środa, 19 lutego 2014

Rozdział 14

- Louis to się źle skończy.
- Będzie dobrze.
- A jak się dowie? A jak zadzwoni? A jak cię zobaczy? Co wtedy będzie?
- Nie bój się wszystko będzie ok.
Ruszyliśmy z piskiem opon.
- Mam nadzieję że będzie jak mówisz.
- Ja też mam taką nadzieję.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Podjechaliśmy pod ładny dom. Nie różnił się niczym z zewnątrz od domu Nialla.
- Czekaj. Ja nie mam rzeczy.
Przewrócił oczami uśmiechnął się i z powrotem wprawił samochód w ruch.
Gdy byliśmy na miejscy szybko wpadłam do pokoju żeby zabrać swoje rzeczy.
Spakowałam to co najważniejsze. Byłam już na dole. Ten nadal leżał i zmieniał kanały w kolorowym pudle.
- Księżniczko gdzie się wybierasz?
- Jak najdalej od ciebie
- Och a dlaczego?
- Jak zrozumiesz to będziesz wiedział. Cześć.
Wyszłam teatralnie trzaskając drzwiami. Lou otworzył bagażnik żebym mogła wrzucić torbę.
- Jedźmy nie chcę przebywać w pobliżu.
Wsiedliśmy do auta. Chłopak ruszył z piskiem opon. Po krótkim czasie znowu znaleźliśmy się pod budynkiem.
- Co wy macie takie same domy?
- Można tak powiedzieć ale mój inaczej wygląda w środku.
Wziął moją torbę z bagażnika i poszedł otworzyć drzwi.
- Ale po co ją wziąłeś? Przecież sama sobie poradzę.
- Dobra przeżyję. Nie jest ciężka.
- Tak ja się pod nią łamię a ty mi mówisz że ona nie jest ciężka.
- Tak.
- To się mylisz
Wpuścił mnie do klasycznie urządzonego domu. Bardzo podobał mi się taki wystrój wnętrz.
- Kobieta tu urządzała?
- Tak - po tym słowie spuścił głowę
Podeszłam do niego. Spróbowałam się tak zgiąć żeby spojrzeć mu w oczy.
- Nie smuć się. Nie lubię jak jesteś smutny - posłałam mu lekki uśmiech
- Nie oto chodzi. Brakuje mi jej.
- A będziesz w stanie powiedzieć mi co się stało czy nie?
- Postaram się
- Ale wiesz że nie musisz?
- Muszę. Do tej pory wszystkim mówiłem że zerwaliśmy ale to nie ma sensu.
- Daj tą torbę ja ją gdzieś na razie położę chcesz herbatę?
- Możesz zrobić
Powędrowałam do kuchni. O ile się nie myliłam herbata była na półce przy oknie. I tam też się znajdowała. Dwoma sprawnymi ruchami dwa kubki stały już gotowe.
Zaniosłam je do salonu i położyłam na stoliku. Usiadłam na przeciwko bruneta.
- To opowiadaj
- No więc siedziałem w domu. Szczęśliwy sam nie wiem dlaczego. W pewnym momencie zadzwonił telefon ze szpitala że Eleanor tam leży i żebym jak najszybciej przyjechał. To szybko się zwinąłem i tam zajechałem. Gdy spytałem się lekarza głównego to mi powiedział że był wypadek. Że przechodziła przez pasy a jakiś pijany kierowca w nią uderzył. Jak mi pokazał to zamarłem. Jakiś lekarz razem z pielęgniarką reanimowali ją. Po jakichś 10 minutach pielęgniarka kiwnęła do lekarza że nie żyje że nic się nie da zrobić. Był pogrzeb byli bliscy ja byłem płakałem tam bardzo mnie to bolało bo straciłem bliską mi osobę którą kochałem. Co niedzielę u niej bywam i staram się nie płakać. Nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać. - Po jego polikach spłynęły dwie łzy smutku i bólu.
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Przykro mi. Nie wiedziałam co przeżyłeś. Faktycznie kiedyś mi się takie coś obiło o uszy. Gdy koleżanka mi coś takiego powiedziała to jej nie wierzyłam. Ona tańczyła taniec szczęścia zerwałam z nią kontakt bo nie mogłam wytrzymać. Ale teraz jak to się okazało prawdą myślenie moje że źle zrobiłam zrywając kontakt się zmieniło. Teraz wiem że dobrze zrobiłam. Nie płacz bo ja będę płakała.
- Czemu masz płakać?
- Bo ty płaczesz i jesteś smutny i przygnębiony. Nie lubię tego. Wolę jak się uśmiechasz, masz wtedy takie szczęśliwe oczy. W ogóle jesteś taki szczęśliwy. Wolę jak mi doradzasz pomimo wielkiego bólu i jak mnie całujesz w szczęściu a nie w smutku.
- A ja nie lubię jak ty płaczesz. Nie wiesz jak się czuję jak jesteś smutna albo płaczesz. To też mnie bardzo boli.
- Czuję się przez ciebie doceniona. Już dawno się tak nie czułam. Jedynym szczęściem jakim ostatnio doznała to ty, spełnienie marzenia i mój brat który się zmienił na lepsze.
Patrzyłam mu głęboko w oczy. To był Louis, mój Louis. Kocham go takim jakim jest, nie chcę żeby się zmieniał. Musnął lekko moje wargi. Teraz zastanawiałam się co on we mnie widzi. Piegowata brunetka z Polski która ma życie wyrwane z kontekstu. On może mieć każdą a wybrał mnie.
- Dlaczego ja? Co ty we mnie takiego widzisz?
- Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem nic a za razem wszystko już o tobie wiedziałem.
Wszystko było widać w twoich oczach. Ładna, ambitna, inteligentna, przyjacielska i kochająca.
Jak Niall zaczął cię tak traktować kipiałem złością. Ale jak ci wszystko powiedziałem i ty odwzajemniłaś moje uczucie wszystko się zmieniło. Dalej jestem zły na niego za to co ci robi ale wtedy chyba przeważała zazdrość.
W tym momencie zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
- Niall.
- Odbierz
- Nie wiem
- Odbierz będzie dobrze.
Bałam się ale nacisnęłam zielną słuchawkę.
- Halo?
- Hej skarbie
- Co chcesz?
- Chciałem cię tylko poinformować że już więcej ze mną nie mieszkasz bo mam cię dość. Zrujnowałaś całe moje życie swoim płaczem. Dziwko nie chcę cię więcej na oczy widzieć więc lepiej się nie kręć w pobliżu bo cię zabije.
Po tych słowach zamarłam. Chciał mnie zabić. Posunął się do tego. Moje oczy powoli robiły się wilgotne
- Dlaczego ty mi to robisz?
- Co ja ci robię?
- Przez ciebie wali się moje życie przez twoje kaprysy. Miało być dobrze ale ty wszystko zniszczyłeś sobą. Ogarnij się i jeśli musisz zadzwoń do mnie jak zrozumiesz swoje błędy. Teraz to koniec ale przemyśl sobie wszystko.
Rozłączyłam się. Ruszyłam prosto do okna. Łzy kapały mi na sweter. Jak on mógł mi powiedzieć że mnie zabije. Bałam się o siebie o Lou. Bałam się że on już wie gdzie jestem. Miałam tylko nadzieję że wszystko to mówił bez namysłu tylko po pijaku. Louis przytulił mnie od tyłu i patrzył się razem ze mną w okno. Widniało tam nasze odbicie.
- Co ci powiedział?
- Że jak mnie jeszcze raz na oczy zobaczy to mnie zabije. Przez niego teraz boję się gdzieś w ogóle wychodzić. Ja nie chcę tak żyć w ciągłym stresie. On mnie zabija sam powoli od środka a Niall chce najwyraźniej pomóc mu tylko od zewnątrz.
Odwróciłam się do chłopaka.
- Co ja mam zrobić?
- Będzie wszystko ok. On jest nie trzeźwy nie wie co mówi. Ignoruj go jutro będzie lepiej. - ocierał moje łzy które z chwili na chwilę coraz słabiej leciały.
- Ja się go boję. Jest nie obliczalny. On może wszystko i nikt mu nie zabroni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz