sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 25

- Przyszedł list?
- Tak
- I co?
- No nic. Mama pisze że ją ze służby zwalniają i że może wróci w najbliższym czasie do kraju.
- To masz się z czego cieszyć.
- Z jednej tak z jednej nie
Po jakiejś godzinie wszyscy sobie poszli.
- Powalony dzień. Tyle się dzisiaj zadziało.
- No. Trochę tego było. A teraz śniadanie.
- Miałam nadzieję że zapomniałeś.
- Ja nigdy nie zapominam.
- To zobaczymy jak będę miała urodziny.
- Kiedy je masz? Bo wcześniej mi nie mówiłaś.
- A no tak jakoś za dwa dni.
- Że co? I teraz mi mówisz?!
- Wcześniej nie pytałeś to nie mówiłam. Po śniadaniu idę do parku.
- Idę z tobą.
- Jak chcesz.
Zjadłam coś na szybko i poszłam się ubrać.
- Idziesz? Nie idziesz?
- Już biegnę
Wpadł do holu cały zdyszany.
- Kilometry biegłeś?
- Nie ale zerwałem się z kanapy i o mało się nie wywaliłem.
- Zatrudnię opiekunkę. Ona nigdy ci nie pozwoli biegać.
- Och jak ty będziesz koło mnie to nic się nie stanie.
- No nie jestem tego taka pewna. - Posłałam mu lekki uśmiech.
Po chwili śmiechów wyszliśmy za drzwi.
Trzymaliśmy się za ręce. Rozmawialiśmy o czymś i o niczym.
- A jak nazwiemy dziecko co?
- Jak ty kochasz mnie drażnić
- No oczywiście
- A jakie ty imiona proponujesz?
- No wiesz nie myślałem jeszcze nad tym
- A mnie to się pytasz?
- Oj no. Bo ty zawsze myślisz szybciej
- Ja mam imię tylko dla chłopca nic więcej
- To mów
- Riker
- Riker? A to nie ten muzyk z R5?
- Tak a co? To mój dobry znajomy. Poznaliśmy się kiedyś w Polsce. Grali wtedy koncert.
- To ciekawe
- No co? Też masz bliskich znajomych.
- Mam jeszcze kochającą dziewczynę - czułam jak się rumienie.
Pocałował mnie.
- Oczywiście że razem z dzieckiem cię bardzo kochamy.
- CO? Jakie dziecko?
Usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i wpadłam w panikę. Niall patrzył się na mnie wzrokiem mordercy.
- Jak mogłaś?
- Zabronisz mi? Nie jestem z tobą i nie byłam. Mogę mieć dziecko z Louisem. A tobie nic do tego.
Jego pięści zaciskały się coraz mocniej.
Stanął na przeciwko Lou. Wymierzył cios.
Stanęłam przed brunetem. Horan zatrzymał rękę centralnie przed moim nosem.
- Jeśli chcesz kogoś mordować to mnie. Bo on tu niczym nie zawinił. Straciłam wszystko a ty chcesz mi jego jeszcze odebrać. Lepiej wyżyj się na mnie. Jeśli tak bardzo cię złości że cię nie kocham. Ale od niego łapy z dala. Bo możesz tego pożałować do końca życia. I jeszcze jedno. Nigdy już więcej nie zbliżaj się do nas ani do ludzi którzy nic nie zawinili tobie.
Kipiał złością ale odszedł nic nie mówiąc. Czułam jak nogi się pode mną uginają. Chłopak zdążył mnie złapać.
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Musiałam. Nie było wyboru. Przecież jeśli jestem przy tobie nic ci się nie może stać. - Posłałam mu słaby uśmiech. Gdy już doniósł mnie do domu położył mnie na łóżku i siedział do wieczora ze mną.
- Idź. Są ważniejsze sprawy ode mnie.
- Nic nigdy nie jest ważniejsze od ciebie.
- Ale...
- Liczysz się tylko ty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz