wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 12

- Dziękuję ci bardzo że mnie tu przyniosłeś ale sama bym sobie poradziła.
- No nie wiem księżniczko
- No nie wiem księżniczko - zaczęłam go przedrzeźniać robiąc przy tym głupią minę
- Dobra musisz się rozluźnić przed jutrem
- No dzięki że przypomniałeś
- Proszę. Jak ciebie można rozbawić?
- Nie powiem bo będziesz to wykorzystywał w różnych momentach.
- Sam się domyślę.
Myślał i myślał a ja cały czas się z niego śmiałam.
- Widzę że dobry jesteś w myśleniu
- I to jeszcze jak - rzucił mi zabawny uśmiech numer 6
- To co tak długo wymyślasz?
- Nie tylko bo to ja już wiem ale myślę nad przyszłością
- Nad czyją?
- Nad naszą
- Aha. Ale nareszcie nad czymś myślisz a nie tylko tv i tv
- Hahaha! Bardzo zabawne.
- Jaki ty jesteś rozkapryszony. - dodałam z uśmiechem
- Ja?
- Tak ty.
- O ty!
- Nie! Tylko się nie waż!
Zaczął mnie łaskotać
- Widzisz mówiłem że coś wymyśliłem
- Horan hahaha przestań hahaha bo hahaha ci przyłożę hahaha i już nie hahaha będzie hahaha tak fajnie.
Ale mnie zignorował. Po jakichś 10 minutach chyba mu się znudziło bo przestał. A ja oczywiście dostałam czkawki.
- Dzięki idioto.
Powędrowałam do kuchni by nalać sobie szklankę wody. Upiłam parę łyków żeby mi przeszło.
Blondyn już się zaczął nudzić bo włączył telewizor. Jak już mi przeszło ruszyłam prosto do salonu.
Zabrałam mu pilota i wyłączyłam kolorową maszynę na nudę.
- Co ty odwalasz?
- Wyłączam kurwa. Nie widać?
- Czemu?
- Nudzi ci się?
- Nie, ale włączyłem bo cię nie było.
- No wiesz co?
Tak rzuciłam tym pilotem że prawie oberwał.
- Masz ożeń się z nim.
Wyszłam z tego pomieszczenia. Byłam wkurzona na tego debila. Tv ważniejsze dla niego od dziewczyny. Powędrowałam prosto do swojego pokoju. Otworzyłam okno i patrzyłam jak krople deszczu uderzają z naciskiem o beton. Kolejny raz mnie dzisiaj wkurzył. Jak on może mnie tak traktować. Nie jestem jakąś dziwką do zabawy. Ja też mam uczucia. Ale nie on jest najważniejszy.
Łzy zaczęły spływać po moich polikach. Czułam się przez niego pokrzywdzona. Ja potrzebowałam miłości, ciepła, współczucia a nie telewizor. Ale jak widać on ma w sobie to coś co ciągnie chłopaków do siebie.
- Nie płacz.
- Wypieprzaj z mojego pokoju
- Co się stało?
- Pytaj się swojej dziewczyny
- To przecież się pytam
- Tak? A ja myślałam że stoi na dole i usidla cię w reklamach
- Nie dramatyzuj.
- Wynoś się
Wskazałam palcem na drzwi.
- Dziewczyno co ty odpierdalasz?
- Mnie się pytasz? Jak kurwa wszystko jest ważniejsze ode mnie to się nie dziw że coś odpierdalam.
- Ciekawe co jest ważniejsze od ciebie
- Durny jesteś? Nie słyszysz wszystko.
Wybiegłam z pokoju potem z domu. Nie chciałam widzieć tego dupka na oczy. Co on się za pana świata uważa? Szłam szybszym krokiem do parku. Nie miałam na sobie żadnej kurtki, żadnego parasola. Ale i tak ważniejsze było dla mnie wyjście z tego porypanego domu dla wariatów.
Znalazł sobie pocieszenie na parę dni. Wpadłam na kogoś nawet nie wiedziałam kogo ale w tej chwili mało mnie to obchodziło.
- Hej Sophie.
Nie odpowiedziałam nie chciałam z nikim gadać. Po mojej twarzy nadal spływały gorzkie łzy.
- Sophie co jest?
- Weź spadaj.
Szłam dalej prosto przed siebie.
- Co on znowu zrobił?
- Sam się go spytaj.
- Słuchaj powiedz mi. Mi możesz wszystko powiedzieć.
- Co mam ci powiedzieć? Że ja się myliłam, że ty się myliłeś co do tego gościa? Znalazł sobie pocieszenie we mnie na kilka dni a potem co? Telewizor ważniejszy?
- Że co?
- Tak. Jutro miał być najpiękniejszy dzień. Moje marzenie miało się spełnić ale on musiał wszystko rozwalić.
- Co ma być jutro co rozwalił?
- Jutro miałam podpisać kontrakt z Simonem Cowellem ale on to zniszczył swoim postępowaniem.
Miało być pięknie ale jest jeszcze gorzej niż było wcześniej.
- Nie przejmuj się nim masz wszystkich dookoła. Przejdzie mu.
- Wcześniej też tak mówiłeś, ale się pomyliłeś.
Podszedł do mnie i popatrzył mi się prosto w oczy.
- Słuchaj mnie.
Gdy tak się mnie spojrzał zrobiło mi się w środku cieplej.
- Nigdy wcześniej tego nie mówiłem. Od kiedy El odeszła. Nikogo nie kochałem tak bardzo jak ją.
Ale jak ty się pojawiłaś moje życie obróciło się o 180 stopni.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Kocham cię Sophie.
- Co?
- Tak. Nie chciałem nic mówić bo Niall by mnie zabił. Nikt o tym nie wiedział. A poza tym ja nie jestem taki żeby odbijać dziewczynę kumplowi.
Wsłuchiwałam się coraz bardziej w jego melodyjny głos. Cały czas patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy. Deszcz padał coraz mocniej. Po twarzy ściekały strugi wody. Łzy już się skończyły przestałam myśleć o tym człowieku który mnie zranił a zaczęłam myśleć o chłopaku który mi doradzał z wielkim bólem.
- Louis to...
- Nic nie mów ja jestem głupi wiem to.
- Nie jesteś głupi. Jesteś odważny mówiąc mi to co czujesz. Doradzasz mi z wielkim rozczarowaniem na twarzy. Ja wiem że cię to boli. Wcześniej tego nie widziałam ale teraz jak mi wszystko powiedziałeś popatrzyłam na to w innym świetle. Pokazały mi się wszystkie rozmowy. To jak mówiłeś do mnie. Zrozumiałam że w każdym twoim słowie było słychać smutek i żal. Ja jestem głupia bo tego nie widziałam.
- Nie jesteś głupia. Nie mów tak.
Pogładził mnie po poliku i się szeroko uśmiechnął. Wolałam takiego Lou zamiast takiego co chodził smutny i  przygnębiony. Uśmiech zagościł też na mojej twarzy. Nie chciałam żeby coś się między nami zepsuło. Staliśmy tak w ciszy. Na razie wystarczyły nam tylko spojrzenia. Odległość między nami się powoli zmniejszała. Nie zważałam na deszcz na to że mi jest zimno. Liczyłam się tylko ja i on nikt więcej. Zastygliśmy w pocałunku. Czułam się inaczej. Z Niallem było inaczej. On mnie do tego przymuszał. A teraz czułam się doceniona i kochana przez kogoś innego.
- Louis nie to jest złe. On cię zabije jak się dowie.
- Nie bój się on o niczym nie będzie wiedział. To jest nasza słodka tajemnica. Dobrze?
- Dobrze. Ale będę o tobie myślała.
- Ja też będę o tobie myślał. I już jak widać do końca będę cierpiał.
- Będzie dobrze zobaczysz. Może będziemy się tu widywać o tej samej godzinie co teraz co dwa dni?
- Dobrze. Będę tęsknił.
Pocałował mnie w czoło i odszedł.
Byłam szczęśliwa. Wiedziałam już że ktoś mnie kocha. Wróciłam do domu dalej zła.
Zdjęłam buty. I poszłam do góry się przebrać i umyć. Weszłam pod prysznic. Ciepłe kropelki objęły całe moje ciało. Poczułam ulgę. Po 10 minutach wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju by poszukać sobie jakichś ciuchów. Gdy już coś znalazłam. Wróciłam z powrotem do łazienki. Ubrałam się i rozczesałam swoje włosy. Gdy już mogłam wyjść zatrzymała mnie postać która widniała w lustrze. Była nią mała dziewczynka szczęśliwie bawiąca się ze swoimi rodzicami i młodszym bratem. Potem pojawiła się już dorosła dziewczyna która stała na rozdrożu. Po mojej twarzy spłynęła jedna samotna łza. Teraz w lustrze stała mi zupełnie obca dziewczyna. Była to osoba która opuściła Louisa. Była to Eleanor.
- Proszę opiekuj się nim.
Kolejne łzy leciały po mojej twarzy. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Mój telefon zabrzęczał dwa razy na znak że sms przyszedł.
" Śpij dobrze. Louis <3 "
- Moje życie też obróciło się o 180 stopni
Po wymówieniu tych słów zeszłam na dół. Miałam nadzieję że go już dzisiaj nie zobaczę.
- Sophie ja przepraszam
- Mam gdzieś twoje przeprosiny. Jak ty mnie traktujesz?
- Za to cię przepraszam. Nie widziałem tego.
Wyszłam z kuchni nie wytrzymałam. Krzyczał za mną ale nic to nie dało. Zawędrowałam z powrotem do góry. Położyłam się na łóżku a po 5 minutach już spałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz