czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 39

Kolejny ranek i kolejny strach. Miałam się kogo obawiać. On chciał mi wyrządzić krzywdę. Nie mogłam sobie dzisiaj po prostu od tak wyjść i myśleć że nic mi się nie stanie. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Widziałam ten strach w swoich oczach. Byłam przerażona. Nie chciałam już na siebie patrzeć. Szybko związałam włosy w mało artystycznego koka i wyszłam. Poszłam do pokoju. Poszukałam jakichś ciuchów. Ubrałam błękitne rurki i czarną bluzkę. Zeszłam na dół coś zjeść.
- Jak się czujesz?
Chciał do mnie podejść ale mu nie pozwoliłam. Bałam się teraz każdego. Ten obraz z wczoraj ciągle mnie męczył. Nie odzywałam się ani słowem do nikogo przez cały dzień a Harrego mijałam szerokimi łukami. Ja się dziwię że on jeszcze żyje. Powoli mijały te dwa tygodnie. Oswajałam się z tym wszystkim. Udało się wszystko nagrać i już trzy piosenki poszły w świat. W ostatnim tygodniu bardzo się kłóciliśmy. O każdą rzecz było to samo. Nie okazywaliśmy sobie czułości jak wcześniej.
- Lou wyjeżdżam
- CO?
- Tak. Musimy od siebie odpocząć. Ciągle się kłócimy. To nie ma sensu.
- Nie zostawiaj mnie.
- Za tydzień wrócę. Wszystko sobie przemyślę. Niedługo się zobaczymy. Obiecuje.
- Proszę nie
- Będzie dobrze - po moim poliku spłynęła jedna samotna łza
- Będę tęskniła
- Ja też
Wzięłam plecak z rzeczami i wyszłam. Ruszyłam w stronę lotniska, które było nie daleko. Po 15 minutach siedziałam już w samolocie. W uszach nadal rozbrzmiewały słowa " Nie zostawiaj mnie ".
Bolało mnie że musiałam go zostawić. Cały czas patrzyłam się w okno. Chwilę potem ruszyliśmy z pasu startowego.
- Widzimy się za tydzień - szepnęłam sama do siebie.
Lot był krótki około dwóch godzin. Lot miałam rano więc mogłam jeszcze dzisiaj pójść do szkoły.
Z lotniska poszłam do cioci mieszkającej nie daleko. Delikatnie zapukałam do drzwi. Chwilę potem ujrzałam osobę której dawno nie widziałam.
- Hej ciociu
- Dziecko. Jak ty wyrosłaś.
- A ty się wcale nie zmieniłaś. Mam pytanie
- No mów
- Bo jestem tu na tydzień i nie mam gdzie nocować..
- Jeszcze się pytasz? Wchodź.
- Na chwilę bo chcę iść jeszcze do szkoły
- Na pewno się ucieszą jak cię zobaczą.
Posiedziałam chwilę i wyszłam. Nie było daleko więc szłam spokojnym krokiem. Po chwili byłam na miejscu. Sprawdziłam gdzie mają lekcje. Akurat z panią wychowawczynią. Poszłam do góry. Trochę nosiły mnie emocje. Zapukałam do drzwi i niepewnie chwyciłam za klamkę.
- Dzień dobry - wszyscy zrobili na mnie oczy. Trochę głupio mi się zrobiło.
- Sophie to ty?
- We własnej osobie
Wszyscy w jednej chwili byli już przy mnie.
- Słyszeliśmy o tobie. Bosko śpiewasz.
- Dzięki
- Twoja kariera rozkwita. Masz się z czego cieszyć
- Słyszeliśmy też o tobie i Louisie. Gadaj wszystko.
- Od czego by tu zacząć.
Jedyna Vik stała daleko. To z nią się kiedyś pokłóciłam. Nie utrzymywałyśmy kontaktu od dawna.
- Dobra a teraz ręce w górę kto ma bratnią duszę?
Rękę podniosło parę osób.
- Przyznać się o kogo chodzi
Po kolei opowiadali jak to było i jaka połówka ich opętała. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek.
- Przyjdziesz jutro? - zapytała zaciekawiona nauczycielka
- Pewnie tak
Z wszystkimi się pożegnałam i wyszłam z klasy. Każda osoba która koło mnie przechodziła robiła na mnie oczy. Co ja im takiego zrobiłam. Chwilę potem przechodziłam koło mojego byłego i mojego kumpla.
- Cześć Den
- Skąd mnie znasz?
- To już nie pamiętasz jak to się razem po parku łaziło?
- Sophie?
- A jak.
Ruszyłam w swoją stronę zdecydowanym krokiem. Zostawiłam ich tam takich zamurowanych. Wyszłam z budynku. Spojrzałam na wyświetlacz. Kilka nieodebranych połączeń. Wyłączyłam telefon bo nie chciałam mu płakać do słuchawki. Nawet kilka godzin po rozstaniu bardzo mi go brakowało. Poszłam z powrotem do cioci. Na szczęście dała mi klucze bo nie było jej w domu. Ponownie przywitały mnie dwa małe jamniki. Kochałam te pieski. Zawsze były takie wesołe. Gdy usiadłam na kanapie jeden z nich wleciał mi jak torpeda na nogi ale musiałam go odłożyć z powodu alergii. Przykro mi było z tego powodu. Po godzinie już nie byłam sama w domu.
- Gdzie byłaś?
- W sklepie
- A co ciekawego kupiłaś?
- A coś co bardzo lubisz
- Tylko że ja nie mogę tego jeść
- Czemu?
- Bo muszę utrzymywać małego osobnika przy życiu
Kolejna osoba wywaliła na mnie oczy.
- Nie zauważyłaś?
- Nie. Czemu nie mówiłaś tak od razu. Wracam do sklepu.
Chwilę po tym jak ciocia wyszła ktoś zapukał do drzwi.
- Hej
- Cześć. Co chcesz?
- Proszę. Wróć do mnie.
- Słuchaj. Mam karierę, rodzinę, przyjaciół, chłopaka za granicą a ty myślisz że jak mnie poprosisz żebym została to ja wszystko rzucę i zostanę z tobą. Idź i więcej się tu nie pokazuj.
Odwrócił się na pięcie zmieszany i odszedł. Co on sobie myśli? Ten tydzień będzie bardzo długi.

1 komentarz:

  1. Ooo dzień dobry, dzień dobry! Rozdział słodki :3 Tylko zastanawia mnie czemu wszyscy tak na nią patrzyli. :D Pewnie przez tą sławę :D Oczekuje na nexta :D

    OdpowiedzUsuń