czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 17

- Dziękuje że się mną opiekujesz
- A co mam zrobić na pastwę losu cię zostawić?
- Chodzi o to że ty i tak masz wiele na głowie a jeszcze mną się zajmujesz
- Bo cię kocham nie mogłabym cię zostawić w takim stanie
- Jest dobrze. Trochę mnie boli głowa ale nic więcej.
- Dobra idę do kuchni chcesz coś?
- Nie.
- Jak chcesz - posłałam mu uśmiech i poszłam do wyznaczonego pomieszczenia.
Poszukałam czegoś w lodówce. Zrobiłam coś z tego i zjadłam. Gdy zabrałam się do zmywania naczyń. Ktoś zapukał do okna. Otworzyłam je a wiatr owinął całą moją sylwetkę.
- Hej Harry.
- Hej co ty tu robisz?
- Przebywam
- A to wszystko wyjaśnione - posłał mi oczko na znak że jest głupi
- No a co ty tu robisz?
- Chciałem porozmawiać z Louisem o tym wielkim powrocie na scenę.
- I co?
- Jak to co? Zgadzam się jestem gwiazdą muszę z powrotem wrócić.
- Oj Harry ty gwiazdo.
Wybuchliśmy we dwoje śmiechem.
- Czekaj tu zaraz wracam
- Gdzie idziesz?
- Spytać się czy mogę cię w puścić.
Poszłam do salonu.
- Harry przyszedł obgadać sprawę wpuścić go.
Ledwo kiwnął głową na znak że mogę.
Wróciłam do otwartego okna.
- Możesz ale jak narobisz hałasu to twój los będzie marny.
- Spokojnie będę grzeczny
- No ja mam nadzieję.
Zamknęłam okno i podeszłam do drzwi. Rozległo się pukanie.
- Zapraszam szanownego pana.
- Jak królewsko
- No nie.
Postanowiłam zostawić ich samych nie chcę się wtrącać.
Poszłam do góry się przebrać. Ubrałam jakieś kolorowe rurki i zwykły T - shirt z nadrukiem.
Po 10 minutach usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Czyli Harry już poszedł.
Zeszłam na dół by zobaczyć w jakim brunet jest stanie.
- I jak?
- Dobrze.
- To ok.
Poczułam wibracje w kieszeni.
- Jezu znowu on.
- Odbierz.
Nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
- Co chcesz?
- Możemy się spotkać?
- Nie
- Dlaczego?
- Bo mam ważniejsze sprawy albo mówisz teraz albo wcale.
- No dobra. Przemyślałem sobie to co zrobiłem i to co powiedziałem. Kocham cię i nie chcę żeby coś się między nami zepsuło. Proszę wróć do mnie.
Miałam go dość rzuciłam telefonem o ścianę i pobiegłam do góry.
Siedziałam na parapecie przy otwartym oknie. Pozwoliłam łzą by kapały mi na spodnie. Moje włosy zostały rozwiane i za każdym mocniejszym podmuchem wiatru lekko się poruszały. Nie mogłam pojąć czego on nie rozumie. On tylko chce żebym wróciła nic więcej. Ja wrócę a on znowu zasiądzie przed telewizorem i będzie szczęśliwy jak nikt. Kocham go ale nie mogę mu przebaczyć. Póki nie zrozumie nic z tego nie będzie. Stracił swoją ostatnią szansę. Więcej ich już nie ma. Wyczerpał moją dobroć dla niego. Nie chciałam go na oczy widzieć. Z dnia na dzień on niszczył mi życie.
- Co się z nim stało? - mówiłam sama do siebie
- Co się z nim stało? Nic nie rozumie. Nic nie pojmuje. Chcę tylko żebym wróciła. I najlepiej z nim nic nie robiła. Moje życie jest inne nie takie nijakie. Kochać go kocham ale zrozumieć nie potrafię. Co się stało między nami? - po tych słowach coś we mnie pękło i to coś ważnego. Czułam w sobie gniew i rozczarowanie. Nie wiedziałam nic gościła we mnie pustka. Nikt w tym mi nie mógł pomóc.
Jedyne czego teraz potrzebowałam to zrozumienie. Niall tego nie potrafił okazać.
- Dlaczego on mi to robi? Dlaczego nie potrafi mnie zrozumieć? Jedyne pytanie jakie mogę mu postawić to dlaczego?
Pokazał mi się ten dzień kiedy się poznaliśmy. I kolejne dni jak wszystko się zaczęło walić.
- Nie mogę tak żyć. Ja nie chcę tak żyć.
- Nie płacz bo we mnie coś pęka.
- Jak mam nie płakać? Martwię się o ciebie. Niall nie rozumie mnie. A mi się wszystko sypie.
Mówiłam do niego nie odwracając się.
- Nie płacz bo będę płakał z tobą.
Poczułam jego dłoń na moim ramieniu. Martwił się o mnie. Nie chciałam żeby się zamartwiał. Wszystko przeze mnie.
- Przeze mnie masz problemy. Ja ci wszystko zniszczyłam. Najlepiej by było jakbym się nie pojawiła. Wszystko by było inne niż jest teraz.
- Nie gadaj takich głupot. Ja jestem szczęśliwy bo mam ciebie. Jakbyś się nie pojawiła było by tak samo. Kocham cię i nigdy nie będę chciał żebyś mnie opuściła. Nie przeżył bym drugiej straty ukochanej osoby. Nie poradziłbym sobie bez ciebie tak samo nie radziłem sobie jak Eleanor mi zabrakło. Nigdy więcej mi nie mów że było by dobrze jakbyś się nie zjawiła.
- Ale to jest prawda. Niall żyłby sobie szczęśliwie oglądając telewizję a ty byś sobie znalazł kogoś innego i nie musiał byś nikomu mówić z wielkim bólem jak to jest z miłością do innego człowieka. - z każdym słowem leciała jedna łza.
- Nie to nie jest prawda ty nie sprawiasz mi bólu ty dajesz mi szczęście i pełno miłości.
- Ja? Ja nikomu nie daję szczęścia. Tylko niosę ze sobą pecha. On udziela się każdemu kto mnie spotka. Ja nie mam szczęścia.
- Masz szczęście tylko tego nie widzisz bo zasłaniasz się pechem. - moje łzy leciały coraz większymi strumieniami. Załamałam się cała moja twarz była w łzach. Nic nie widziałam bo utrudniły mi widoczność.
- Problemy ci tylko robię. Chcesz mi pomóc a ja ci nie daję do tego dostępu. Martwisz się o mnie coraz częściej bo ja coraz częściej płaczę. Ciebie to boli a ja nie chcę żeby bolało. Kocham cię bardzo ale nie wiem czy to dobrze.
- To że mnie kochasz jest wspaniałe. Bo wiem że moje uczucie jest odwzajemnione. Proszę nie zalewaj się łzami. Czuję w środku że nie mogę nic zrobić żebyś przestała i czuję się z tym źle.
Spojrzałam się na niego. Oczy miał jak dwie szklanki. Zależało mu na mnie.
- Nie chcę żebyś cierpiał przeze mnie. Widzę jak ciebie to boli.
- Mnie boli to że chodzisz smutna i przygnębiona a ja nie potrafię ci pomóc.
Przytuliłam go. Nie wytrzymałam. Za mocno go kocham żeby go opuszczać. Nie byłabym w stanie tego zrobić. Moje gorzkie łzy kapały mu na koszulkę. Zetknęliśmy się czołami nadal trwając w uścisku. Na razie to tylko on trzymał mnie przy życiu. Kolejne łzy spadały na moje ubrania. Nie chciałam żeby patrzył w moje czerwone od płaczu oczy.
- Popatrz na mnie.
Zrobiłam tak jak chciał. Otarł moje łzy. Lekko się uśmiechnęłam. On wiedział jak mi humor chociaż trochę poprawić.
- Nie płacz już więcej.
- Nie mogę ci tego obiecać.
Nadal parzyłam w jego szklane oczy. Było w nich pełno smutku. Przykro mi się robiło jak w nie patrzyłam. Zapamiętam ten widok do końca życia. Louis który patrzy mi się w oczy i błaga żebym nie płakała nic nie mówiąc. Pocałował mnie. Uczucie miłości wróciło do mnie z powrotem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz