czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 18

Kolejne łzy spłynęły po mojej twarzy. Tylko to nie były łzy smutku.
- Nie płacz wszystko będzie dobrze
- Tylko że teraz nie płaczę ze smutku. Płaczę ze szczęścia bo mam ciebie.
Mocno mnie przytulił. Otarł łzy i poszedł ze mną na dół. Trzymał mnie za rękę i prowadził do salonu.
Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Usiądź - usiadłam zgodnie z jego poleceniem.
Podszedł do ściany i pozbierał mój telefon. Gdy już wszystko miał wrócił i usiadł koło mnie.
- Trzeba go złożyć
- No nie wiem. Nie chcę już z nikim gadać dzisiaj przez telefon. Bo jeszcze raz zadzwoni Niall i znowu będę płakała.
- Będzie dobrze zobaczysz.
- Ale jak będzie dzwonił albo ty odbierasz albo wcale nie odbieram.
- Dobrze.
Poskładaliśmy bo kawałku części telefonu.
- Proszę bardzo. Jak nowy.
- Matko!
- Co?
- Ile nieodebranych połączeń. Od Nialla
- Czyli będzie dzwonił.
- Najwyraźniej.
Wstałam żeby się wyciągnąć. Zaczęła mnie już energia męczyć.
- Idę się przejść. Idziesz ze mną?
- Jasne czemu nie
Ubraliśmy się i wyszliśmy. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
- Jak się będzie nazywała piosenka?
- Zobaczysz jak się ukarze
- O ty. Mi nie powiesz?
Pociągnęłam go za rękę żeby się ze mną schował.
- Cicho. - wyszeptałam najciszej jak się da
- Co jest?
- Patrz
Na przeciwko szedł Niall z jakąś laską. Miałam nadzieję że nas nie zobaczył.
- Co on cholera odwala?
- Przecież to jest...
- Kto Lou? Kto?
- To jest Danika.
- Kto to jest?
- Była Nialla
- To zajebiście.
- Spokojnie. Przecież to nic nie znaczy.
- Patrz teraz.
Całowali się. Byłam z jednej strony zła a z drugiej rozczarowana i smutna.
- Zabierz mnie z tąd
- Choć może nas nie zauważą.
Pozbieraliśmy się z tych krzaków. Objął mnie ramieniem żeby nas od tylu nie rozpoznali. Na szczęście nic nie podejrzewali. Odeszliśmy kawałek dalej.
- Nie wiem co powiedzieć
- Nie płacz i nie krzycz to po pierwsze. Spokojnie to na pewno nie porozumienie.
- Tak powiedz to im.
 Przechodzili koło nas. Jak na złość ten idiota zauważył Louisa.
- Hej Louis
- Hej Niall gdzie Sophie? - udawał że nic nie wie
- Nie ma jej. Uciekła więc uznałem że po co mi ona. Do płaczu? Wyszła z domu i nie wróciła.
- Widzę że wróciłeś do Daniki
- Tak. Jesteśmy razem szczęśliwi.
Nie wytrzymałam. Wybiegłam zza tamtego drzewa. Biegłam prosto przed siebie nie zważając na nikogo. Po moich polikach spłynęły dwie gorzkie łzy rozczarowania. Dziwkarz potraktował mnie jak szmatę i nie widział w tym problemu. Dotarłam do mało zadomowionej uliczki. Panowała na niej cisza ponieważ nie jeździły nią żadne samochody. Co chwilę na chodniku pojawiali się ludzie.
Nie dziwiłam się im że tędy chodzą bardzo na niej ładnie. Nawet zimą. Szłam prosto rozmyślając nad tym co się przed chwilą stało. Ktoś złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
- Spadaj
- Dziewczyno co z tobą jest?
- Ze mną? Chyba z tobą. Kochałam cię a ty takie coś mi robisz.
- Nie wiedziałem kiedy wrócisz, czy w ogóle wrócisz i gdzie jesteś.
- Coś mnie prosiło żebym wróciła. Ale teraz dowiedziałam się że byłby to wielki błąd. Wynoś się z moich oczu. I więcej się przed nimi nie pokazuj.
- Zobaczysz na kolanach będziesz wracała
- Jeszcze czego.
Odwrócił się na pięcie i odszedł. Ja również ruszyłam w swoją stronę. Jak mógł? Jak? Kolejny raz mnie zranił. Co ja mu zrobiłam. Szłam swoją drogą. Robiło się coraz ciemniej. Nie miałam zamiaru wracać. Louis na pewno mnie szukał. Odwróciłam się i ujrzałam dobrze znaną mi postać. Nie reagując dalej szłam prosto przed siebie. Poczułam jak ktoś mnie przytula.
- Szukałem cię.
- Louis zostaw mnie samą nie chcę z nikim gadać
- Chociaż choć do domu. Nie chcę żeby coś ci się stało
Złapał mnie za rękę a ja posłusznie szłam obok niego.
- Ale obiecaj mi że będę mogła chociaż z pół godziny pobyć sama
- Dobrze obiecuję ci to
Wpuścił mnie do domu a ja od razu powędrowałam do góry. Usiadłam na parapecie i otworzyłam okno na oścież. Zawsze tak robiłam jak musiałam coś przemyśleć. Długo nad tym myślałam. Po moich polikach po raz kolejny dzisiaj spływały łzy. Uznałam że nie ma sensu odbudowywać czegoś między nami bo on będzie to znowu niszczył. Moje włosy rozwiewały się w każdą stronę gdy wiatr mocniej buchnął mi w twarz. Połowa mojej bluzki była mokra. Zamknęłam okno i ruszyłam do łazienki. Szybko się wykąpałam nie chciałam w niej długo siedzieć. Po 10 minutach wróciłam na swoje pierwotne miejsce. Łzy nadal kapały. Nie mogłam tego powstrzymać. Brakowało mi Nialla brakowało mi rodziców brakowało mi zrozumienia i szczęścia. Nie wiedziałam nic co do moich rodziców kiedy wrócą nic nam nie mówili. Raczej nie chcieli nam nic powiedzieć. Bałam się że coś się stało już długo się nie odzywali do żadnego z nas. Obawiałam się najgorszego. Nie chciałam teraz o tym myśleć ale coś nie pozwalało mi przestać. To było silniejsze ode mnie. Wszystkie moje problemy były wywołane brakiem kilku uczuć. Kilku głupich uczuć którymi nie każdy potrafił mnie obdarować. Tak samo nie wielka grupa osób potrafi mnie zrozumieć. Kocham ich za to że są przy mnie kiedy potrzebuję pomocy. Do takich osób zalicza się mój Lou. Nikomu bym go nie oddała za nic. Kocham jak mnie przytula, jak mnie całuje, jak na mnie patrzy i mówi że wszystko będzie dobrze. Byłam głupia nie widząc tego zanim mi wszystko powiedział. Wcześniej tego nie widziałam.
Jak mogłam tego nie zauważyć? Pomaga mi i cierpi przy każdym słowie. To moja wina. Nic więcej mnie teraz nie obchodziło. Teraz myślałam dlaczego nic nie zauważyłam.

1 komentarz: