piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 23

Gdy wszyscy już poszli poszłam się wykąpać. Zabrałam czyste rzeczy. Weszłam pod prysznic. Tego mi brakowało. Potrzebowałam chwili spokoju. Po 10 minutach siedziałam na łóżku przeglądając mój rodzinny album. Tyle wspomnień. Chciało mi się płakać ale dla bruneta który cały czas mnie pociesza powstrzymywałam się. Te wspomnienia nigdy ode mnie nie odejdą. Odłożyłam przedmiot do torby po czym położyłam się na łóżku. Patrzyłam w sufit jak jakaś idiotka. Malowały się na nim różne postacie. Zerkałam na nie z rozmarzeniem. W moich oczach pojawił się błysk nadziei na nowe, lepsze życie z Louisem i dzieckiem. Teraz na białej ścianie pojawiła się przyszłość. Małe dziecko biegające po jednym z pomieszczeń a obok my biegający za nim. To co że byliśmy zmęczeni i tak na naszych twarzach widniały uśmiechy. Z miłością patrzyliśmy na siebie. Wróciłam do teraźniejszości. Uśmiech pojawił mi się na twarzy. Musiałam wybrać się do lekarza. By zbadał czy wszystko jest dobrze. Zamknęłam oczy chciałam sobie poukładać wszystko co się dzisiaj stało. Brat, dzieci, Niall, przyjaciele wszystko było nie po kolei. Gdy sobie przypomniałam te złe chwile uśmiech od razu zniknął. Lou przyszedł. Słychać było jak idzie po schodach. Momentalnie otworzyłam oczy.
- Śpij
- Kiedy przyjdziesz?
- Niedługo. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Chwilę potem już spałam.

                                   ***

Kolejny dzień był znowu pochmurny. Nie chciało mi się wstawać. Czułam się jakby głowa miałaby mi zaraz wybuchnąć. Udawałam że śpię przymuszając się do przysypiania.
- Jak mi się nie chce wstawać.
Wyciągnęłam się i zeszłam na dół. Chodziłam cały czas rozkojarzona. Nie wiem co dzisiaj się ze mną działo. Nic nie dawało mi spokoju. Każda myśl przychodziła z wielkim bólem głowy. Chciałam się wyłączyć ale nie mogłam.
- Coś ty taka śnięta?
- Nie wiem coś się dzisiaj ze mną dzieje. Chodzę taka zamulona.
- Będzie dobrze na pewno. - Posłał mi uśmiech.
- Mam nadzieję.
- Co chcesz jeść?
- Na razie nic
- Nie, nie, nie, nie. Sophie musisz jeść. Masz jeszcze jedną osobę do wykarmienia. Giniesz w oczach.
- Dobra później
Podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Albo jesz sama albo ja ci po dobroci pomogę.
- Dobra już spokojnie.
Jaki natarczywy się zrobił. Ale może to i lepiej bo wiem że się o mnie troszczy. Przeszukałam lodówkę. Prawie nic w niej nie było.
- Skarbie.
- Co?
- Kiedy byłeś ostatnio w sklepie?
- No wtedy jak wyszłaś pomyśleć a co?
- No bo wiesz świeci pustką.
- Trzeba się wybrać
- Ale ty spostrzegawczy
- No przecież wiem
- Nie pochlebiaj sobie ty wszystko zjadłeś
- Dobrze niech ci będzie
- No i co mam zjeść?
- Kanapę
- Zabawne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz