niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 3

- Cześć Daniel
- Cześć Sophie! Co tam?
- A nic ciekawego
- Jasne widzę to w twoich oczach
- Nie będę ci się zwierzała
- Proszę proszę kto się łaskawie zjawił?!
- Co chcesz?
- Informuję ciebie Lynch że coraz mniej się starasz
- Ja? Coraz mniej? Chyba cię powaliło!
- Mnie nie. Ale zobaczysz mój wuj już taki łaskawy nie będzie.
- Dobra wynoś się.
Poszedł wkurzony ostro na mnie.
- Ty dzisiaj ładujesz na półki!
- Nie - chciał mi wlepić najcięższą robotę
- Kierunek zaplecze
- Niech ci będzie ale odwdzięczysz mi się za to

                                                                         ***

- Dzięki ci bardzo konam tu przez ciebie.
- A proszę jeśli będzie trzeba będę to robił codziennie
- Choć już
- No czekaj muszę wszystko pozamykać.
- Dobra to ja idę do jutra
- Cześć
Wyszłam ze sklepu by zaczaić się na Daniela
- Booo
- O jezu dziewczyno!
- No co?
- Wystraszyłaś mnie!
- To za dzisiaj
Zaczęliśmy się śmiać
- Hej piękna ile mam czekać?
- Horan czego chcesz?
Daniel rzucił mi nieme " cześć " i odszedł.
- No miałem po ciebie przyjechać
- Tak? Ciekawe kiedy?
- No rano to uzgadnialiśmy
- Ja pamiętam to inaczej
- A jak?
- Miałeś już mi się więcej na oczy nie pokazywać
- Zrozum też cię kocham ale musimy jechać autem bo się przeziębisz
- Horan!
- Nie bo się przeziębisz
Przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do auta
- Puszczaj frajerze
- Nic nie słyszę coś ode mnie chcesz?
- Postaw mnie!
Miotałam się ale znowu to nic nie dało
- Puszczaj mnie idioto bo o własnych siłach do domu nie wrócisz
- Bo się boje
- To się bój
Ignorował mnie na każdym kroku
- Nie ignoruj mnie
- Ja cię ignoruje? Ja? Jakbym śmiał?
- Wkurwiasz mnie wiesz?
- Też cię kocham. Bądź grzeczną dziewczynką i się mnie ładnie słuchaj
- A co z tego będę miała?
- Może zacznę ci pokazywać uczucia
- Za mało
- Dam ci buziaka
- No dzięki. Ale nie chcę
- Skarbie to nie była propozycja
Wrzucił mnie do auta tak że upadłam na rękę
- Kurwa!
- Nie przeklinaj
- To mną nie rzucaj
Przestał mnie słuchać po chwili czasu
Po 20 minutach staliśmy pod domem
Wysiadł blondyn który okrążył auto i otworzył mi drzwi
- Zapraszam pyskatą panią
- Nigdzie nie idę. Przynajmniej z tobą.
- O jezu znowu to samo!
Wszędzie siłą mnie wyciągał
- Wiesz co? Spodobało mi się takie noszenie
- Aha to co następnym razem mam cię za rękę ciągnąć?
- Nie bo może następnym razem nie postawię ci oporu.
Postawił mnie przed drzwiami.
- A teraz obiecany całus
- Spadaj
Spuściłam wzrok. Nie chciałam się na tego pedała patrzeć.
- Nie bądź taka
Podniósł mój podbródek tak że musiałam się na niego patrzeć
- Piękna będziesz grzeczna?
- Nie
- A ja sądzę że jednak mój urok to załatwi
- Hahaha twój hahah urok hahaha zabawne!
Szczerze się z niego śmiałam
- Wiesz że masz piękny uśmiech?
- Tak wiem a co?
- Nie nic
Teraz patrzył się na mnie wzrokiem którego wcześniej nie widziałam. Był pełen miłości i troski.
- To jak będzie?
- Z czym?
- Z tym buziakiem?
- A co ma być?
- Dasz mi go czy nie?
- Nie
- Wkurzasz mnie
- Ty mnie też
Deszcz zaczął padać bardzo mocno zbierało się od południa.
Lampka paliła się bo staliśmy cały czas pod drzwiami.
Teraz dostrzegłam jego piękne oczy. Dzieliło nas coraz mniejsza odległość.
- Kocham cię
- A ja co by się nie stało to cię nie kocham - uśmiechnęłam się sama do siebie wymawiając te słowa.
Wpił się w moje usta jak wampir
- I co teraz?
- Zimno mi jeszcze się pytasz? Otwieraj tą chatę nie chcę by chora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz