sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 2

Jest koło 2 nad ranem. Usłyszałem krzyki z pokoju obok.
Prawie się powietrzem nie zakrztusiłem. Wpadłem do jej pokoju.
- Co jest?
Coś jej się śniło siedziała skulona  zapłakana.
- Co ci się śniło?
- Drake. Tyle że on mi się nie przyśnił ja go tu widziałam.
- Będzie dobrze tu jesteś bezpieczna. Śpij sobie. Ja jestem w pokoju obok jak coś to krzycz.
- Zostań tu ze mną.
- No nie wiem.
- Proszę.
- Dobra.
I tak zasnęliśmy.

                                                                       ***

Był już ranek. Gdy w stałem brązowooka mierzyła mnie wzrokiem.
- Co ty się tak na mnie patrzysz?
- Zastanawiam się co ty tu robisz.
- W nocy się obudziłaś i zaczęłaś krzyczeć. To przyszedłem a ty płakałaś i mówiłaś że widziałaś jakiegoś gościa.
- To i tak nie wyjaśnia co ty tu robisz
- No ale potem ty mnie prosiłaś żeby został.
- Aha
Wstałem i podałem jej jakieś ciuchy.
- Na lewo.
- Dzięki.

                                                                    ***

Trochę się zdziwiłam. Leżałam w jednym łóżku z gościem którego nie znam.
Musiałam się szybko uwinąć. Bo niedługo zaczynałam zmianę.
Gdy już wszystko skończyłam. Zeszłam na dół.
- Jestem
- To dobrze. O której zaczynasz?
- 10.50
- A o której kończysz?
- Koło 19.00
- To po ciebie przyjadę.
- Nie trzeba
- Trzeba
- Słuchaj ja nie potrzebuje twojej pomocy do końca życia.
- Ale mnie to mało.
- Masz śniadanie nie pyskuj mi więcej ja idę się pozbierać.
- Ciota - warknęłam pod nosem
- Co?
- Nie nic
Horan miał dwa spojrzenia. Pełne nienawiści i śmierci a drugim było spojrzenie mordercy.
Był inny. Zaczynał się upodabniać do Drakea. Byłam zła.
Po jakichś 10 minutach zszedł na dół.
- Możemy jechać?
- Ja nigdzie z tobą nie jadę.
- Jedziesz
- Nie jadę!
- Mam ci pomóc? Czy sama sobie poradzisz?
- Słuchaj kurwa nie znam cię. Ty mnie raz ratujesz to wtedy ja myślę że nie jesteś jak oni
a teraz? Zaczynasz się tylko upodabniać.
- Sama tego chciałaś.
Podniósł mnie i przerzucił przez ramie.
- Puszczaj mnie idioto!
Szarpałam się ale mi nie wyszło bo był dla mnie za silny.
Wrzucił mnie bezczelnie do auta i jeszcze je zamknął żebym nie mogła wysiąść.
Poszedł do domu. Po jakichś 10 minutach wrócił z moimi butami.
- Bezczel
- Jak będziesz grzeczną dziewczynką to nie będzie takich akcji.
- To przestań mnie traktować jak jakąś szmatę.
- Jedziemy i pamiętaj ja po ciebie przyjadę.
- Jeszcze czego
Ale już po tych słowach nie zareagował.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu.
Wysiadłam z samochodu teatralnie trzaskając drzwiami.
- Ej a pożegnanie?
- Sam się pożegnaj!
- Choć tu
- To przynieś mnie siłą tak jak wcześniej.
- Sama tego chciałaś.
Podszedł do mnie i mnie złapał za biodra.
- Człowieku czego ty ode mnie chcesz?
- Ja? Czy ja bym coś chciał?
- To że zgrywasz bad boya nie znaczy że nie jesteś skończonym debilem.
- Ja zgrywam bad boya?
- Cześć Horan idę popracować.
Wyrwałam się z jego sideł i poszłam do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz