko do ręki.
- Nie przyjmuję tego od ciebie. Nie kocham cię.
- Ale...
- Niall tu nie ma ale. Nie kocham cię i tyle. Musisz to zrozumieć. Nie okazałeś mi tego czego potrzebowałam. Nie pokochałeś mnie sercem tylko oczami. Ten ból sprawiany przez ciebie jest nie do zniesienia.
- Sophie nie. Kocham cię. Nie oczami, kocham cię sercem i duszą. Proszę nie odrzucaj mnie.
- Przykro mi.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Odwróciłam się by ostatni raz spojrzeć na niego. Stała tam jak słup soli. Był rozczarowany. Musiałam mu to zrobić.
***
Weszłam do domu trochę przygnębiona. Cały czas stawał mi przed oczami widok blondyna patrzącego na mnie z jakąś minimalną nadzieją. Bolało mnie to bardzo. Weszłam do salonu wlepiając swoje oczy w podłogę.
- Wszystkiego Najlepszego!
Odruchowo podniosłam wzrok. Uszczęśliwiał mnie widok tych wszystkich ludzi którzy mnie otaczają. Po kolei wszyscy składali mi życzenia. Prezenty były drobne lecz wartościowe i kosztowne za co ich opieprzyłam że nie mają na co kasy wydawać. Lou przyniósł tort z napisem " Wszystkiego Najlepszego Sophie! ". Każdemu smakował. Impreza trwała tak do godziny 17.00. Gdy wszyscy już poszli zaczęłam ogarniać cały dom. Jak skończyłam opadłam wycieńczona na kanapę.
- Jak tam twój dzień?
- Ok. A jak tobie minął dzień?
- Wspaniale prócz ranka
- A czemu aż tak wspaniale?
- Bo cały czas byłaś uśmiechnięta
- Och Louis! Weź bo się czerwona robię.
- O zapomniał bym. Gdzie mój milion buziaków?
- To ty jeszcze pamiętasz?
- Jak mógłbym coś takiego zapomnieć?
- Normalnie jak ja. - posłałam mu lekki i zaczepny uśmieszek.
Pocałował mnie tak namiętnie jak nigdy. Trzymałam jedną rękę na jego szyi a drugą błądziłam w kasztanowych włosach. Za to on przyciskał mnie jedną ręką do siebie trzymając mnie za biodro, a drugą kreślił nie określone znaki na moich plecach. Po chwili mnie podniósł a ja nie odrywając się od niego sprytnie oplotłam nogi wokół jego sylwetki. Cieszyłam się że go mam bo on dawał mi jedyną radość. Po jakichś 10 minutach nie miałam już siły tak mnie szczęka bolała.
- Dobra koniec tego dobrego. - wypuścił mnie ze swoich objęć. We dwoję mieliśmy lekką zadyszkę.
- No nie. - znowu zrobił minę zbitego psa.
- Idę się kąpać
- Tylko nie rób mi tego co wczoraj
- Postaram się
Poszłam na górę szczęśliwa. Wzięłam czyste rzeczy i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Kryształowe kropelki oplotły całe moje ciało ciepłem. Na mydliłam się po czym nalałam trochę szamponu na rękę i wtarłam we włosy. Spłukałam wszystko z siebie i wyszłam. Owinęłam się szczelnie dwoma ręcznikami. Stanęłam przed zaparowanym lustrem a tam widniał napis " Kocham cię. Przepraszam że skoczyłem z mostu. Drake xx "
Nie wiedziałam że oni mnie tak kochają. Brakowało mi taty i Drake'a. Tęskniłam za nimi. Najgorsze było to że nic ani nikt mi ich nie przywróci. Wytarłam się po czym ubrałam to co wcześniej zostało naszykowane i zaczęłam suszyć swoje włosy. Po jakichś 30 minutach były suche całkowicie. Związałam je w kucyka i zeszłam na dół.
- Co robisz skarbie?
- Szukam - siedział przed komputerem i wyglądał na zamyślonego
- A czego?
- Czy coś już o tobie albo o nas ogłosili
- Przecież ja jutro do pracy idę
- Teraz ci się przypomniało?
- Tak. Znalazłeś coś?
- No są jakieś wiadomości ale wszyscy myślą że to głupie ploty.
- To się nieźle zdziwią.
- No tak
- A ja myślałam co będzie jak ty wrócisz na scenę a moja kariera rozkwitnie.
- A co ma być?
- Nie będziemy mili dla siebie w ogóle czasu
- Oj tam. Inni sobie radzili. My też sobie poradzimy.
- Zawsze jesteś takim optymistą?
- Tak
- Za to cię kocham
Mocno go przytuliłam i oznajmiłam że idę spać. Szybko pognał za mną. Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Po jakichś 20 minutach już spaliśmy.
Rozdział 29
#Sen:
" Był piękny słoneczny dzień. Ptaki śpiewały na każdym drzewie. Na mojej sylwetce widniała piękna biała suknia ślubna. We włosy miałam wpięty welon a w ręce trzymałam mały bukiecik. Wyszłam z domu kierując się do parku ponieważ coś mnie tam ciągnęło. Szłam przyśpieszonym krokiem. Cały czas po parku ciągnęły się perfumy bruneta. To co zobaczyłam było piękne. Stał tam wyciągając do mnie rękę. Podeszłam do niego. Ksiądz się szybko uwinął. Louis podniósł mi welon z twarzy. Momentalnie wszystko runęło. Deszcz zaczął padać. Pioruny zaczęły walić jak oszalałe.
Rzuciłam się do ucieczki. Ale to nic nie dało bo mnie złapał. Niall odrzucił kosmyk z mojej mokrej głowy. Odległość między nami się zmniejszała. Próbowałam się wyrwać ale trzymał mnie w takiej pozycji że jakbym się wyrwała to od razu bym leżała na ziemi. "
Obudziłam się z łzami w oczach. Jak coś takiego mogło mi się przyśnić? Była godzina 4:23. Znalazłam swoje ciuchy na podłodze i poszłam na dół. Usiadłam na blacie i myślałam jak to się stało.
Dlaczego tak się stało. Nie mogłam tego zrozumieć. Czemu z pięknej chwili z Lou zrobiła się najgorsza chwila z Niallem? Zadawałam sobie dużo różnych pytań. Poszłam do salonu po czym położyłam się na kanapie. Chwilę potem już spałam.
***
Rano obudził mnie Louis.
- Sophie kiedy ty tu przyszłaś?
- Jakoś po 4 w nocy. A co? Która jest godzina?
- Koło 9.00. Idź się połóż do góry. - rzucił mi uśmiech i odszedł.
Nie chętnie zeszłam z kanapy i poszłam do góry. W tym czasie kiedy szłam ode chciało mi się spać.
Ubrałam się i poszłam do łazienki. Przemyłam swoją twarz zimną wodą żeby rozbudziła mnie do końca. Kiedy już wszystko zrobiłam zeszłam do chłopaka. Słońce witało coraz jaśniej nasz dom.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Dzisiaj jest mój dzień i nie chcę żeby ktoś go zniszczył.
- Czemu nie śpisz?
- Bo już mi się nie chcę
- Wszystkiego najlepszego
- Dziękuję
Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Kocham jak tak robisz.
- Jak będzie trzeba będę robił tak częściej
Namiętnie wpił się w moje usta. Z każdym pocałunkiem zakochiwałam się w nim od nowa.
Od nas zależało co zrobimy ze swoim życiem. Nie obchodziło mnie zdanie innych. Oderwaliśmy się od siebie nie chętnie. Spojrzał na mnie oczami zbitego psa. Prosząc o jeszcze jednego buziaka.
- Później dam ci nawet milion ale nie teraz
Z wielkim grymasem na twarzy przewrócił oczami ale się zgodził.
- Co robisz?
- Śniadanie
- Myślałam że prędzej kuchnie spalisz niż coś ugotujesz - posłałam mu szeroki uśmiech.
- Zabawne ale nie
Po całym domu rozeszło się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to listonosz z przesyłką.
- Pani Sophie Lynch?
- Tak
- Przesyłka dla pani
- Dziękuję. Gdzie mam podpisać?
Mężczyzna wskazał mi miejsce a ja się podpisałam.
- Do widzenia i wszystkiego najlepszego
- Dziękuję. Do widzenia.
Zamknęłam szybko drzwi bo w pomieszczeniu zaczęło robić się zimno. Trzymałam w ręku nie wielki pakunek. Wróciłam do kuchni.
- Kto to?
- Listonosz
- Co przyniósł?
- A nie wiem
- To otwórz.
Kilkoma sprytnymi ruchami otworzyłam i otwarłam oczy ze zdziwienia. Widniał pierścionek a do niego była dołączona karteczka zaczęłam czytać jej zawartość.
" Sophie. Chciałbym ci życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i tam czego jeszcze chcesz.
Nie mogłem ci powiedzieć tego prosto w twarz bo bym się czuł źle kiedy byś mi odmówiła na miejscu a tak to sobie to przemyślisz. Tak więc Sophie czy wyjdziesz za mnie? Niall xx "
Na te ostatnie słowa otworzyłam oczy najszerzej jak mogłam.
- CO?
- Co jest?
- On....on.. - powoli łzy leciały mi po polikach. Nadal patrzyłam się na karteczkę.
- Co on?
- On mi się ..... oświadczył - po tych słowach podniosłam wzrok na Louisa.
- Że co?
Widać było po jego oczach że ma chęć zabić blondyna. Uciekłam do góry bo bałam się jego reakcji. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Perrie.
- Halo?
- Cześć. Możesz rozmawiać?
- Tak. Skarbie co się stało? Czemu płaczesz?
- Przed chwilą przyszedł listonosz. Przyniósł mi paczkę. Gdy już ją otworzyłam zobaczyłam pierścionek. Do niego była doczepiona karteczka. Na początku były życzenia a potem......
- Co się stało?
- A potem mi się oświadczył - po twarzy spływały mi strugi łez
- Że co zrobił?!
- Co ja mam zrobić? Pomóż mi.
- Kochasz Louisa tak?
- Tak
- A kochasz Nialla?
- No nie
- To słoneczko zadzwoń do niego umówcie się w parku i oddaj mu ten pierścionek.
- Dobra mam nadzieję że nie będę tam płakała.
- Trzymaj się. Papa
- Pa
Musiałam to zrobić. Musiałam mu oddać ten pierścionek nie mogłam go przyjąć. Zeszłam na dół. Louis stał i wpatrywał się w okno. Objęłam go od tyłu i położyłam głowę na ramieniu.
- Jak się z tym czujesz?
- Czuję że chcę rozjebać mu ryj
- Będzie dobrze. Oddam mu to i powiem nie.
- Zrobisz to dla mnie? - obrócił się i spojrzał mi prosto w moje piwne oczy
- Kocham cię i takie coś nas nie rozdzieli. Mocno go przytuliłam. Czułam się trochę lepiej po mimo tego co się nie długo wydarzy.
" Był piękny słoneczny dzień. Ptaki śpiewały na każdym drzewie. Na mojej sylwetce widniała piękna biała suknia ślubna. We włosy miałam wpięty welon a w ręce trzymałam mały bukiecik. Wyszłam z domu kierując się do parku ponieważ coś mnie tam ciągnęło. Szłam przyśpieszonym krokiem. Cały czas po parku ciągnęły się perfumy bruneta. To co zobaczyłam było piękne. Stał tam wyciągając do mnie rękę. Podeszłam do niego. Ksiądz się szybko uwinął. Louis podniósł mi welon z twarzy. Momentalnie wszystko runęło. Deszcz zaczął padać. Pioruny zaczęły walić jak oszalałe.
Rzuciłam się do ucieczki. Ale to nic nie dało bo mnie złapał. Niall odrzucił kosmyk z mojej mokrej głowy. Odległość między nami się zmniejszała. Próbowałam się wyrwać ale trzymał mnie w takiej pozycji że jakbym się wyrwała to od razu bym leżała na ziemi. "
Obudziłam się z łzami w oczach. Jak coś takiego mogło mi się przyśnić? Była godzina 4:23. Znalazłam swoje ciuchy na podłodze i poszłam na dół. Usiadłam na blacie i myślałam jak to się stało.
Dlaczego tak się stało. Nie mogłam tego zrozumieć. Czemu z pięknej chwili z Lou zrobiła się najgorsza chwila z Niallem? Zadawałam sobie dużo różnych pytań. Poszłam do salonu po czym położyłam się na kanapie. Chwilę potem już spałam.
***
Rano obudził mnie Louis.
- Sophie kiedy ty tu przyszłaś?
- Jakoś po 4 w nocy. A co? Która jest godzina?
- Koło 9.00. Idź się połóż do góry. - rzucił mi uśmiech i odszedł.
Nie chętnie zeszłam z kanapy i poszłam do góry. W tym czasie kiedy szłam ode chciało mi się spać.
Ubrałam się i poszłam do łazienki. Przemyłam swoją twarz zimną wodą żeby rozbudziła mnie do końca. Kiedy już wszystko zrobiłam zeszłam do chłopaka. Słońce witało coraz jaśniej nasz dom.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Dzisiaj jest mój dzień i nie chcę żeby ktoś go zniszczył.
- Czemu nie śpisz?
- Bo już mi się nie chcę
- Wszystkiego najlepszego
- Dziękuję
Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Kocham jak tak robisz.
- Jak będzie trzeba będę robił tak częściej
Namiętnie wpił się w moje usta. Z każdym pocałunkiem zakochiwałam się w nim od nowa.
Od nas zależało co zrobimy ze swoim życiem. Nie obchodziło mnie zdanie innych. Oderwaliśmy się od siebie nie chętnie. Spojrzał na mnie oczami zbitego psa. Prosząc o jeszcze jednego buziaka.
- Później dam ci nawet milion ale nie teraz
Z wielkim grymasem na twarzy przewrócił oczami ale się zgodził.
- Co robisz?
- Śniadanie
- Myślałam że prędzej kuchnie spalisz niż coś ugotujesz - posłałam mu szeroki uśmiech.
- Zabawne ale nie
Po całym domu rozeszło się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to listonosz z przesyłką.
- Pani Sophie Lynch?
- Tak
- Przesyłka dla pani
- Dziękuję. Gdzie mam podpisać?
Mężczyzna wskazał mi miejsce a ja się podpisałam.
- Do widzenia i wszystkiego najlepszego
- Dziękuję. Do widzenia.
Zamknęłam szybko drzwi bo w pomieszczeniu zaczęło robić się zimno. Trzymałam w ręku nie wielki pakunek. Wróciłam do kuchni.
- Kto to?
- Listonosz
- Co przyniósł?
- A nie wiem
- To otwórz.
Kilkoma sprytnymi ruchami otworzyłam i otwarłam oczy ze zdziwienia. Widniał pierścionek a do niego była dołączona karteczka zaczęłam czytać jej zawartość.
" Sophie. Chciałbym ci życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i tam czego jeszcze chcesz.
Nie mogłem ci powiedzieć tego prosto w twarz bo bym się czuł źle kiedy byś mi odmówiła na miejscu a tak to sobie to przemyślisz. Tak więc Sophie czy wyjdziesz za mnie? Niall xx "
Na te ostatnie słowa otworzyłam oczy najszerzej jak mogłam.
- CO?
- Co jest?
- On....on.. - powoli łzy leciały mi po polikach. Nadal patrzyłam się na karteczkę.
- Co on?
- On mi się ..... oświadczył - po tych słowach podniosłam wzrok na Louisa.
- Że co?
Widać było po jego oczach że ma chęć zabić blondyna. Uciekłam do góry bo bałam się jego reakcji. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Perrie.
- Halo?
- Cześć. Możesz rozmawiać?
- Tak. Skarbie co się stało? Czemu płaczesz?
- Przed chwilą przyszedł listonosz. Przyniósł mi paczkę. Gdy już ją otworzyłam zobaczyłam pierścionek. Do niego była doczepiona karteczka. Na początku były życzenia a potem......
- Co się stało?
- A potem mi się oświadczył - po twarzy spływały mi strugi łez
- Że co zrobił?!
- Co ja mam zrobić? Pomóż mi.
- Kochasz Louisa tak?
- Tak
- A kochasz Nialla?
- No nie
- To słoneczko zadzwoń do niego umówcie się w parku i oddaj mu ten pierścionek.
- Dobra mam nadzieję że nie będę tam płakała.
- Trzymaj się. Papa
- Pa
Musiałam to zrobić. Musiałam mu oddać ten pierścionek nie mogłam go przyjąć. Zeszłam na dół. Louis stał i wpatrywał się w okno. Objęłam go od tyłu i położyłam głowę na ramieniu.
- Jak się z tym czujesz?
- Czuję że chcę rozjebać mu ryj
- Będzie dobrze. Oddam mu to i powiem nie.
- Zrobisz to dla mnie? - obrócił się i spojrzał mi prosto w moje piwne oczy
- Kocham cię i takie coś nas nie rozdzieli. Mocno go przytuliłam. Czułam się trochę lepiej po mimo tego co się nie długo wydarzy.
Prima Aprilis
Pewna directioner wpadła na pewien pomysł w związku ze zbliżającym się Prima Aprilis.
1. Otóż 1 kwietnia, już od północy każda directionerka niech unfollowuje każdego z chłopaków + ich oficjalne konto na tt.
2. Piszecie do każdego z nich "I THOUGHT WE HAD SOMETHING SPECIAL" (tłum.Myślałam, że to było coś wyjątkowego)....
3. Równo o godzinie 20 klikacie dla każdego z nich + dla ich oficjalnego konta FOLLOW i piszecie: "APRIL FOOL'S. Love ya all " (tłum. Kwietniowy żart. Kochamy was wszystkich).
4. Patrzymy jak chłopcy się dezorientują i
tweetują śmieszne rzeczy
KAŻDY KTO MOŻE NIECH UDOSTĘPNIA TO NA SWOICH STRONKACH i TABLICACH !!!!!
1. Otóż 1 kwietnia, już od północy każda directionerka niech unfollowuje każdego z chłopaków + ich oficjalne konto na tt.
2. Piszecie do każdego z nich "I THOUGHT WE HAD SOMETHING SPECIAL" (tłum.Myślałam, że to było coś wyjątkowego)....
3. Równo o godzinie 20 klikacie dla każdego z nich + dla ich oficjalnego konta FOLLOW i piszecie: "APRIL FOOL'S. Love ya all " (tłum. Kwietniowy żart. Kochamy was wszystkich).
4. Patrzymy jak chłopcy się dezorientują i
tweetują śmieszne rzeczy
KAŻDY KTO MOŻE NIECH UDOSTĘPNIA TO NA SWOICH STRONKACH i TABLICACH !!!!!
niedziela, 23 lutego 2014
Ogłoszenie
Drodzy czytelnicy.
Chcę was poinformować że na początku mojego myślenia miało się wszystko potoczyć wokół Nialla. Ale moja koncepcja się zmieniła. Adres jest jaki jest. Nie chcę mieszać w nim tak więc zostaje.
Oczywiście Niall będzie też się często pojawiał więc to już na tyle. Mam nadzieję że nikogo to nie zniechęciło do czytania tego bloga. Założycielka.
Chcę was poinformować że na początku mojego myślenia miało się wszystko potoczyć wokół Nialla. Ale moja koncepcja się zmieniła. Adres jest jaki jest. Nie chcę mieszać w nim tak więc zostaje.
Oczywiście Niall będzie też się często pojawiał więc to już na tyle. Mam nadzieję że nikogo to nie zniechęciło do czytania tego bloga. Założycielka.
Rozdział 28 + 18
Szybko się umyłam i wróciłam do bruneta. Jak przeszłam koło niego popatrzył na mnie z nadzieją na coś ciekawego. Zignorowałam to. Ja go trochę potrzymam w niepewności. Taka moją słodka zemsta.
Byłam ubrana w czarną koronkową bieliznę i za dużą bluzkę. Często koło niego przechodziłam. W pewnym momencie rozpuściłam swoje długie włosy. By sięgnąć po gumkę musiałam podnieść ręce. Wtedy bluzka podskoczyła mi trochę do góry. Nic nie mówił. Widziałam w lustrze jak na mnie patrzy. Poszłam do kuchni i po chwili wróciłam. Znowu się kręciłam po pokoju. Niech się chłopak trochę pomęczy dobrze mu to zrobi. Wziął książkę ale czytanie mu nie wychodziło. Za bardzo skupił się na mnie.
- Co ty się tak na mnie patrzysz co?
- Nie nic.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Chciał mnie okłamać. Myśli że ja nic nie wiem niech sobie myśli tak dalej. Czekałam aż wybuchnie. Nosiło go. Coraz bardziej mnie to bawiło. Za każdym razem gdy próbował się skupić na książce ja go rozpraszałam. Przestałam już się przemieszczać po salonie. Teraz tylko czekałam aż coś zrobi ze sobą. Stałam odwrócona do niego plecami. Patrzyłam się na regał z książkami. Szukałam czegoś ciekawego. Raz się schylałam a raz sięgałam trochę wyżej.
Twardy jest. Nie sądziłam że może tyle wytrzymać. Dalej go nosiło. Jego odbicie widniało w szybie.
Myślałam że zaraz wybuchnę śmiechem. Jego oczy się powiększały za każdym razem kiedy się zginałam. Po 20 minutach poczułam jego perfumy koło siebie. Już wiedziałam że się zbliża do mnie.
Momentalnie się odwróciłam. Zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry.
- Coś się stało?
- Nie wolno mnie tak kusić
- Dobrze. Ale czy ja coś robię? Szukam sobie książki. - udawałam że nie wiem o co mu chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi
Namiętnie wpił się w moje usta. Przywarliśmy do ściany. Pocałunek nie ustawał.
- Nie wiesz jak cię pragnę - wydukał przez zęby
- Cieszę się - uśmiechnęłam się nie odrywając siebie od niego.
Był wyższy co mi trochę wszystko utrudniało. Jedna z moich rąk zabłądziła w jego włosach.
Jednym sprytnym ruchem ściągnął ze mnie bluzkę. Wzięłam go za rękę i poprowadziłam do sypialni.
Nie chciałam być gorsza. Ściągnęłam z niego koszulkę i mocno objęłam go za szyję. Byłam podniecona tym wszystkim. Lekko pchnęłam go na łóżko. Usiadłam na niego okrakiem. Teraz ja nad nim dominowałam. Nie ustając w całowaniu wbiłam paznokcie w jego silne ramiona.
- Ostra
Chwilę potem on dominował. Każdy jego ruch był swobodny. Podobało mi się to. Kiedy już leżałam całkiem naga. Zaczął składać pocałunki na całym moim ciele. Zaczął od szyi i powoli kierował się do mojego czułego punktu. Gdy już dotarł do wyznaczonego przez siebie celu zaczął powoli poruszać językiem we mnie.
- Jez ... Louis! - wykrzyknęłam bardzo głośno.
Po chwili gwałtownie przyciągnęłam go do swojej twarzy. Teraz to ja rozpoczęłam pocałunek. Zaczęłam ściągać z niego jego dolną część garderoby. Jego " przyjaciel " był gotowy do zabawy. Gdy już został rozgrzany. Zaczęło się to samo co ostatnio. Ból górował. Wiedziałam że zaraz dojdę. Poruszałam się na nim delikatnie lecz ostro. Pojękiwałam co chwilę. Trzymałam ręce na jego klatce piersiowej. Po 3 minutach poczułam że doszłam razem z nim. Kilka minut leżałam przytulona do jego nagiego torsu.
- Jesteś wspaniała
- Ty też
Po kilku minutach już spaliśmy w swoich objęciach.
**********************************************************************************
Cześć
Chciałam przeprosić że ten rozdział jest taki krótki. Po prostu nie jestem dobra w pisaniu takich rzeczy. Jeśli chcecie coś o tym powiedzieć zostawcie komentarze. Założycielka.
Byłam ubrana w czarną koronkową bieliznę i za dużą bluzkę. Często koło niego przechodziłam. W pewnym momencie rozpuściłam swoje długie włosy. By sięgnąć po gumkę musiałam podnieść ręce. Wtedy bluzka podskoczyła mi trochę do góry. Nic nie mówił. Widziałam w lustrze jak na mnie patrzy. Poszłam do kuchni i po chwili wróciłam. Znowu się kręciłam po pokoju. Niech się chłopak trochę pomęczy dobrze mu to zrobi. Wziął książkę ale czytanie mu nie wychodziło. Za bardzo skupił się na mnie.
- Co ty się tak na mnie patrzysz co?
- Nie nic.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Chciał mnie okłamać. Myśli że ja nic nie wiem niech sobie myśli tak dalej. Czekałam aż wybuchnie. Nosiło go. Coraz bardziej mnie to bawiło. Za każdym razem gdy próbował się skupić na książce ja go rozpraszałam. Przestałam już się przemieszczać po salonie. Teraz tylko czekałam aż coś zrobi ze sobą. Stałam odwrócona do niego plecami. Patrzyłam się na regał z książkami. Szukałam czegoś ciekawego. Raz się schylałam a raz sięgałam trochę wyżej.
Twardy jest. Nie sądziłam że może tyle wytrzymać. Dalej go nosiło. Jego odbicie widniało w szybie.
Myślałam że zaraz wybuchnę śmiechem. Jego oczy się powiększały za każdym razem kiedy się zginałam. Po 20 minutach poczułam jego perfumy koło siebie. Już wiedziałam że się zbliża do mnie.
Momentalnie się odwróciłam. Zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry.
- Coś się stało?
- Nie wolno mnie tak kusić
- Dobrze. Ale czy ja coś robię? Szukam sobie książki. - udawałam że nie wiem o co mu chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi
Namiętnie wpił się w moje usta. Przywarliśmy do ściany. Pocałunek nie ustawał.
- Nie wiesz jak cię pragnę - wydukał przez zęby
- Cieszę się - uśmiechnęłam się nie odrywając siebie od niego.
Był wyższy co mi trochę wszystko utrudniało. Jedna z moich rąk zabłądziła w jego włosach.
Jednym sprytnym ruchem ściągnął ze mnie bluzkę. Wzięłam go za rękę i poprowadziłam do sypialni.
Nie chciałam być gorsza. Ściągnęłam z niego koszulkę i mocno objęłam go za szyję. Byłam podniecona tym wszystkim. Lekko pchnęłam go na łóżko. Usiadłam na niego okrakiem. Teraz ja nad nim dominowałam. Nie ustając w całowaniu wbiłam paznokcie w jego silne ramiona.
- Ostra
Chwilę potem on dominował. Każdy jego ruch był swobodny. Podobało mi się to. Kiedy już leżałam całkiem naga. Zaczął składać pocałunki na całym moim ciele. Zaczął od szyi i powoli kierował się do mojego czułego punktu. Gdy już dotarł do wyznaczonego przez siebie celu zaczął powoli poruszać językiem we mnie.
- Jez ... Louis! - wykrzyknęłam bardzo głośno.
Po chwili gwałtownie przyciągnęłam go do swojej twarzy. Teraz to ja rozpoczęłam pocałunek. Zaczęłam ściągać z niego jego dolną część garderoby. Jego " przyjaciel " był gotowy do zabawy. Gdy już został rozgrzany. Zaczęło się to samo co ostatnio. Ból górował. Wiedziałam że zaraz dojdę. Poruszałam się na nim delikatnie lecz ostro. Pojękiwałam co chwilę. Trzymałam ręce na jego klatce piersiowej. Po 3 minutach poczułam że doszłam razem z nim. Kilka minut leżałam przytulona do jego nagiego torsu.
- Jesteś wspaniała
- Ty też
Po kilku minutach już spaliśmy w swoich objęciach.
**********************************************************************************
Cześć
Chciałam przeprosić że ten rozdział jest taki krótki. Po prostu nie jestem dobra w pisaniu takich rzeczy. Jeśli chcecie coś o tym powiedzieć zostawcie komentarze. Założycielka.
Rozdział 27
- Hej - przywitałam ją buziakiem w polik
- Cześć. Co tam?
- Dobrze. Widziałam się dzisiaj z mamą.
- To świetnie.
- A jak tam u ciebie i Zayna?
- Dobrze się układa. Mam nadzieję że coś się stanie nie długo ale nie mam żadnej pewności.
Szłyśmy spokojnym krokiem w stronę centrum handlowego. Rozmawiałyśmy o dzieciach, chłopakach itd. Po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Było tam kilka sklepów dla kobiet w ciąży. Weszłyśmy do każdego. Sprawiało nam to wielką przyjemność. We dwie kupiłyśmy dużo rzeczy. Potem poszłyśmy jeszcze na kawę.
- Jak chcesz nazwać dziecko?
- Kolejna. Co wy macie z tymi imionami? A ty masz jakieś pomysły?
- Tak. Ustaliliśmy że jak dziewczynka to Rose a jak chłopiec to Logan.
- Śliczne imiona.
- Ciesz się matko chrzestna. - spojrzałam się na nią z wielkimi oczami.
- Na serio?
- No a co?
- A kto będzie ojcem chrzestnym?
- Nie wiem mój chłopak ustala. Jak będę wiedziała to zadzwonię. Teraz ty. Jakie to imiona się wybrało?
- Nic jeszcze nie ustalaliśmy. Mam na razie imię dla chłopca. Muszę pomyśleć nad dziewczynką.
- No to mów.
- No to Riker.
- To nie ten...
- Tak to ten sławny muzyk z R5. Jesteśmy dobrymi znajomymi. Dla tego.
- Aha. A rodzice chrzestni?
- Louisa obsadzę do wybierania ojca chrzestnego. A matką chrzestną będzie Sophia.
- Że co? A ja?
- Ty się sprawdzisz gdzie indziej.
- Aha rozumiem. - posłała mi szczery uśmiech.
Posiedziałyśmy w kawiarni jeszcze pół godziny. Śmiechu nie zabrakło przy rozmowie.
Po upływie czasu rozeszłyśmy się w swoją stronę.
Po kilkunastu minutach byłam już pod domem. Samochód Liama jeszcze stał na chodniku. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Słychać było śmiech. Ściągnęłam kurtkę i buty po czym poszłam do góry włożyć ciuchy do szafy. Po 10 minutach zeszłam na dół.
- Hej chłopaki - posłałam im ciepły uśmiech.
- Cześć. Jak tam zakupy?
- Dobrze. Szafa się zapełniła do końca.
- Dobra. To ja idę i wam nie przeszkadzam.
Wstał i ruszył do drzwi.
- Dzięki że go przypilnowałeś.
- Nie ma za co. Był grzeczny.
- To dobrze. Do zobaczenia.
- Cześć.
Po chwili chłopaka już nie było. Wróciłam do Louisa.
- Grzeczny byłeś?
- No nie wiem.
- Jak to nie wiesz? A powiedziałeś coś nie tak.
- Raczej nie.
- To uznajmy że byłeś grzeczny jak na siebie.
Usiadłam mu na kolanach tak że byłam odwrócona twarzą do niego. Objęłam go rękoma.
- I co wymyśliłeś jakieś imiona?
Skrzywił się jak zadałam to pytanie.
- Skarbie. Kiedy miałem myśleć jak tu cały czas się śmialiśmy?
- Nie wiem. Mogłeś się zapytać. Może podałby ci jakieś pomysły. A i jeszcze jedno.
- Słucham cię. - cały czas patrzeliśmy się sobie w oczy.
- Musisz wybrać ojca chrzestnego.
- No dzięki.
- Też cię kocham.
Namiętnie wpiłam się w jego usta.
- Wychodziłeś gdzieś jak mnie nie było?
- Może
- A gdzie?
- Tajemnica. Dowiesz się kiedyś.
- Nie lubię jak ktoś mnie trzyma w napięciu i niepewności.
- Ale ja lubię kogoś tak denerwować. To powiesz mi co sobie ładnego kupiłaś?
- Nie bo zaśniesz. Trochę tego było.
- Oj dobra. Mów.
- To ze 10 bluzek, 5 par spodni i 3 sukienki.
- Na pewno będziesz w tych rzeczach pięknie wyglądać zresztą jak zwykle.
- Dziękuję ci że mnie doceniasz
- Kocham cię. Musisz czuć się przeze mnie doceniana. Bo wiesz co się stanie.
- Nie. Nie wiem. Powiedz mi
- Będziesz płakała i ode mnie uciekniesz
- No co ty. Nigdy od ciebie nie ucieknę. Jesteś moim skarbem. Dobra ja idę do łazienki. Nie długo wracam. Czekaj tu. Nigdzie się nie ruszaj.
- Spokojnie. Nigdzie nie ucieknę ci księżniczko.
- Cześć. Co tam?
- Dobrze. Widziałam się dzisiaj z mamą.
- To świetnie.
- A jak tam u ciebie i Zayna?
- Dobrze się układa. Mam nadzieję że coś się stanie nie długo ale nie mam żadnej pewności.
Szłyśmy spokojnym krokiem w stronę centrum handlowego. Rozmawiałyśmy o dzieciach, chłopakach itd. Po 20 minutach byłyśmy na miejscu. Było tam kilka sklepów dla kobiet w ciąży. Weszłyśmy do każdego. Sprawiało nam to wielką przyjemność. We dwie kupiłyśmy dużo rzeczy. Potem poszłyśmy jeszcze na kawę.
- Jak chcesz nazwać dziecko?
- Kolejna. Co wy macie z tymi imionami? A ty masz jakieś pomysły?
- Tak. Ustaliliśmy że jak dziewczynka to Rose a jak chłopiec to Logan.
- Śliczne imiona.
- Ciesz się matko chrzestna. - spojrzałam się na nią z wielkimi oczami.
- Na serio?
- No a co?
- A kto będzie ojcem chrzestnym?
- Nie wiem mój chłopak ustala. Jak będę wiedziała to zadzwonię. Teraz ty. Jakie to imiona się wybrało?
- Nic jeszcze nie ustalaliśmy. Mam na razie imię dla chłopca. Muszę pomyśleć nad dziewczynką.
- No to mów.
- No to Riker.
- To nie ten...
- Tak to ten sławny muzyk z R5. Jesteśmy dobrymi znajomymi. Dla tego.
- Aha. A rodzice chrzestni?
- Louisa obsadzę do wybierania ojca chrzestnego. A matką chrzestną będzie Sophia.
- Że co? A ja?
- Ty się sprawdzisz gdzie indziej.
- Aha rozumiem. - posłała mi szczery uśmiech.
Posiedziałyśmy w kawiarni jeszcze pół godziny. Śmiechu nie zabrakło przy rozmowie.
Po upływie czasu rozeszłyśmy się w swoją stronę.
Po kilkunastu minutach byłam już pod domem. Samochód Liama jeszcze stał na chodniku. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Słychać było śmiech. Ściągnęłam kurtkę i buty po czym poszłam do góry włożyć ciuchy do szafy. Po 10 minutach zeszłam na dół.
- Hej chłopaki - posłałam im ciepły uśmiech.
- Cześć. Jak tam zakupy?
- Dobrze. Szafa się zapełniła do końca.
- Dobra. To ja idę i wam nie przeszkadzam.
Wstał i ruszył do drzwi.
- Dzięki że go przypilnowałeś.
- Nie ma za co. Był grzeczny.
- To dobrze. Do zobaczenia.
- Cześć.
Po chwili chłopaka już nie było. Wróciłam do Louisa.
- Grzeczny byłeś?
- No nie wiem.
- Jak to nie wiesz? A powiedziałeś coś nie tak.
- Raczej nie.
- To uznajmy że byłeś grzeczny jak na siebie.
Usiadłam mu na kolanach tak że byłam odwrócona twarzą do niego. Objęłam go rękoma.
- I co wymyśliłeś jakieś imiona?
Skrzywił się jak zadałam to pytanie.
- Skarbie. Kiedy miałem myśleć jak tu cały czas się śmialiśmy?
- Nie wiem. Mogłeś się zapytać. Może podałby ci jakieś pomysły. A i jeszcze jedno.
- Słucham cię. - cały czas patrzeliśmy się sobie w oczy.
- Musisz wybrać ojca chrzestnego.
- No dzięki.
- Też cię kocham.
Namiętnie wpiłam się w jego usta.
- Wychodziłeś gdzieś jak mnie nie było?
- Może
- A gdzie?
- Tajemnica. Dowiesz się kiedyś.
- Nie lubię jak ktoś mnie trzyma w napięciu i niepewności.
- Ale ja lubię kogoś tak denerwować. To powiesz mi co sobie ładnego kupiłaś?
- Nie bo zaśniesz. Trochę tego było.
- Oj dobra. Mów.
- To ze 10 bluzek, 5 par spodni i 3 sukienki.
- Na pewno będziesz w tych rzeczach pięknie wyglądać zresztą jak zwykle.
- Dziękuję ci że mnie doceniasz
- Kocham cię. Musisz czuć się przeze mnie doceniana. Bo wiesz co się stanie.
- Nie. Nie wiem. Powiedz mi
- Będziesz płakała i ode mnie uciekniesz
- No co ty. Nigdy od ciebie nie ucieknę. Jesteś moim skarbem. Dobra ja idę do łazienki. Nie długo wracam. Czekaj tu. Nigdzie się nie ruszaj.
- Spokojnie. Nigdzie nie ucieknę ci księżniczko.
Subskrybuj:
Posty (Atom)